Ofiary spaczonego prawa

„Molesting” czy „mobbing” to potworki prawne, których łatwo użyć jako narzędzia szantażu czy odwetu. Przerzucają one ciężar dowodzenia niewinności na oskarżonego i zaprzeczają klasycznym zasadom prawa - pisze publicysta "Rzeczpospolitej"

Publikacja: 04.02.2008 00:15

Ofiary spaczonego prawa

Foto: Rzeczpospolita

Andrzej Lepper był zmorą polskiej polityki i dobrze się stało, że z niej – śmiem twierdzić definitywnie – zniknął. Był człowiekiem, który powinien zostać skazany za pobicie i znieważenie oraz naruszanie porządku publicznego. Podejrzenia wobec niego w sprawie korupcji w Ministerstwie Rolnictwa są poważne. Stosunki panujące w Samoobronie były skandaliczne. Domaganie się usług seksualnych za stanowisko w partii jest obrzydliwe.Podkreślając to wszystko, twierdzę jednak, że proces w tej sprawie przeciw Lepperowi i jego jeszcze bardziej odrażającemu totumfackiemu, Stanisławowi Łyżwińskiemu, nie powinien mieć miejsca. Świadczy bowiem o degeneracji prawa.

Działacze Samoobrony są oskarżeni o nadużywanie stanowisk dla wymuszania świadczeń seksualnych od podległych im działaczek i pracowniczek ich partii. Takie praktyki są niemożliwe do zaakceptowania. Czy jednak powinny trafić do sądu i czy powinien ciążyć na nich paragraf?

Prawo musi być ufundowane na moralności, ale nie może jej zastępować. Nie sposób penalizować niektórych nawet radykalnie niewłaściwych postępków, które indywidualnie i zbiorowo powinniśmy potępiać. Elementarny brak współczucia, niewdzięczność, wykorzystywanie ludzi i manipulowanie nimi – wszystko to są zachowania paskudne, ale wciągnięcie ich do kategorii przestępstw podlegających karze prowadziłoby do absurdów.

Nadmierne rozszerzanie prawa powoduje, że staje się ono arbitralne i nieskuteczne. Obecnie proces ten postępuje na Zachodzie, przybierając charakter coraz bardziej ideologiczny. Wyobrażenie, że za pomocą prawa człowiek okiełzna całe zło i niedoskonałość świata, jest kolejną utopią. I jak każda społeczna utopia przybiera niebezpieczny kształt podporządkowywania całej złożoności życia arbitralnie przyjętym formułom racjonalizacyjnym. W wypadku prawnej utopii jej pierwszą ofiarą pada samo prawo, a potem inne instytucje, których funkcje przejmuje wymiar sprawiedliwości. Na początku utopia taka podkopuje obyczaj i moralność.

Widać to również w Polsce, gdy słyszymy, że nie wolno formułować zarzutów przeciw ludziom nieskazanym prawomocnym wyrokiem sądu. Dotyczy to głównie osób na wysokich stanowiskach publicznych, które z zasady wymagają szczególnych kwalifikacji fachowo-moralnych. Postawa taka, niezwykle korzystna dla establishmentu, uniemożliwia opinii publicznej ocenę ludzi pełniących ważne funkcje państwowe, a więc i ich funkcjonowania. Odbiera demokracji jej podstawowe narzędzia.

Oddelegowanie całej ludzkiej władzy sądzenia do wymiaru sprawiedliwości nie oznacza wcale wzmocnienia autorytetu prawa. Przeciwnie. Wskazuje na abdykację współczesnych mieszkańców Zachodu z zadania i powinności, jaką jest konieczność dokonywania osądu działań oraz zachowań własnych i cudzych, bez czego nie sposób wyobrazić sobie funkcjonowania żadnej zbiorowości. Tak jak nie można wyobrazić sobie egzystencji w miarę normalnego człowieka bez dokonywania wartościujących ocen.

