Człowiek z solidarnościową kamerą

Marian Terlecki, człowiek o ogromnym telewizyjnym talencie, nie trafił na swoje czasy – zmarłego byłego prezesa TVP i producenta filmowego wspomina publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 10.01.2010 23:53

Człowiek z solidarnościową kamerą

Foto: Fotorzepa

Na zjeździe „Solidarności” w gdańskiej hali Olivia w 1981 roku ekipa reporterska z solidarnościowymi naklejkami na kamerach była sensacją. Dawała nadzieję na rychłe powstanie – jak to wtedy mówiono – „naszej telewizji”. Byłem zafascynowany wizją konkurencyjnego programu informacyjnego, który rzuciłby wyzwanie komunistycznemu Dziennikowi TV z całym jego zakłamaniem. Szybko dowiedziałem się, że pomysłem na Agencję Telewizyjną Solidarność „kręci” Marian Terlecki. Ale próby zbliżenia się do jego ekipy – a to był chyba listopad 1981 roku – spaliły na panewce.

[srodtytul]Mieszkaniec wyspy wolności[/srodtytul]

Po 13 grudnia Terlecki uratował przed SB sprowadzone z Zachodu wyposażenie studia telewizyjnego. Gdańska ulica opowiadała sobie krzepiące legendy o tym, jak udało się schować przed SB cały telewizyjny wóz transmisyjny. A Marian Terlecki bardzo długo ukrywał się jako członek solidarnościowego podziemia. Aresztowany w 1985 roku, został oskarżony o „kradzież kamery” – tak określono ukrycie sprzętu telewizyjnego przed bezpieką. Terlecki spędził za kratami 16 miesięcy.

Do pomysłu utworzenia solidarnościowej telewizji wrócił około 1987 roku, niedługo po zwolnieniu z więzienia. Wtedy to zaczął tworzyć przy gdańskiej Kurii Biskupiej dziś już będące legendą Video Studio Gdańsk. To był tylko zalążek niezależnej telewizji, ale w studiu produkowano ciekawe filmy dokumentalne, choćby reportaże o Stefanie Kisielewskim czy dokument o księdzu Jerzym.

Montażownie usytuowane były na stryszku plebanii kościoła Mariackiego w Gdańsku. Odwiedzający to miejsce – a byłem wśród nich – oglądali z nabożnym podziwem studio, a jego ekipę na czele z Terleckim traktowali z zazdrością jako mieszkańców barwnej wyspy wolności w szarzyźnie końca lat 80.

Bliżej poznałem tę ekipę w 1988 roku. Z Video Studio Gdańsk rozpocząłem współpracę w czasie majowego strajku w Stoczni Gdańskiej. Filmowe relacje ze strajku autorstwa Leszka Dziumowicza i Piotra Bikonta były hitem firmy Terleckiego. Potem ta sama ekipa – jako jedyna niezależna polska telewizja – filmowała obrady Okrągłego Stołu.

[srodtytul]Prezes z parasolem[/srodtytul]

W 1991 roku, niedługo po wygranej Lecha Wałęsy w wyborach prezydenckich, Terlecki został prezesem TVP na Woronicza. W maju zadzwonił do mnie i do Jacka Kurskiego – zaproponował nam udział w kursie telewizyjnym Jeana Offredo z francuskiej Antenne2. A już w lipcu Marian podjął ryzyko – staliśmy się z Kurskim autorami politycznego programu reporterskiego pod tytułem „Refleks”.

Prezes TVP trzymał nad nami parasol ochronny – dzięki niemu mogliśmy bezkarnie narażać się wielkim ówczesnej polityki, na przykład filmując randez vous Adama Michnika z Jerzym Urbanem. Terlecki, jego zastępca Marek Markiewicz i ówczesny szef Jedynki Jarosław Gugała brali na siebie awantury z politykami rozdrażnionymi naszą dziennikarską niezależnością.

Pod koniec 1991 roku Marian Terlecki musiał odejść z TVP. Zdymisjonował go premier Jan Krzysztof Bielecki za incydent z prowadzeniem samochodu po alkoholu.

Marian wygrzebał się z życiowego dołka. Współtworzył TV Puls i zajął się produkcją telewizyjną oraz filmową. Jego najbardziej znaną produkcją był „Prymas. Trzy lata z tysiąclecia” w reżyserii Teresy Kotlarczyk. Przez dłuższy czas przymierzał się do realizacji „Krzyżaków” w reżyserii Bogusława Lindy, według scenariusza Cezarego Harasimowicza – ale na ten projekt nie udało się zgromadzić funduszy.

Terlecki, człowiek o ogromnym telewizyjnym instynkcie, nie trafił na swoje czasy. Gdyby w 1981 roku miał szansę na stworzenie niezależnej telewizji, może dziś mówilibyśmy, że odszedł jeden z największych telewizyjnych bossów. Nie miał też większych szans na początku lat 90. – wtedy polityczna pogoda sprzyjała ludziom z innej bajki. Pozostało mu walczyć z uporem o utrzymanie się na trudnym rynku producenckim. O tym, ile zdrowia go to kosztowało, świadczyć może jego przedwczesna śmierć w ostatni piątek.

Na zjeździe „Solidarności” w gdańskiej hali Olivia w 1981 roku ekipa reporterska z solidarnościowymi naklejkami na kamerach była sensacją. Dawała nadzieję na rychłe powstanie – jak to wtedy mówiono – „naszej telewizji”. Byłem zafascynowany wizją konkurencyjnego programu informacyjnego, który rzuciłby wyzwanie komunistycznemu Dziennikowi TV z całym jego zakłamaniem. Szybko dowiedziałem się, że pomysłem na Agencję Telewizyjną Solidarność „kręci” Marian Terlecki. Ale próby zbliżenia się do jego ekipy – a to był chyba listopad 1981 roku – spaliły na panewce.

Pozostało 86% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?