Czy koncepcję Łobaczewskiego nazwiemy kolejną „utopią” czyli fantasmagorią, z góry zakładając, że to teoria niemożliwa do zrealizowania, czy też uszanujemy intelektualny wysiłek Autora zależy od woli Czytelnika. Tak, czy inaczej – moim zdaniem – niech nie umiera w nas nadzieja póki rodzą się ludzie, którzy niosą w sobie wiarę, że świat można zmienić na lepsze.
Logokracja
Większość obywateli żyje w przeświadczeniu, że demokracja, choć niedoskonała jest najlepszym ustrojem politycznym, i nic do tej pory lepszego nie wymyślono. Przeczy temu Andrzej Łobaczewski (1921-2001) polski psychiatra i psycholog, który swoje przemyślenia wyłożył w dwóch pracach: „Ponerologii politycznej” i „Logokracji. Obie prace ściśle się ze sobą łączą. Pierwsza opisuje naturę zła (gr. poneros), w odniesieniu do zagadnień politycznych i społecznych . Analizuje głęboko skrywaną, biologiczną dewiację umysłu, niesłychanie groźną u osób, które stają się przywódcami narodów i dążą do autorytarnej władzy opartej na wykreowanej pod swoim przywództwem "patokratycznej" (za skojarzenia niepoprawne politycznie nie odpowiadam) kasty. (.. ) tworzą oni ponerogennie aktywną siatkę porozumień, po części wyobcowaną z więzi społecznej normalnych ludzi. Ich świat pozostaje zawsze podzielony na „my i oni”- na ich światek o swoistych prawach i obyczajach i tamten świat im obcy, który ma swoje przemądrzałe idee i obyczaje. Działania patokracji mają wpływ na całe społeczeństwo, zaczynając od jego liderów, a na infiltracji każdego miasta, przedsiębiorstwa i instytucji kończąc. Patologiczna struktura społeczna stopniowo spowija cały kraj tworząc „nową klasę” w obrębie narodu danego państwa.
Pozostańmy przy „Logokracji”. Systemie sprawowania władzy opartej na "logos"(mądrość, porządek, harmonia) i trwałym fundamencie demokracji lecz bardziej świadomej, a zatem nie tak już bezbronnej wobec wielu zagrożeń. Historia wielokrotnie udowodniła, że demokracja "sama w sobie" nie potrafi się obronić. Że można nią łatwo manipulować i sprytnie wykorzystać jako narzędzia do zdobycia i utrzymania władzy. Zatem cel i dążność zarówno demokracji jak i logokracji pozostaje taki sam: dobro człowieka, dbałość o niego w zorganizowanym społeczeństwie wspierającym rozwój jednostki.
Różnica polega na tym, że ustrój logokratyczny tworzy zapory przed zarówno dewiantami jak i tymi wszystkimi, którzy poza własnymi ambicjami za nic mają dobro współobywateli. Łobaczewski swoją koncepcję opiera na wiedzy psychologicznej, psychiatrycznej i historycznej. Przywołuje znane nazwiska: Monteskiusza, Modrzewskiego, Smitha, Rousseau. Także wybitnego myśliciela i przyjaciela Polaków Edmunda Burke. Czyni to z niespotykaną pokorą. Prosi o dyskusję i krytykę. Jego prosta argumentacja w wielu kwestiach czytelnie wyłożona jest przekonywująca. Chociażby uświadomienia sobie faktu, że jeżeli ktoś chce prowadzić samochód, musi uzyskać prawo jazdy, czyli wcześniej poznać przepisy i nauczyć się kierowania pojazdem. Dlaczego zatem nie dopominamy się, by w kwestii zasadniczej - kierowania państwem - nie wybierać ludzi o odpowiednich kompetencjach? Można - i to proponuje Łobaczewski - pokusić się o zbudowanie takiego systemu, który eliminuje koteryjne układy, łaskę czy niełaskę jakiegoś prezesa czy przewodniczącego partii a pretendentom do władzy stawia odpowiednie wymagania.
Co zatem stanowi istotę ustroju logokratycznego?