O tym, że rozwój nowych technologii wyprzedza o dwie długości tworzenie prawa, powiedziano już wiele. Nie oznacza to, że poznaliśmy satysfakcjonujące odpowiedzi na pytanie, jak chronić elementarne prawa, gdy dynamicznie się stają, a nie po prostu są. Kolejne wydarzenia w kraju i na świecie ukazują ustawodawcy nowe problemy i zmuszają niejako do reakcji.
W ostatnim tygodniu opinię publiczną zbulwersował kazus z Turcji. Podczas zamachu terrorystycznego przeprowadzonego przez skrajnie lewicową organizację Rewolucyjny Front – Partia Wyzwolenia Ludu na sąd w Stambule krótko przed śmiercią został sfotografowany turecki prokurator Mehmet Selim Kiraz. Zdjęcie z przystawioną mu do głowy bronią od razu znalazło się w portalach społecznościowych i zgodnie z podstawowym prawem internetu „urwało się ze smyczy", będąc wielokrotnie oglądanym i powielanym. Zamachowcy chcieli zwrócić uwagę opinii publicznej na śledztwo w sprawie Berkina Elvana – chłopca, który zginął podczas protestów w stambulskim parku Gezi. W ich ocenie było prowadzone nieudolnie.
Zapłacił prokurator
Władze tureckie zwróciły się do administracji portali o usunięcie zdjęcia, grożąc ich blokadą, co niejednokrotnie (ostatni raz w marcu) już w Turcji praktykowano. Ostatecznie zablokowano 166 portali, w tym popularne również w Polsce serwisy Twitter i YouTube, których funkcjonowanie zostało przywrócone po kilkunastu godzinach, gdy żądania władz zostały uwzględnione. Warto podkreślić, że działania te odniosły skutek nie tylko w sieci. Odwiodły od pomysłu publikacji zdjęcia również redaktorów naczelnych prasy codziennej. Cenę w postaci prawdopodobnego naruszenia dobra osobistego (prawa do prywatności w ekstremalnie upokarzającej sytuacji) zapłacił prokurator. Cała sytuacja nosi też znamiona naruszenia dóbr rodziny nieżyjącego prokuratora, czyli niezakłóconej pamięci po przodkach.
Hipotetyczne przeniesienie sprawy na grunt polski zmusza do zastanowienia się nad problemem dóbr osobistych w morzu mediów społecznościowych oraz nad granicami działania cenzury w internecie.
Na ruchomych piaskach, które przypomina ustanowione prawo w relacji do cyberprzestrzeni, dyskusyjne jest nadal to, czy do internetu należy stosować odpowiednio przepisy o środkach masowego przekazu. Wszak mówimy o „mediach" społecznościowych. Przyjęcie takiego założenia skutkuje konstytucyjną ochroną publikacji w sieci – art. 14 stanowi, że państwo zapewnia wolność prasy i środków społecznego przekazu. Z pewnością część ze znajdujących się na stronach WWW treści spełnia warunki uznania za materiał prasowy na podstawie art. 7 ust. 2 pkt 4 ustawy – Prawo prasowe (dalej upp). Ergo, ich autorzy mogą się cieszyć prawami przysługującymi twórcom (art. 11 upp).