Reklama

Nihilizm, czyli kondycja nasza

Projekt nowoczesności musi oznaczać bezpowrotne zniszczenie dotychczasowego ładu – o książce Mateusza Wernera pisze publicysta „Rz”

Publikacja: 05.02.2010 00:41

Nihilizm, czyli kondycja nasza

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Książka Mateusza Wernera „Wobec nihilizmu. Gombrowicz. Witkacy” ujmuje nihilizm jako stan naszej cywilizacji, konsekwencję nowoczesności, czyli emancypacji człowieka. Deklaracja Nietzschego: „Bóg umarł”, nie odnosi się do utraty wiary, ale śmierci cywilizacji ufundowanej na zaufaniu do mądrości świata, którego zwieńczeniem był Bóg.

Ład natury, porządek społeczny, moralność i poczucie piękna układały się w logiczny ciąg wynikania, czego gwarantem był byt najwyższy stanowiący miarę wszystkiego. Zakwestionowanie jego istnienia, „uwolnienie” człowieka, przyniosło konsekwencje, których ujawnienie zajęło nieco czasu. W miarę jego upływu optymistyczny projekt człowieka-boga, który przetwarza rzeczywistość na swój obraz i podobieństwo, odsłonił bezradność pozbawionego punktów odniesienia, niedefiniowalnego bytu ludzkiego, który egzystuje w martwym, odczarowanym świecie. Wyemancypowany rozum, światło i siła sprawcza nowego, wspaniałego świata ukazał swoją niesamowystarczalność i instrumentalny charakter, który powoduje, że używać go można w dowolnym celu.

Werner analizuje historię nihilizmu, który swoją samoświadomość uzyskiwać zaczyna w niemieckim romantyzmie. Oczywiście nihilistyczny syndrom pojawia się na Zachodzie dużo wcześniej. Stały towarzysz europejskiej kultury, acedia czyli apatia, której inną twarzą, jest melancholia wynikająca z poczucia obcości świata i powodowanej tym bezradności człowieka, filozoficzną wykładnię zyskuje w myśli Pascala kontynuowanej przez Kierkegaarda.

Przed nicością osaczającą obu tych myślicieli ratuje namiętna wiara w transcendentnego, niepoznawalnego Boga, ale jak łatwo ich postawę przekształcić w nihilizm, pokazują dzieje współczesnego egzystencjalizmu.

Swoją drogą pierwiastek nihilizmu w kulturze Zachodu już od starożytności niesie gnostycyzm, który odrzucał świat jako dzieło złego demiurga i zakładał zdolność człowieka do samozbawienia. Znaczenie tego nurtu dla współczesności najmocniej akcentuje – nie używając raczej kategorii nihilizmu – Eric Voegelin. O tym Werner nie pisze.

Reklama
Reklama

[srodtytul]W pułapce nowoczesności[/srodtytul]

Pokazuje natomiast, że zarówno oświecenie, jak i romantyzm zmagały się z pułapką nowoczesności, a więc projektu absolutnego, ludzkiego samostanowienia, pułapką, którą Werner nazywa „węzłem”. Projekt nowoczesności w punkcie wyjścia musi oznaczać bezpowrotne zniszczenie dotychczasowego ładu, aby podjąć przedsięwzięcie, które nie ma gwarancji powodzenia, a z czasem obarczone zostaje coraz większym ryzykiem klęski. Od wielkich systemów Immanuela Kanta i Johanna Gottlieba Fichtego po zbanalizowany, zadowolony z siebie nihilizm dzisiejszy w wydaniu Richarda Rorty’ego i współczesnej kultury masowej.

Większą część książki zajmuje konkretne zderzenie z nihilizmem na gruncie kultury polskiej XX wieku. Werner pokazuje to poprzez twórczą strategię jej dwóch wielkich postaci: Witolda Gombrowicza i Stanisława Ignacego Witkiewicza – Witkacego.

[srodtytul]Człowiek jako społeczne zwierzę [/srodtytul]

Obydwaj są świadomi stanu współczesnej cywilizacji. Dla Witkacego jej demokratyzacja, umasowienie i pragmatyzm powodują zatratę fundamentalnego doświadczenia człowieka, jakim jest „tajemnica istnienia”, poprzez którą objawia się „jedność w wielości”. W efekcie trywializacji istnienie ludzkie pogrąża się w „zbydlęceniu”. W ujęciu Wernera Witkacy jest Don Kichotem, który całe swoje życia, aż po samobójstwo, organizuje i podporządkowuje oporowi przeciw nieuniknionym – zdaniem autora „Nienasycenia” – procesom przekształcającym istotę człowieka, aby sprowadzić go do roli społecznego zwierzęcia.

Gombrowicz podejmuje bardziej złożoną grę ze współczesnością. Akceptuje ją w wymiarze destrukcji naiwnych mitologii pętających ludzką – „moją” – wolę. Jednocześnie podważa kreowane przez nią nowe mity. W przeciwieństwie do Witkacego, który rozpoznaje się jako filozof i, jako taki, wraz ze swoim systemem domaga się uznania, Gombrowicz jest myślicielem antysystemowym, pisarzem, beletrystą podważającym wszelkie spójne konstrukcje w imię żywiołu życia i osobniczej woli, która jest dla niego jedynym jądrem człowieczeństwa.

Reklama
Reklama

Jednocześnie, wskazuje Werner, Gombrowicz odczuwa siłę ciążenia rzeczywistości, która nie jawi mu się jako bierna, poddająca się dowolnym manipulacjom materia. Tkwiące w niej, nierozpoznawalne do końca siły odsyłają do radykalnie odmiennego światopoglądu. Szkoda, że Werner nie poświęcił więcej miejsca temu, późnemu Gombrowiczowi, którego coraz ostrzejsza krytyka nowoczesności nie wynikała przecież z postępującej z wiekiem zmiany temperamentu. Mógłby przy okazji zrezygnować z niektórych popisów erudycyjnych i analiz tudzież polemik z tekstami i poglądami, które nie zawsze na to zasługują.

To jednak rzeczy mniej ważne wobec głównych analiz dowodzących wartości książki Wernera. Najbardziej brawurowa jest jej część ostatnia: „Dygresja na koniec”, która w syntetycznym skrócie odsłania porażkę projektu nowoczesnego. Urzeczywistnienie jego celów. „Jeśli ma przyjść, to przyjdzie skądinąd” – kończy autor.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Polacy wychodzili sobie defiladę w Święto Wojska Polskiego. Nieprawdą jest, że czci się wyłącznie porażki
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Piąta rocznica wielkich protestów. Co się dzieje na Białorusi?
Opinie polityczno - społeczne
Największe kłamstwo wyboru Karola Nawrockiego. PiS sprzedaje nową narrację
Opinie polityczno - społeczne
Pracownicy: Działania dyrektora Ruchniewicza budzą nasze poważne wątpliwości
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: W Sejmie PiS pokazało butę i arogancję. Czy triumfalizm i pycha ich zgubią?
Reklama
Reklama