Zbrodnie sprzed lat a udowodnienie przestępstwa

W niektórych sprawach to człowiek, a nie sprzęt decyduje o tym, czy uda się dobrze udowodnić przestępstwo – opowiada policjantka Lidia Puchacz.

Publikacja: 11.04.2015 12:00

Zbrodnie sprzed lat a udowodnienie przestępstwa

Foto: www.sxc.hu

Rz: Jak często policyjni technicy kryminalistyki wracają na miejsce starych zbrodni?

Mł. insp. Lidia Puchacz, naczelnik Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie: To mała część naszej działalności. Największą stanowią sprawy bieżące. Gdyby operować procentami, to sprawy, które były nieskutecznie badane wiele lat temu i do których teraz się wraca, stanowią 1–2 proc. tego, co spływa do policyjnych kryminalistyków.

Kto zleca technikom szukanie dowodów w śledztwach sprzed lat?

Inicjatywa wychodzi od prokuratorów badających te sprawy, a także od specjalnych policyjnych wydziałów, tzw. archiwów X, które rozpracowują je przed upływem przedawnienia. Niejednokrotnie okazuje się, że dowody rzeczowe trzeba zbadać  jeszcze raz, niektóre kwestie przeanalizować ponownie lub wykorzystać nowe metody do weryfikacji wcześniej zebranych dowodów.

Ostatnio głośne jest śledztwo w sprawie śmierci poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary, który zaginął w 1992 r. To właśnie państwo pojechali do stolicy województwa wielkopolskiego, by zbadać magazyny, w których rzekomo miał być przetrzymywany dziennikarz. Czy to jednostkowy przypadek, że technicy z Krakowa badali sprawę na terenie innej komendy wojewódzkiej?

Relatywnie często zdarzają nam się wyjazdy poza województwo małopolskie. Są związane z większymi operacjami policyjnymi. Jakiś czas temu braliśmy np. udział w szeroko zakrojonym śledztwie w sprawie zorganizowanych grup złodziei samochodów. Wtedy praktycznie po kilka dni w tygodniu nasi ludzie jeździli po innych województwach, zbierając dowody. Czasami okazuje się, że mamy określony sprzęt, którego nie ma w innych komendach. Zdarzają się też sprawy nietypowe, tak jak Jarosława Ziętary, w której musieliśmy udać się do Poznania  na polecenie  krakowskiej prokuratury.

Krakowscy śledczy mieli większe zaufanie do państwa niż do wielkopolskich kryminalistyków? Ci w końcu powinni mieć większe rozeznanie w tej sprawie.

Najbardziej prawdopodobnym wytłumaczeniem jest to, że krakowska Prokuratura Apelacyjna od lat ściśle współpracuje właśnie z nami.

W Poznaniu kryminalistykom towarzyszyła nietypowa asysta w postaci Żandarmerii Wojskowej. Najczęściej to policja pomaga w tego typu czynnościach. Czy było to utrudnienie?

Nie, obecność żandarmów nie przeszkadzała w zbieraniu dowodów. Zresztą i inne służby mają doświadczenie w pracy na miejscu przestępstwa, dlatego dla techników i biegłych nie jest aż tak ważne, kto ich zabezpiecza.

Jak bardzo różni się technika pracy dzisiejszych policjantów techniki kryminalistycznej od pracujących 15 czy 20 lat temu? Czy, tak jak w przypadku Poznania, sprawdzając magazyn, który po domniemanym związku z przestępstwem był użytkowany przez kilkanaście lat, da się znaleźć jeszcze jakieś dowody?

Samo postępowanie jest identyczne, jednak diametralnie zmieniły się narzędzia. Dwie dekady temu było o wiele mniej możliwości. Prosty przykład: dokładne położenie miejsca zbrodni. Załóżmy, że zwłoki znaleziono w lesie. Ćwierć wieku temu technik mógł tylko opisać otoczenie czy orientacyjnie podać odległości do najbliższej drogi. W ciągu kilku lat w związku z działalnością przyrody i pracami leśnymi mogły się one tak zmienić, że ponowne ustalenie dokładnego miejsca wydarzeń byłoby niemożliwe. Dzisiaj dzięki technologii GPS dokładność jest niemal stuprocentowa.

