Emocje Jana Żaryna wyrażone w artykule [link=http://www.rp.pl/artykul/9157,297804_Zaryn__Przykrywanie_prawdy_klamstwem__.html" "target=_blank]„Przykrywanie prawdy kłamstwem”[/link] („Rz” z 29.04.2009) są tak wielkie, że bardzo utrudniają merytoryczną dyskusję. Jak twierdzi, to ja dokonałem „wykluczenia”, a zatem „kończy się możliwość dialogu”. Dokonuję tych niecnych czynów jako przedstawiciel „liberalnego centrum”, które – jak rozumiem – dominowało w IPN do 2006 r. i „chcę wziąć odpowiedzialność za całą przestrzeń demokratycznego państwa”. Aby odpowiednio pokazać grozę owego „liberalnego centrum”, Żaryn przypomina nazwiska innych wykluczonych – literatów i pisarzy – w PRL. Tym samym staję się prawie spadkobiercą stalinistów i uczestnikiem rozgałęzionego spisku.
Kto kogo wyklucza, o tym niżej. Zacznijmy jednak od dr. hab. Żaryna, który sam zaznacza, że pracuje w IPN od 2000 r. i pod rządami „liberalnego centrum” mógł prowadzić swoje badania. Zajmował się m.in. powojenną historią podziemnego Stronnictwa Narodowego. Pracy wprawdzie nie ukończył, ale gdyby książkę napisał, to z pewnością wydałby ją pod „logo IPN”. I to mimo ostrych rozbieżności ocen i poglądów, które nie były tajemnicą.
Miałem okazję ostro polemizować z Żarynem na temat powojennej historii Kościoła („Pamięć i Sprawiedliwość” 2005, nr 1), ale wówczas możliwość dialogu się nie kończyła, choć był on bardzo trudny. Wcześniej nie przysłużyłem się „wykluczeniu” Żaryna jako recenzent jego pracy habilitacyjnej, choć miałem i mam do niej wiele uwag krytycznych.
Skoro Żaryn pisze o „wykluczeniu”, trzeba zapytać, jak to się stało, że z BEP pod jego rządami musieli odejść prawie wszyscy doktorzy promowani przez prof. Tomasza Strzembosza. Dotyczy to nie tylko dr. hab. Grzegorza Motyki (którego Żaryn nie dopuścił do udziału w konferencji naukowej, rzecz bez precedensu w wolnej Polsce), ale całego rzędu wybitnych badaczy, specjalistów epoki lat 40. Odchodzili, bo czuli się zmuszeni do odejścia, poddani różnego rodzaju szykanom. Może zechcą sami zabrać głos na ten temat. Można zapytać, dlaczego kilku świetnych badaczy zatrudnionych w IPN, choć nadal tam pracuje, usunęło się w cień. Nazwisk nie wymienię, by im nie szkodzić.
[srodtytul]Prawicowe przechylenie IPN[/srodtytul]