Wytrych pojednania

Pragnienie rozwiązania konfliktów nie powinno stanowić alibi dla braku realizmu politycznego ani dla naiwności w rozumieniu mentalności władzy rosyjskiej i władzy w ogóle – pisze filozof społeczny

Publikacja: 20.05.2010 02:25

Wytrych pojednania

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Red

Wobec smoleńskich gestów solidarności myśl o nadarzającej się możliwości polsko-rosyjskiego pojednania stała się ostatnio jednym z najbardziej absorbujących media tematów. Oto bracia Słowianie, rozdzieleni wielowiekową waśnią, stoją przed historyczną szansą zburzenia dzielącego ich muru. Podekscytowanie udzieliło się wielu autorom.

Głos zabrali również przedstawiciele młodego pokolenia polskich filozofów i teologów. W tekście „Droga do pojednania” Sebastian Duda i Jarosław Makowski przedstawili przenikliwą koncepcję pojednania i – jak przystało na poważnych myślicieli – wskazali na fakt, który umknął wielu komentatorom, że sprawa ta leży właściwie wyłącznie w naszych rękach, a konkretnie – w rękach episkopatu Polski.

Dlatego też zaproponowali, czy też może zwrócili uwagę episkopatowi na tę szansę, domagając się bardziej konkretnych kroków. Choć docenili subtelność wypowiedzi kardynała Dziwisza, to w podsumowaniu uznali ją za niewystarczającą. Ich zdaniem episkopat powinien zdobyć się na bardziej profetyczny gest, który upragnione pojednanie uczyniłby faktem. Konkretnie: powinien zaprosić patriarchę Moskwy i biskupów prawosławnych 26 sierpnia 2010 r. do Częstochowy, by ci przed ikoną Jasnogórskiej Pani odprawili liturgię św. Jana Chryzostoma.

Nie wiem, czy episkopat zauważy tę skromną, ale za to szczegółową propozycję autorów, dla których pojednanie jest na wyciągnięcie ręki. Władze Kościoła mogą nie zwrócić uwagi na postulat również dlatego, że zawiera on pewne punkty problematyczne.

Wzajemne zaproszenia, gesty szacunku i praca przy budowaniu mostów są oczywiście wskazane. Ale apel o rychłe pojednanie, który bazuje na swoistym rozumieniu procesów historycznych i mentalnych, może nieco zaskakiwać i dziwić. A nikt nie wie tak dobrze jak filozofowie, do czego zdziwienie prowadzi. W kontekście płomiennego apelu o pojednanie zastanawia fakt, że autorzy tak wiele obiecują sobie po geście ewentualnego zaproszenia patriarchy Moskwy, a ponadto, że tak dobrze orientują się w tym, jak taki gest powinien wyglądać. Ale oprócz nutki arogancji tekst zdradza poważniejsze mankamenty.

Pierwszy z nich pojawia się przy pytaniu, czy po tylu gestach współczucia ze strony Rosjan „ciągle mamy prawo domagać się od nich nieustannego okazywania skruchy”? Autorzy, bądź co bądź przyzwyczajeni do dyskursu filozoficznego, nie zdają chyba sobie sprawy z charakteru sporu czy konfliktu, jaki istnieje między Moskwą a Warszawą.

Naturalnie wciąż czekamy na udostępnienie archiwów na temat Katynia, ale nasz spór nie dotyczy wyłącznie historii czy uprzedzeń wobec braci-Słowian. Znamy rosyjską gościnność, lepiej niż inni rozumiemy otchłań nostalgii „słowiańskiej duszy” i przekonaliśmy się ponownie o uczuciowej więzi, która z natury rzeczy jest nam dużo bliższa niż ta, która łączy nas z zachodnimi sąsiadami.

Problem mamy jednak z działaniami władzy, a Rosja to przede wszystkim władza; a dokładniej – problemy są jak najbardziej współczesne i dotyczą polityki bezwzględnego realizowania swoich interesów, nierzadko kosztem Polski. Dla Rosji Polska jest krajem „przy drodze”do Europy. Polityka zamykania rynków i próby obejścia Polski były stosowane już w okresie międzywojennym. Dlatego problemy z restrykcjami w handlu, z dostawami gazu, z budową rurociągu, z tarczą antyrakietową są stale aktualne.

Czy możemy również nie zauważać działań, które poniekąd nie dotyczą nas wprost i które władze Rosji nazywają wewnętrznymi sprawami, jak zrównanie z ziemią Czeczenii, niedawny atak na Gruzję, nieustanne próby podporządkowania sobie naszych bezpośrednich wschodnich i bałtyckich sąsiadów, regularne dławienie wolności słowa, kompromitowanie i znikanie dysydentów – żeby wymienić niektóre?

