Producentom i importerom samochodów grożą wysokie sankcje administracyjne za niewykonanie w 2006 r. obowiązku zapewnienia sieci zbierania wyeksploatowanych pojazdów. Obecnie sporami w tej sprawie zajmuje się Naczelny Sąd Administracyjny. Problem jednak w tym, że nałożony przez ustawodawcę obowiązek okazał się w praktyce niewykonalny w wymaganym terminie. Pytanie więc, czy w takim wypadku mimo starań firm, by sieć zapewnić, nałożenie sankcji będzie uzasadnione?
Przypomnijmy, że 20 stycznia 2005 r. Sejm uchwalił ustawę o recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji. Ustawa ta stanowiła implementację prawa unijnego i należy do tzw. pakietu ustaw ekologicznych – jej głównym założeniem było zbudowanie szczelnego systemu gwarantującego skierowanie wszystkich wyeksploatowanych pojazdów do profesjonalnych stacji demontażu. Weszła w życie 14 marca 2005 r., a przepisy nakładające na przedsiębiorców (producentów i importerów samochodów wprowadzających w Polsce rocznie więcej niż 1000 pojazdów) obowiązek utworzenia sieci zbierania pojazdów zaczęły obowiązywać 1 stycznia 2006 r. Tego dnia sieć miała być już zapewniona i obejmować swoim zasięgiem całe terytorium kraju. Miała być ukształtowana w taki sposób, by właściciele pojazdów mieli możliwość oddania pojazdów wycofanych z eksploatacji do punktu zbierania pojazdów lub stacji demontażu położonych w odległości nie większej niż 50 km w linii prostej od miejsca zamieszkania albo siedziby właściciela pojazdu. Wprowadzający pojazdy mogli też zapewnić sieć na podstawie umów z przedsiębiorcami prowadzącymi takie stacje lub punkty.
Karą za niezapewnienie sieci była opłata dodatkowa w wysokości 500 zł za każdy wprowadzony w danym roku samochód. W przypadku dużych producentów i importerów ewentualne kary byłyby wysokie. Co ciekawe, w ustawie nie przewidziano żadnych mechanizmów gradacji wysokości kary w zależności od stopnia naruszenia nałożonych obowiązków. Innymi słowy, stawka 500 zł dotyczyła każdego przedsiębiorcy – zarówno tego, który zapewnił sieć np. w 95 proc. obszaru kraju, jak i tego, który takiej sieci nie zapewnił w ogóle! Z podobnymi problemami borykają się zresztą przedsiębiorcy wielu innych branż – w polskim prawie brak jest bowiem kompleksowej regulacji ogólnej, normującej zagadnienia odpowiedzialności administracyjnej.
Proporcjonalne sankcje
Co prawda, w 2007 r. ustawodawca dostrzegł problem niewspółmierności kary i znowelizował przepisy. Wprowadził proporcjonalność sankcji, tak by była ona ściśle związana ze stopniem niekompletności sieci. Niestety, w przepisie intertemporalnym nowelizacji nie przewidziano wprost, że do obliczenia opłaty za 2006 r. stosuje się nowe przepisy. Literalnie odnosiły się one jedynie do 2007 r., co dało asumpt do różnych interpretacji.
Ponieważ przepis intertemporalny nie wspominał o zasadach obliczenia opłaty za 2006 r., a contrario można by uznać, że do ich obliczania stosować należy przepisy ustawy w pierwotnym brzmieniu, a więc te, które nie zawierały gradacji wysokości kary. Odmienne i – jak się wydaje – prawidłowe stanowisko przyjął jednak w swoich orzeczeniach Naczelny Sąd Administracyjny (wyroki w sprawach o sygn. II OSK 2370/12, II OSK 2375/12, II OSK 2374/12, II OSK 2372/12, II OSK 2373/12 i II OSK 2377/12.) W orzeczeniach tych NSA dokonał prokonstytucyjnej wykładni przepisów. Jednocześnie uznał, że gdy brak odmiennych postanowień ustawy zmieniającej lub nowej, do orzekania w sprawach zdarzeń wcześniejszych lub spraw będących w toku powinny mieć zastosowanie nowe przepisy – zwłaszcza że zawierają postanowienia korzystniejsze (postanowienie NSA z 23 grudnia 2014 r., sygn. II OSK 1293/13).