To jednak technika badań DNA było największym przełomem...

Faktycznie, pozwoliła wyjaśnić wiele spraw, które 25 lat temu utknęły w ślepym zaułku. Jednak i tu jest spora różnica między sprzętem choćby sprzed kilku lat a tym najnowszej generacji. Ten pozwala szybciej uzyskać wyniki analizy, a także generować bardziej szczegółowe i precyzyjne dane.

Czy w większości spraw to właśnie badania genetyczne prowadzą do rozwiązania zagadek kryminalnych sprzed lat?

Najczęściej to właśnie dzięki nim się udaje. Trzeba jednak mieć dowód rzeczowy, który zawiera materiał genetyczny – włos na szczotce itp. Dlatego ważne jest, by były właściwie przechowywane. W przeciwnym razie traci się możliwość uzyskania z takiego dowodu materiału do analiz.

Wracając do miejsc dawnych zbrodni, lasy to chyba niejedyne ich miejsca...

Wszystko zależy od tego, gdzie dokładnie mamy prowadzić badania oraz gdzie popełniono zbrodnię. Dlatego jeździmy do różnorakich miejsc – domów, mieszkań, lasów, na tereny przemysłowy czy obiekty wodne.

Czy zdarzało się zrywać podłogi?

Tak. Zrywaliśmy podłogi, kuliśmy ściany, przesuwaliśmy meble. Pewnego razu wróciliśmy do domu związanego ze sprawą sprzed wielu lat. Zaginął mężczyzna. Przez wiele lat prokuratura wychodziła z założenia, że musiał zostać zamordowany w okolicach domu, najprawdopodobniej w pobliskim lesie. Przez długi czas od zaginięcia mężczyzny budynek stał pusty, potem część sąsiadów zapomniała o zdarzeniu, a nieruchomość kupiła rodzina do tej pory zupełnie niezwiązana z miejscowością. Po kilku latach prokuratura doszła do nowych ustaleń i zleciła nam dokładne zbadanie wnętrza domu. Skoncentrowaliśmy się na jadalni. Odsunęliśmy stół, zwinęliśmy dywan, zerwaliśmy parkiet, skuliśmy posadzkę, aż w końcu znaleźliśmy zwłoki. Znajdowały się dokładnie pod stołem, z którego korzystała nieświadoma niczego rodzina.

Chyba nie zawsze mają państwo tyle szczęścia...

W sprawach sprzed lat, tych, w których dowody mogły nie być zabezpieczone lub nie są przydatne, rzeczywiście czasami opieramy się na intuicji. Niekiedy nasze działania wynikają z tego, że prowadzącym śledztwo tylko się wydaje, że dane miejsce może mieć związek ze sprawą. Nie zawsze nam się udaje za pierwszym razem, ale zwykle docieramy do prawdy.

To trochę jak szukanie igły w stogu siana...

W jednej ze spraw od kilku lat przekopujemy hałdę górniczą w poszukiwaniu zwłok związanych ze zbrodnią sprzed wielu lat. To znacznie utrudnione, gdy pracuje się praktycznie bez ciężkiego sprzętu, a zwał jest olbrzymi. Jednak takie dostaliśmy polecenie od prokuratury, więc kontynuujemy pracę.

Jak układa się współpraca z prokuratorami?

Od wielu już lat współpracujemy z małopolskimi prokuraturami i zdążyliśmy wypracować model współdziałania. Prokuratorzy zwykle wiedzą, czego mogą oczekiwać od nas i  jakiego wsparcia z ich strony my oczekujemy.

Czy sądy kwestionują ustalenia dotyczące dowodów dawnych zbrodni? Zawsze przecież obrona może powołać swojego biegłego, który zaprzeczy twierdzeniom policji, co może prowadzić do uniewinnienia.