Deklaracje, że nie mamy prawa oceniać, prawie zawsze oznaczają, iż oceniamy na sposób inny, niż robiono to wcześniej (choćby potępiając tych, którzy odwołują się do tradycyjnych rygorów moralnych) i ukrywamy zasady, na których się opieramy, dokonując wyborów, albo tylko nie chcemy ich dostrzec.

Władza sądownicza winna być tylko wierzchołkiem systemu norm i zasad określających funkcjonowanie danej zbiorowości. Ustawodawca musi się odwoływać do mocno zakorzenionych społecznie przekonań. Inaczej trudno wyobrazić sobie szacunek i powszechną akceptację prawa.

Prawo pisane wyrasta z prawa zwyczajowego. Wyraźnie widać to w anglosaskim systemie precedensowym. Zgodnie z tą tradycją sędziowie raczej „odkrywają”, niż stosują prawo, czyli adaptują istniejące normy do nowych okoliczności i sytuacji. Prawo pisane jest więc konsekwencją systemu norm i zasad regulujących zachowania ludzkie. Powinno ono stanowić szeroką ramę funkcjonowania zbiorowości.

Natomiast prawo karne buduje jego szczególny, ostateczny wymiar. Można odnieść wrażenie, że uwiądowi szeroko rozumianej moralności publicznej towarzyszy gorączkowe tworzenie nowych praw. Te zaś coraz bardziej podważają moralność, która zaczyna być traktowana jako sprawa subiektywna. Wiąże się z założeniem, że obiektywnie funkcjonować może wyłącznie prawo. W rzeczywistości prawo pozbawione fundamentu moralności staje się coraz bardziej arbitralne i nabiera ideologicznego charakteru.Od jakiegoś czasu obserwujemy dwa przeciwstawne procesy, które zachodzą równocześnie w zachodnim wymiarze sprawiedliwości. Z jednej strony prawo przestaje regulować pewne sfery życia, pozostawiając dużo większą przestrzeń dla wolności indywidualnej. Dotyczy to sfery seksualności (odejście od karania homoseksualizmu tudzież rozmaitych zachowań w tej dziedzinie, zezwolenie na pornografię), swobody ekspresji (na przykład dopuszczanie bluźnierstwa) itd. Z drugiej – pojawiają się nowe, rygorystyczne normy, które mają bronić grup podobno „wykluczonych” czy „upośledzonych”: m.in. kobiet, homoseksualistów czy dzieci.

Dominujący dziś nurt kultury przyjmuje więc, że człowiek jest wystarczająco autonomiczny i dojrzały, by był w stanie swobodnie kształtować swoją sferę seksualną – i szerzej – cały wymiar swojego życia osobistego, z drugiej – przyjmuje, że prawo winno wkraczać we wszelkie instytucje społeczne, które wcześniej rządziły się własnymi kodeksami i zasadami. Z jednej więc strony prawo odwołuje się do autonomii jednostki ludzkiej, z drugiej – coraz głębiej wkracza w najbardziej naturalne instytucje, w których człowiek odnajduje swoją tożsamość.

Jednym ze źródeł koncepcji społeczeństwa obywatelskiego była akcentowana przez chrześcijaństwo zasada pomocniczości. Zgodnie z nią instytucje szczebla wyższego, bardziej ogólnego, mogą wkraczać w funkcjonowanie instytucji szczebla niższego jedynie wtedy, kiedy te nie są w stanie same rozwiązać swoich problemów. Nowinki prawne w rodzaju „mobbingu” czy „molestingu” narzucają kolejną instancję, wydaje się zupełnie niepotrzebnej kontroli w odniesieniu do spraw, które poszczególne instytucje winny rozwiązywać we własnym zakresie.

Niewłaściwe zachowania zwierzchnika wobec podwładnych, w tym szefa wobec pracownicy, powinny być regulowane wewnątrz instytucji. Dopiero kiedy przekraczają określoną i w miarę jasną granicę – integralności fizycznej czy godności ludzkiej – powinny być ścigane na podstawie najbardziej klasycznych paragrafów kodeksu karnego. Założenie, że skoro (pomimo prawa i obyczaju) relacje miedzy ludźmi nie są doskonałe, to aby je naprawić, trzeba powołać nowe prawa – jest naiwne i utopijne. W efekcie przynosi więcej szkód niż pożytku.