Z kim zatem mamy się bratać: z narodem czy z państwem? I na jakie kompromisy pójść?

Entuzjaści pojednania nie powinni odmawiać nikomu prawa do sceptycyzmu czy daleko idącej ostrożności, a szczere pragnienie rozwiązania konfliktów nie powinno stanowić alibi dla braku realizmu politycznego, dla naiwności w rozumieniu mentalności władzy rosyjskiej i władzy w ogóle. W polityce nie ma sentymentów. Szanuje się tych, którzy są silni, którzy lepiej niż my uprawiają grę polityczną i gospodarczą. Pojednanie między narodami nie może abstrahować od tego kontekstu.

Oczywiście gesty ze strony władz Rosji powinny zostać docenione. Być może Rosja rozważa nową alternatywę w stosunkach z Polską?

Z pewnością trzeba wykazać dobrą wolę, ale i ostrożność – w pełnym tego słowa znaczeniu. Ponadto w wieku globalizacji, w którym pojawiają się ponadnarodowe problemy, tylko nieodpowiedzialni przywódcy zignorowaliby konieczność współdziałania. Jednak wbrew rozbudzanym nadziejom, nasze pole manewru jest dość ograniczone.

[srodtytul]Alibi dla naiwności[/srodtytul]

Zastanowić powinien fakt, że o bezwarunkowe pojednanie nie upominają się Rodziny Katyńskie albo organizacje sybiraków. Nie przypuszczam, żeby żywili nienawiść do dawnych wrogów. O swoim cierpieniu nie mówią w kategoriach odwetu, ale dopominają się prawdy, a wobec słów o zgodzie wykazują powściągliwość.

Zbigniew Herbert w „Przesłaniu Pana Cogito” napisał: „I nie przebaczaj, zaiste nie w twojej mocy przebaczać w imieniu tych, których zdradzono o świcie”. Jestem jak najbardziej za przebaczeniem, ale nie w czyimś imieniu i nie takim, które nic nie kosztuje.

Kosztować powinno nas najpierw poznanie historii tych, „których zdradzono o świcie”, tych, którzy też mieli marzenia i chcieli żyć normalnie, nowocześnie, ale los postawił ich wobec dramatycznego wyboru między własnym szczęściem a poświęceniem. 14-letnia harcerka, która pełniła wartę przy trumnie prezydenta Kaczorowskiego, mówiła później, że przez to wydarzenie zrozumiała, iż „my musimy to robić”, tzn. musimy kontynuować to, czemu tylu naszych przodków poświęciło życie.

Można być zmęczonym martyrologią. Można bezrozumnie nią szafować. Ale uleczenie nie przychodzi przez wyparcie, tylko przez zmierzenie się z własną historią i z sobą. Tożsamość narodowa potrzebuje najpierw namysłu, konfrontacji z własną przeszłością, by później stworzyć coś nowego, nowoczesnego, odważnego, naszego. Inaczej przypominamy idealnego konsumenta, tj. beztroskiego i ufnego, który w dodatku poczucie szczęścia zawdzięcza amnezji. Filozofowie powinni docenić znaczenie historii.

[srodtytul]Najpierw żal za grzechy i ekspiacja[/srodtytul]

Drugi mankament dotyczy odwołania się do orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 r. i słów: „Przebaczamy i prosimy o wybaczenie”. Narzucające się podobieństwo, zanim zostanie podchwycone, powinno zostać ocenione w kontekście ówczesnej sytuacji.

W latach 60. Niemcy były upokorzone, miały świadomość klęski, wyparły się ideologii faszystowskiej i czyniły znaczące gesty pojednania, np. w stosunku do Żydów. Okazywanie skruchy wobec ofiar Holokaustu trwa zresztą do dzisiaj, ale same ofiary i ich potomkowie raczej nie sugerują, że może już wystarczy. Byłoby to czymś kuriozalnym, biorąc pod uwagę ciężar zbrodni.

W tym kontekście pojedyncze i wysoce dezawuowane wypowiedzi władz Rosji należą do innej kategorii. Realizm religijny, w odróżnieniu od religijnego kwietyzmu, głosząc przebaczenie, wymienia jednym tchem konieczność uznania prawdy, żal za grzechy i ekspiację. Podobnie jak autorzy tekstu bardzo chciałbym doczekać pojednania polsko-rosyjskiego, ale realnego, szanującego godność obu stron. A nie fikcyjnego, bo fikcja deprawuje.

Gest polskich biskupów z okresu Soboru Watykańskiego II, choć z pewnością podyktowany pragnieniem pojednania, był też wyzwaniem rzuconym komunistycznym władzom Polski, które zamierzały izolować nasze kraje. Czy zatem ponowiony gest, tym razem pod adresem Rosji, miałby znaczący ciężar gatunkowy?

