To prawda: bank ma tylko trzy lata na żądanie zwrotu, ale tylko świadczeń z umowy. Na żądanie zwrotu bezpodstawnego wzbogacenia ma dziesięć lat. Poza tym sąd nie musi tego przedawnienia uwzględnić, gdyby uznał to za niesłuszne. A to nie wszystko, bo są jeszcze przepisy o potrąceniu. Zgodnie z art. 502 k.c. można potrącić nawet przedawnioną wierzytelność, jeśli tylko nie była przedawniona w chwili, gdy potrącenie stało się możliwe. Zarzut potrącenia można zgłosić na każdym etapie dochodzenia należności, nawet na etapie egzekucji komorniczej.
Czy zatem unieważnienie może okazać się nieopłacalne?
Sytuacje są bardzo różne. Nie każdy ma możliwość zwrócenia od ręki pieniędzy bankowi. A nie wiemy jeszcze, jakie będą skutki stwierdzenia nieważności umowy. Trzeba jednak powiedzieć, że nie zawsze sądy uznają umowę za nieważną. Jest kilka, nawet prawomocnych, orzeczeń, w których odfrankowiono kredyty. Nie były to jednak sprawy kasacyjne i nie dotarły do SN. Orzecznictwo jest więc wciąż rozbieżne. Uważam, że frankowicze powinni to wiedzieć. Dlatego to, co robią rzecznicy: praw obywatelskich i finansowy, jest potrzebne. Oni analizują każdą sytuację indywidualnie i informują o ryzyku. Żeby z pójściem do sądu nie było tak jak z podpisaniem umowy o kredyt, kiedy to przedstawiano klientom same plusy, a ryzyko bagatelizowano. Kancelarie powinny o tym informować klientów.
Najpewniejsze, najprostsze i najszybsze jest więc dochodzenie spreadów?
Gdy się patrzy na orzecznictwo, to tak. Sam spread, czyli różnica między kursem kupna i sprzedaży ustalanym przez bank, wydaje się bardzo prawdopodobny do wygrania. Trudniejsze jest uzyskanie przeliczenia nadpłaty według średniego kursu NBP. Dopiero w 2009 r. wprowadzono w kodeksie cywilnym przepis, że jeżeli kwota do oddania jest w walucie obcej, to dłużnik może ją zwrócić także w złotówkach, przeliczając je – jeśli strony się nie umówiły inaczej – według kursu średniego NBP z dnia wymagalności roszczenia. To jest jedyny przepis, który mówi o przeliczaniu walut. Być może można by go stosować przez analogię do kredytów frankowych, ale tylko do tych zaciągniętych po 2009 r., a i to nie jest pewne. Dyrektywa 93/13 zabrania sądom zastępowania klauzuli abuzywnej postanowieniami, których strony nie uzgodniły – ale zezwala na to, by w to miejsce stosować przepisy prawa. A my takiego przepisu nie mamy. Mimo to zdarza się, że sąd i tak przelicza kredyt wg średniego kursu NBP – tak np. uczynił SO w Warszawie w nieprawomocnym wyroku z grudnia 2016 r. (XXV C 342/16). Tak więc orzecznictwo jest bardzo niestabilne. Wszystko byłoby prostsze, gdyby ustawodawca wprowadził przepis, stosowany do kredytów także wstecznie, jaki kurs waluty stosować, gdy strony tego nie ustaliły.
— rozmawiała Jolanta Ojczyk