Bliscy Kremlowi eksperci przekonują Rosjan i świat, że pandemia koronawirusa musi doprowadzić do zmian politycznych w kraju i za granicą. Konsekwencją ma być kryzys systemów demokratycznych, które rzekomo gorzej radzą sobie z kryzysami niż dyktatury. Rosyjscy eksperci twierdzą, że egoizmy narodowe podkopują wiarygodność integracji europejskiej oraz organizacji ponadnarodowych. Czeka nas zatem nieuchronny kryzys globalizacji.
Tezy te zbiegają się z informacjami, jakoby Rosjanie chcieli wykorzystać koronawirusa do zniesienia sankcji zachodnich wprowadzonych za nielegalną aneksję Krymu. To po to tysiące fałszywych kont internetowych, tak zwanych trolli, zasypuje opinię publiczną na Zachodzie tezami o tym, że koronawirus to dzieło George'a Sorosa albo Billa Gatesa stworzone w celu zmniejszenia światowej populacji. Takie opowieści mają podważyć zaufanie obywateli krajów zachodnich do własnych instytucji i rządów.
Jednak to właśnie powrót koncertu mocarstw i rozłamy wewnątrz Unii Europejskiej, które byłyby konsekwencją podążania drogą dyktatur w Chinach i Rosji, mogą być największym zagrożeniem dla skuteczności walki z koronawirusem. Skoordynowane działanie na rzecz odnalezienia szczepionki i udostępnienia jej światu nie są możliwe bez współpracy międzynarodowej. Rzetelna wymiana informacji na temat postępów pandemii jest niezbędna do efektywnej oceny sytuacji.
Zabrakło tego właśnie w przypadku reżimu Chin, które są odpowiedzialne za obecną skalę problemu przez to, że wyciszały go przez pierwszych kilka miesięcy rozprzestrzeniania się koronawirusa po Państwie Środka. Tymczasem potęgi niedemokratyczne ruszyły w tournée po Europie, by przekonać mniejsze kraje do siebie i do tego, że współpraca międzynarodowa z wykorzystaniem Unii czy NATO nie jest w stanie zapewnić im bezpieczeństwa. Rozdają środki dezynfekujące oraz sprzęt medyczny, odpłatnie bądź bezzwrotnie, ale zawsze promując to jako bratnią pomoc silniejszego partnera. Obiecują pożyczki w zamian za zwiększenie wpływów w danym kraju. To powtórzenie modelu działania znanego z sektorów bezpieczeństwa i energetyki przy kolejnej okazji, którą tym razem zapewnił koronawirus. Ośrodek Studiów Wschodnich przypomina jednak, że pomoc chińska jest nadal śladowa w porównaniu z zaangażowaniem państw zachodnich i instytucji, np. Komisji Europejskiej.
Zachód nie może dać się przekonać, że jest bezbronny i rację mają dyktatury, które same nie radzą sobie z kryzysem, a jego prawdziwa skala na ich terytorium jest trudna do oceny z powodu fałszowania informacji na wzór sowiecki. To Komisja Europejska wygospodarowała od państw członkowskich 37,3 mld euro, z których około 7,4 mld może przypaść Polsce na walkę z koronawirusem. Komisja zatwierdza także raz za razem pomoc publiczną w państwach unijnych służącą walce z pandemią. W tym samym czasie cała gama źródeł medialnych związanych z państwami niedemokratycznymi przekonuje opinię publiczną wielu krajów, że tamtejsze rządy i organizacje ponadnarodowe są nieefektywne, szerzy plotki o tym, że wiedziały o epidemii wcześniej, ekstrapolując winy Pekinu na Zachód. Czy to przypadek?