Polityczny sztorm nieco ucichł, jest więc moment spokoju, by podjąć pierwszą próbę analizy przyczyn porażki PiS. Zrobiłem sobie prywatny sondaż i jego wyniki – całkowicie nienaukowe – jednak mnie zastanowiły. Większość moich rozmówców wymieniła jako główny powód przegranej nie błędy poszczególnych polityków i nawet nie agresję większości mediów, lecz... walkę z korupcją. „Za dużo jest umoczonych” – to w kolokwialnej formie esencja ich tłumaczenia. „Każdy przecież musiał dawać jakieś koperty. Zaczęli od Krauzego – a na kim skończą? Ludzie się przestraszyli”.
eżeli to wyjaśnienie ma coś wspólnego z prawdą, to w istocie oznacza, że główna treść programu Prawa i Sprawiedliwości skazuje tę partię na opozycję dłuższą niż czteroletnia. A jej prawie dwuletnie rządy to po prostu anomalia, jaka czasem się przydarza w każdej demokracji. Oznaczałoby to też, że jedna trzecia wyborców, która głosowała na PiS, stanowi grupę zasadniczo odrębną od całości społeczeństwa.
Gdy czyta się takie gazety jak „Dziennik”, słucha radia czy telewizji i przegląda blogi polityczne, uderza zastanawiający fakt: po walnym zwycięstwie wojownicy „Układu” – by na chwilę użyć terminologii PiS – bynajmniej nie odłożyli oręża. Wygląda to tak, jakby chcieli zrealizować dawny plan Leszka Millera i przebić osikowym kołkiem wroga – choć w tym wypadku nie jest to korupcja, jak to obiecywał były polityk SLD, ale ci, co obiecywali z nią walczyć. PiS nie zostało nawet pochwalone za eliminację Samoobrony i LPR, których obecność w polskiej polityce – jak nas bezustannie zapewniano – wołała o pomstę do nieba. Po prostu absolutnie nic, co robiło Prawo i Sprawiedliwość, nie mogło być dobre.
Najlepszym przykładem są reakcje na aresztowanie byłego ministra sportu Tomasza Lipca: stwierdzono, iż jest to próba – oczywiście „populistyczna” – „uwiarygodnienia” CBA. Komentatorzy śpieszą dodać, że Centralnemu Biuru Antykorupcyjnemu nic to nie pomoże (to samo zresztą spotkało red. Jacka Lutomskiego z „Rzeczpospolitej”, gdy ironicznie skomentował wypowiedzi Jacka Kurskiego; spora część komentujących na jego blogu poradziła mu, żeby nie próbował się teraz podlizywać zwycięzcom, bo i tak „poleci” za to, że nie wykazał wcześniej odpowiedniej postawy – ma to zresztą czekać wszystkich publicystów i komentatorów, którzy nie zwalczali PiS).
Eliminacja jednej trzeciej aktywnych politycznie obywateli Polski nie jest już w XXI wieku możliwa. Przynajmniej większość z nas wierzy, że to niemożliwe. Jak więc ją pozbawić znaczenia? Trzeba ją ogłuszyć przekazem medialnym – powtarzać dzień w dzień, że są gorsi pod każdym względem – i w końcu zapędzić w taką psychiczną mysią dziurę, by nie ośmielali się wyrażać publicznie swoich poglądów.