Prawo prasowe wymaga zmiany. Obecnie obowiązujące było uchwalane w głębokim PRL, w innych realiach politycznych i technologicznych. Niestety, ten temat jest wyjątkowo konfliktowy. Prawo prasowe reguluje działalność mediów, a uchwalają je politycy, którzy przez te media są krytykowani i atakowani. W ten sposób stają się niejako sędziami we własnej sprawie.
15 września Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego organizuje debatę o prawie prasowym, której podstawą mają być trzy projekty: autorstwa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Izby Wydawców Prasy oraz Klubu Parlamentarnego PiS. Tylko pierwszy jest kompletnym projektem całkiem nowej ustawy. Pozostałe dwa skupiają się na nowelizacjach, przy czym IWP prezentuje propozycje najmniej kontrowersyjne, w zasadzie ograniczając się na przystosowaniu starego prawa do nowych warunków rynkowych i technicznych, ale nie zmieniając jego istoty. Warto zatem przyjrzeć się projektom PiS i SDP. Niestety, ich uważna lektura prowadzi do wniosku, że żaden z nich nie powinien być podstawą tworzenia nowego prawa, a wdrożenie proponowanych w nich rozwiązań mogłoby mieć fatalne skutki dla wolności słowa i prasy w Polsce.
Projekt PiS trudno określić inaczej niż jako kuriozalny. Posłowie tej partii skupili się tylko na dwóch aspektach prawa prasowego: kwestii odpowiedzi i naruszenia dóbr osobistych. Znając problematyczne stosunki wielu polityków Prawa i Sprawiedliwości z mediami, nie sposób tak skonstruowanego projektu odczytywać inaczej niż jako próbę nałożenia mediom kagańca i zarazem zapewnienia sobie wygodnej trybuny do wygłaszania partyjnych tyrad.
Instytucja odpowiedzi, jaką w swoim projekcie proponuje PiS, miałaby absurdalne skutki. Przepis został bowiem skonstruowany w taki sposób, że zmuszałby media do publikacji nie tylko sprostowań odnoszących się do faktów, ale także polemik wobec „ocen” zawartych w tekstach. Innymi słowy, jeśli publicysta w swoim komentarzu napisze na przykład, że prezes PiS nosi źle dobrany krawat, polityk tej partii będzie mógł zażądać miejsca na opublikowanie opinii, iż krawat Jarosława Kaczyńskiego jest najpiękniejszy na Wiejskiej.
Mało tego – projekt zastrzega wprawdzie, że odpowiedź nie może być dłuższa niż materiał, którego dotyczy, ale zaraz dodaje, że ograniczenia tego się nie stosuje, jeśli nie spowoduje to „nadmiernych utrudnień lub kosztów”. A co to są „nadmierne utrudnienia i koszty” i kto miałby oceniać, czy takie są? Nie wiadomo. PiS stworzyło przepis, który pozwalałby na każdą negatywną ocenę jego działań odpowiadać wielostronicowymi elaboratami. Redaktorzy naczelni musieliby stworzyć specjalne dodatki poświęcone wyłącznie „odpowiedziom” polityków na negatywne oceny ich dotyczące.