Wiceszef sejmowej Komisji Zdrowia Tomasz Latos zapowiedział, że ustawa o sieci szpitali może zostać przyjęta już w przyszłym tygodniu. Opozycja zarzuca, że algorytm obliczania finansowania szpitali promuje placówki wykonujące jak najmniej procedur.
Marcin Pakulski, były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia: Mam wrażenie, że cały projekt ma na celu zmniejszenie wydatków w ochronie zdrowia. Minister Radziwiłł, jak każdy minister zdrowia, zderzył się z brutalną prawdą, że rządzący politycy nie przewidują wzrostu nakładów na opiekę zdrowotną. Ustawa jest próbą ustabilizowania sytuacji szpitali publicznych kosztem niepublicznych. Słuszna jest diagnoza, że brakuje pieniędzy w systemie, czego dowodem są dramatycznie wydłużające się kolejki, ale sposób rozwiązania jest błędny. Odsuwając od finansowania placówki najbardziej efektywne i nowoczesne, na pewno nie poprawimy sytuacji.
Krytycy zarzucają resortowi, że projekt jest napisany niechlujnie.
Rzeczywiście, jest trudny do czytania, mało przejrzysty. Choć kryteria kwalifikujące do poszczególnych poziomów zabezpieczenia szpitalnego z rozporządzenia wpisano do ustawy, dodano mnóstwo wyjątków. Teoretycznie, na szpital trzeciego stopnia kwalifikuje posiadanie ośmiu oddziałów, praktycznie dopuszcza się wyjątki, a jeśli wyjątek się nie kwalifikuje, o przypisaniu na wyższy poziom za zgodą ministra zdrowia zdecydować może dyrektor oddziału wojewódzkiego NFZ.
Czyli szpitale publiczne, które obawiały się, że nie wejdą do sieci, mogą spać spokojnie?