Po kilku latach sędziowie Izby Cywilnej Sądu Najwyższego wrócili do zwyczaju ustnego uzasadniania podejmowanych uchwał. To bardzo dobra decyzja, bo pozwala powrócić do klasycznych zasad w sądzie: dzisiaj rozprawa, dzisiaj orzeczenie i dzisiaj uzasadnienie. To także oznaka respektu dla publiczności sądowej i społecznej kontroli przebiegu rozprawy, którą obecnie sprawuje głównie prasa.
Tak jak przy wyrokach, zaraz po ogłoszeniu uchwały sędzia wyłuszcza motywy, jakimi sąd się kierował. Czasem wyjaśni też sens uchwały, a to ważne, bo nieraz rozstrzyga trudniejsze kwestie prawne.
Pytanie prawne do Sądu Najwyższego kieruje sąd, który przy rozpoznawaniu apelacji powziął poważne wątpliwości, a ich rozwianie jest niezbędne do rozstrzygnięcia sprawy. Zdarzają się też nadużycia czy zwyczajne błędy warsztatowe w korzystaniu z tego narzędzia, kiedy to zwykły sąd oczekuje, że Sąd Najwyższy wyręczy go w rozstrzygnięciu danej sprawy. Wtedy SN odmawia podjęcia uchwały.
Jak ważne i praktyczne jest to narzędzie, świadczą liczby. W 2015 r. SN rozpatrzył 111 takich wniosków i podjął 78 uchwał. Wprawdzie zwykła uchwała SN wiąże formalnie tylko w danej sprawie, ale siła autorytetu SN oraz obawa sędziów sądów niższego szczebla przed uchyleniem wyroku sprawiają, że bardzo rzadko sądy powszechne nie respektują stanowiska SN w podobnych sprawach.
Siła rażenia uchwały sięga więc dużo dalej niż dana sprawa. Jeden przykład z sesji SN z zeszłej środy: odpowiadając na pytanie warszawskiego Sądu Okręgowego, SN rozstrzygnął kilka kwestii (pytań) fundamentalnych dla e-protokołu, który był jednym z najistotniejszych elementów reformy sądownictwa ostatnich lat, a jednocześnie jest mocno krytykowany.