Tomasz Pietryga o odwołaniu Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta

Zaskakujące oświadczenie premier Ewy Kopacz o nieprzyjęciu rocznego sprawozdania Andrzeja Seremeta z działalności prokuratury za 2014 r. oraz zapowiedź uruchomienia procedury jego odwołania jest niewątpliwe działaniem emocjonalnym, by nie powiedzieć histerycznym.

Publikacja: 16.06.2015 15:35

Tomasz Pietryga

Tomasz Pietryga

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Swoistą próbą wyjścia z politycznego impasu, w którym znalazł się rząd po upublicznieniu prokuratorskich akt z tzw. afery taśmowej.

Przesłanie jest proste: grzechem nie jest sama treść nagrań, ale nieporadność i brak wyobraźni prokuratury, która pozwoliła na skandaliczny wyciek akt do internetu. Ma tę tezę potwierdzić ewentualne odwołanie Andrzeja Seremeta na dziewięć miesięcy przed upływem ustawowej sześcioletniej kadencji, a ta przebiegała dotychczas raczej spokojnie.

Oprócz takiej zapewne kalkulacji po raz pierwszy widzimy bardzo wyraźnie, jak iluzoryczna jest niezależność prokuratora generalnego i prokuratury i jak instrumentalnie ową niezależność traktuje władza, zresztą wcale tego nie ukrywając. Robi użytek z jednego z kilku haczyków, który pozostawił w ustawie o prokuraturze ustawodawca, dając rządowi i posłom realny wpływ na jej działalność.

Haczyk w postaci nieprzyjęcia rocznego sprawozdania był straszakiem od samego początku urzędowania Andrzeja Seremeta (2010 r.). Premier Donald Tusk każdego roku miesiącami celebrował przyjęcie tego dokumentu, trzymając Seremeta i całą Prokuraturę Generalną w swoistym szachu. Mimo że raz sprawozdania nie podpisał (po aferze Amber Gold), do próby odwołania prokuratora generalnego nigdy wcześniej jednak nie doszło.

Ewa Kopacz pokazała, że nie musi być to jedynie straszak, ale instrument polityczny, którego można bez skrupułów użyć bez specjalnego nawet uzasadnienia, po to by ratować rząd i PO, które w wyniku afery znalazły się w politycznej pułapce.

Czy Seremeta uda się odwołać? Patrząc na rozkład sił w Sejmie i konieczność uzyskania 2/3 głosów, wydaje się to bardzo mało prawdopodobne. Wypada jednak mieć nadzieję, że cała sytuacja będzie czytelnym sygnałem dla ustawodawcy na przyszłość, że taka konstrukcja przyjęcia sprawozdania prokuratora generalnego jest wadliwa i bardzo łatwo może być nadużywana. Na początek warto by powrócić do starego już postulatu i określić premierowi ścisły czas na przyjęcie sprawozdania.

Zapraszam do lektury najnowszej „Rzeczy o Prawie".

Opinie Prawne
Zacharski, Rudol: O niezależności adwokatury przed zbliżającymi się wyborami
Opinie Prawne
Tomasz Tadeusz Koncewicz: najściślejsza unia pomiędzy narodami Europy
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Dane osobowe też mają barwy polityczne
Opinie Prawne
Piotr Młgosiek: Indywidualna weryfikacja neosędziów, czyli jaka?
Opinie Prawne
Pietryga: Czy repolonizacja zamówień stanie się faktem?