Droga do pojednania nie powinna być jedynie pielgrzymką ofiar na Wschód, ale spotkaniem pomiędzy. Zresztą, obiecując sobie wiele po gestach, trzeba najpierw odpowiedzieć na pytanie: w jakim sensie nastąpiło pojednanie polsko-niemieckie?

[srodtytul]Przerzucanie odpowiedzialności[/srodtytul]

Trzeci mankament jest konsekwencją dwóch pierwszych. Promowanie idei pojednania przy jednoczesnym ignorowaniu kontekstu gospodarczo-politycznego prowadzi do lekceważenia znaczenia polityki w ogóle.

„Droga do pojednania z pewnością nie wiedzie przez politykę” – piszą autorzy. Filozofowie i teolodzy widzą świat przez pryzmat idei, duchowych zależności i odruchów serca prostych ludzi. To spojrzenie mnie również jest bliskie, ale nie jest ono wystarczające. Widziana z jednej tylko perspektywy polityka jest zbyt powierzchowna i zbyt skorumpowana, by mogła odegrać jakąkolwiek rolę.

No cóż, nie negując wartości gestów i symboli, chciałbym zauważyć, że taka bezwartościowa polityka może czasem odnieść jakiś skutek. Np. w Irlandii Północnej dopiero zaangażowanie czołowych polityków z Londynu i realne reformy społeczno-polityczne uspokoiły sytuację. Wcześniejsze zaangażowanie protestantów i katolików w pracę np. centrów pojednania, choć dla wielu miało duże znaczenie, nie zapobiegło spirali przemocy. Same działania polityczne nie wystarczą, ale zrzucanie teraz zadania pojednania wyłącznie na barki episkopatu oznacza chyba przecenienie zarówno realnych możliwości Kościoła, jak i własnej dyscypliny akademickiej. Trudno wskazać w historii jakiś przykład pojednania między skłóconymi krajami bez mediacji politycznej.

I ostatnia rzecz. Na końcu opublikowanego tekstu autorzy kierują wezwanie do samego Boga, w formule tyleż uroczystej, co dramatycznej deklarując, że jeśli chrześcijanie nie wywiążą się teraz z misji pojednania, to Bóg może o nas zapomnieć. Przypomina to słowa, jakie wypowiedziała pani Izabela Sariusz-Skąpska, córka zmarłego prezesa Federacji Rodzin Katyńskich, w czasie uroczystości pogrzebowych. To chyba najbardziej wstrząsające wyznanie, jakie człowiek może zadeklarować przed Bogiem w obliczu utraty swoich najbliższych, o których nie chce i nie ma prawa zapomnieć. Jednocześnie dla człowieka wierzącego jest to wyznanie tyleż przerażające, co mające charakter ślubowania, warunkujące Bożą pamięć pamięcią o ofiarach.

W takim kontekście słowa te są zrozumiałe. Przytoczenie ich w innym kontekście, który w przeciwieństwie do pamiętania czy przebaczenia nie jest zależny tylko od nas, jest nadużyciem. Dlatego, panowie, tak jak szanuję to, co robicie i piszecie, w tym punkcie przyjmuję, że mówicie za siebie.

[ramka][srodtytul]Pisali w opiniach[/srodtytul]

[b]Jarosław Makowski, Sebastian Duda[/b]

[i][b][link=http://www.rp.pl/artykul/9157,473666_Droga_do_pojednania.html]Droga do pojednania[/link][/b][/i]

Po smoleńskiej tragedii polscy biskupi powinni zaprosić na Jasną Górę patriarchę Moskwy, aby odprawił przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej prawosławną liturgię

[i]10 maja 2010[/i][/ramka]

[i]Autor jest duchownym katolickim, jezuitą. Wykłada filozofię społeczną w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum w Krakowie[/i]

Wobec smoleńskich gestów solidarności myśl o nadarzającej się możliwości polsko-rosyjskiego pojednania stała się ostatnio jednym z najbardziej absorbujących media tematów. Oto bracia Słowianie, rozdzieleni wielowiekową waśnią, stoją przed historyczną szansą zburzenia dzielącego ich muru. Podekscytowanie udzieliło się wielu autorom.

Głos zabrali również przedstawiciele młodego pokolenia polskich filozofów i teologów. W tekście „Droga do pojednania” Sebastian Duda i Jarosław Makowski przedstawili przenikliwą koncepcję pojednania i – jak przystało na poważnych myślicieli – wskazali na fakt, który umknął wielu komentatorom, że sprawa ta leży właściwie wyłącznie w naszych rękach, a konkretnie – w rękach episkopatu Polski.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?