Wyobrażenie, że za pomocą prawa człowiek okiełzna całe zło i niedoskonałość świata, jest utopią

„Molesting” czy „mobbing” to niejasne i arbitralne potworki prawne, które trudno precyzyjnie wyznaczyć, a łatwo użyć jako narzędzia szantażu czy odwetu. Wbrew intencjom ustawodawców nie prowadzą do oczyszczenia stosunków w pracy, ale tworzą aurę podejrzliwości i niepewności. Realnie przerzucają ciężar dowodzenia niewinności na oskarżonego. Zaprzeczają wszystkim klasycznym zasadom prawa.

Prawo nie może interweniować wobec każdej nieprawości. Teoretycznie wiemy o tym, nie domagając się karania ludzi za świństwa, które nam prywatnie czynią. Chociaż może już niedługo się dowiemy, że w Stanach Zjednoczonych do odpowiedzialności pociągani są ludzie za brak serca czy niewdzięczność. Bo to właśnie Ameryka, której system mógłby być wzorem dla innych, przoduje też w psuciu prawa. To stamtąd przyszedł do nas i „mobbing”, i „molesting”, i to właśnie z tej półki pochodzą zarzuty stawiane dzisiaj Lepperowi.

Sprawa lidera Samoobrony i jego adiutanta jest pouczająca. Nic nie usprawiedliwia wykorzystywania przez nich pracownic i działaczek ich partii. Trudno jednak nie zauważyć, że był to układ, z którego damy te ciągnęły korzyści. Akceptowały go właśnie z tego powodu, a określenie, że były do tego „zmuszone”, jest nadużyciem. Nie było żadnej konieczności, aby w ten sposób budować swoją karierę.

Wymowny jest przykład Anety K. latami ochotnie wypełniającej oczekiwania swoich patronów, której godność została naruszona, gdy jej pozycja na liście wyborczej Samoobrony okazała się nie na miarę jej ambicji. Jej widok w świetle kamer z córeczką na ręku, poszukującej dla niej ojca, mówił o tej kobiecie wszystko. Trudno wyobrazić sobie bardziej skandaliczne i instrumentalne traktowanie dziecka. Równie paskudny jest widok dziennikarskich świętoszków wzruszających się tym cudownym odzyskaniem godności u całej grupki podobnych pań, które dzięki nim zrozumiały, jak bardzo były poniżane.

Sprawa ta pokazuje, jak bardzo owe rozciąganie prawa ułatwia instrumentalne używanie go dla załatwiania osobistych i partyjnych porachunków. Jak bardzo prowadzić może do kompromitacji wymiaru sprawiedliwości i jak łatwo przy jego pomocy pogrążyć osoby niewygodne.Fakt, że tym razem zostało ono użyte do pogrążenia osób niegodnych, nie zwalnia nas z obowiązku protestu. Prawo winno opierać się na fundamencie równości wobec wszystkich. A spaczonego prawa można użyć przeciw każdemu.

Andrzej Lepper był zmorą polskiej polityki i dobrze się stało, że z niej – śmiem twierdzić definitywnie – zniknął. Był człowiekiem, który powinien zostać skazany za pobicie i znieważenie oraz naruszanie porządku publicznego. Podejrzenia wobec niego w sprawie korupcji w Ministerstwie Rolnictwa są poważne. Stosunki panujące w Samoobronie były skandaliczne. Domaganie się usług seksualnych za stanowisko w partii jest obrzydliwe.Podkreślając to wszystko, twierdzę jednak, że proces w tej sprawie przeciw Lepperowi i jego jeszcze bardziej odrażającemu totumfackiemu, Stanisławowi Łyżwińskiemu, nie powinien mieć miejsca. Świadczy bowiem o degeneracji prawa.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?