Naszych analiz i opinii żaden sąd jeszcze nie odrzucił. Poza tym warto pamiętać, że naszą rolą jest jedynie dostarczenie materiału dla prokuratorów. To od nich zależy, jak go wykorzystają.

Zawsze jednak można znaleźć słaby punkt, jakiś błąd człowieka...

Dobrym przykładem są przestępstwa na tle seksualnym. Ofiary trafiały do lekarzy, którzy stosowali różne sposoby i metody udokumentowania skutków popełnionego przestępstwa. To był duży problem, gdyż  po wielu miesiącach od czynu takich badań nie można powtórzyć.

Sądy uniewinniały oskarżonych?

Tak, ustalenia lekarza były podważane. Dlatego kilka lat temu właśnie nasi kryminalistycy z Krakowa  opracowali wytyczne i procedury postępowania w przestępstwach na tle seksualnym, które zostały przekazane lekarzom. Później ten swoisty przewodnik był bardzo chwalony, gdyż pomógł zarówno lekarzom, jak i organom ścigania. Dlatego nie zawsze sprzęt jest najważniejszy w naszej pracy.

Niemniej także policjanta może zgubić rutyna.

Nie jest tak do końca. Owszem, z biegiem lat sprawy wydają się podobne, tak samo jak czynności, które trzeba w nich wykonać. Jednak w badaniu i analizie potencjalnych dowodów świat cały czas idzie naprzód. Trzeba więc podążać za nowościami.

Z czym są one związane?

Nowinką jest na przykład możliwość odwzorowywania trójwymiarowych dowodów. W naszym wydziale powstaje właśnie specjalna komora, w której technicy będą mogli umieścić np. zniszczony rower w kilku częściach. Dotychczas znajdowały się one w pojemniku i na potrzeby każdej czynności musiały być przygotowywane na nowo. Mogły być sfotografowane, jednak nie zawsze pomagało to w dobrej analizie, a następnie zaprezentowaniu efektu badań. Dzięki nowemu sprzętowi fragmenty całego dowodu można będzie umieścić w przestrzeni tak, by jego rekonstrukcja i późniejsza analiza były dogodniejsze, a on sam przy okazji bardzo plastyczny, co ma duże znaczenie w dalszych fazach badania sprawy. Można na przykład zauważyć jakiś ubytek, zniekształcenie świadczące o przebiegu wypadków.

Do takich wniosków musi jednak dojść człowiek. A ten popełnia błędy.

Faktycznie, sprzęt pokazuje jedynie surowe dane, które później muszą być przeanalizowane przez specjalistę. W niektórych sprawach to właśnie czynnik ludzki bardziej niż sprzęt decyduje o tym, czy uda się dobrze udowodnić przestępstwo. Widzieliśmy to na przykładzie techników z Wielkiej Brytanii. Przyjechali do Krakowa w sprawie, którą badali na zlecenie brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości. Przywieźli sprzęt najwyższej klasy Można było jednak odnieść wrażenie, że zbyt mocno na nim polegali, tymczasem komputer nie pokazuje gotowych rozwiązań.

—rozmawiał Ksawery Wardacki

Rz: Jak często policyjni technicy kryminalistyki wracają na miejsce starych zbrodni?

Mł. insp. Lidia Puchacz, naczelnik Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie: To mała część naszej działalności. Największą stanowią sprawy bieżące. Gdyby operować procentami, to sprawy, które były nieskutecznie badane wiele lat temu i do których teraz się wraca, stanowią 1–2 proc. tego, co spływa do policyjnych kryminalistyków.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Maciej Sobczyk: Nowe prawo autorskie. Pierwszy milion trzeba ukraść…?
Opinie Prawne
Jackowski, Araszkiewicz: AI w praktyce prawa. Polska daleko za światowymi trendami
Opinie Prawne
Witold Daniłowicz: Kto jest stroną społeczną w debacie o łowiectwie?
Opinie Prawne
Pietryga: Czy potrzebna jest zmiana Konstytucji? Sądownictwo potrzebuje redefinicji
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: konstytucja, czyli zamach stanu, który oddał głos narodowi
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej