Z dniem 1 marca 2015 r. wchodzi w życie nowe prawo o aktach stanu cywilnego. Choć uchwalona w listopadzie 2014 r. ustawa obfituje w regulacje i rozwiązania bardziej szczegółowe niż poprzednie, to wtajemniczeni oraz znawcy tematu wiedzą swoje. Oto w nowym stanie prawnym znalazł się wreszcie przepis, którego brak był – i jest – przyczyną największego w ostatnim półwieczu skandalu prawnego w sprawie tak doniosłej i wrażliwej społecznie jak zawieranie małżeństw. Z wielu stron słychać, że po to głównie uchwalono całkiem nowe prawo, aby jednym niepozornym zapisem usunąć ten brak oraz zatrzeć cichaczem ślady niechlubnych i niszczycielskich dla ładu publicznego zaniedbań państwa. Chodzi tu konkretnie o przepis art. 9 ust. 2 ustawy w następującym brzmieniu: „Uprawnienia i obowiązki kierownika urzędu stanu cywilnego przysługują i są wykonywane również przez zastępcę kierownika urzędu stanu cywilnego". Czytelnik zechce wielkodusznie zignorować pocieszną kumulację błędów językowych, jakie udało się legislatorowi zmieścić w tak krótkim zdaniu, by móc się skupić na przełomowym dla całego systemu polskiego prawa znaczeniu tego przepisu.
Aby dalszy wywód był całkowicie klarowny, trzeba koniecznie przypomnieć integralną treść art. 1 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego w obowiązującej do niedawna wersji z 1964 r.:
Beztroski gwałt
„Art. 1 § 1. Małżeństwo zostaje zawarte, gdy mężczyzna i kobieta jednocześnie obecni złożą przed kierownikiem urzędu stanu cywilnego oświadczenia, że wstępują w związek małżeński.
§ 2. W wypadku gdy oświadczenia o wstąpieniu w związek małżeński zostały złożone bez zachowania powyższego przepisu, małżeństwo nie jest zawarte. Jeżeli jednak sporządzony został akt małżeństwa, ustalenie nieistnienia małżeństwa może nastąpić jedynie na mocy wyroku sądowego; powództwo może w tym wypadku złożyć każdy, kto ma w tym interes prawny".
Przepis ten zna na pamięć każdy praktykujący prawnik, a zapewne też każdy urzędnik stanu cywilnego. Niemniej był on i jest nadal beztrosko gwałcony w codziennej działalności urzędów stanu cywilnego w całym kraju. Naruszenie prawa polega tu na rutynowym dopuszczeniu do przyjmowania oświadczeń małżonków także zastępców kierowników usc, ku czemu nie ma żadnych podstaw prawnych. Trudno obecnie znaleźć wytłumaczenie dla tak drastycznych uchybień, a jeszcze bardziej dla powszechności i długotrwałości tej praktyki. Ma ona prawdopodobnie zakorzenienie w trwałej pamięci o procedurze zawierania małżeństw pod rządem wcześniej obowiązującego kodeksu rodzinnego z 1950 r. W myśl art. 1 § 1 tego dekretu do zawarcia małżeństwa wystarczało złożenie zgodnych oświadczeń nie przed kierownikiem usc, lecz ogólnie „przed urzędnikiem stanu cywilnego". W takim „historycznym" kontekście zastępca kierownika usc mógł być nadal inercyjnie niejako traktowany i postrzegany jako dotychczasowy „urzędnik stanu cywilnego" ze wszystkimi przynależnymi mu atrybutami.