Andrzej Lepper był zmorą polskiej polityki i dobrze się stało, że z niej – śmiem twierdzić definitywnie – zniknął. Był człowiekiem, który powinien zostać skazany za pobicie i znieważenie oraz naruszanie porządku publicznego. Podejrzenia wobec niego w sprawie korupcji w Ministerstwie Rolnictwa są poważne. Stosunki panujące w Samoobronie były skandaliczne. Domaganie się usług seksualnych za stanowisko w partii jest obrzydliwe.Podkreślając to wszystko, twierdzę jednak, że proces w tej sprawie przeciw Lepperowi i jego jeszcze bardziej odrażającemu totumfackiemu, Stanisławowi Łyżwińskiemu, nie powinien mieć miejsca. Świadczy bowiem o degeneracji prawa.
Działacze Samoobrony są oskarżeni o nadużywanie stanowisk dla wymuszania świadczeń seksualnych od podległych im działaczek i pracowniczek ich partii. Takie praktyki są niemożliwe do zaakceptowania. Czy jednak powinny trafić do sądu i czy powinien ciążyć na nich paragraf?
Prawo musi być ufundowane na moralności, ale nie może jej zastępować. Nie sposób penalizować niektórych nawet radykalnie niewłaściwych postępków, które indywidualnie i zbiorowo powinniśmy potępiać. Elementarny brak współczucia, niewdzięczność, wykorzystywanie ludzi i manipulowanie nimi – wszystko to są zachowania paskudne, ale wciągnięcie ich do kategorii przestępstw podlegających karze prowadziłoby do absurdów.
Nadmierne rozszerzanie prawa powoduje, że staje się ono arbitralne i nieskuteczne. Obecnie proces ten postępuje na Zachodzie, przybierając charakter coraz bardziej ideologiczny. Wyobrażenie, że za pomocą prawa człowiek okiełzna całe zło i niedoskonałość świata, jest kolejną utopią. I jak każda społeczna utopia przybiera niebezpieczny kształt podporządkowywania całej złożoności życia arbitralnie przyjętym formułom racjonalizacyjnym. W wypadku prawnej utopii jej pierwszą ofiarą pada samo prawo, a potem inne instytucje, których funkcje przejmuje wymiar sprawiedliwości. Na początku utopia taka podkopuje obyczaj i moralność.
Widać to również w Polsce, gdy słyszymy, że nie wolno formułować zarzutów przeciw ludziom nieskazanym prawomocnym wyrokiem sądu. Dotyczy to głównie osób na wysokich stanowiskach publicznych, które z zasady wymagają szczególnych kwalifikacji fachowo-moralnych. Postawa taka, niezwykle korzystna dla establishmentu, uniemożliwia opinii publicznej ocenę ludzi pełniących ważne funkcje państwowe, a więc i ich funkcjonowania. Odbiera demokracji jej podstawowe narzędzia.