Na dłuższą metę równie ważnym efektem wyborów prezydenckich 2010 co zwycięstwo Bronisława Komorowskiego – zwycięstwo, które przyjmuję z uczuciem zadowolenia i ulgi – jest metamorfoza PiS wynikająca ze strategicznej decyzji Jarosława Kaczyńskiego o odejściu od linii politycznej, którą skrótowo można nazwać linią IV RP. Metamorfoza ta, wymuszona przez dość racjonalną kalkulację polityczną dokonaną przez prezesa PiS w kontekście tych konkretnych wyborów, będzie miała skutki długofalowe, obejmujące niewątpliwie także wybory parlamentarne 2011, a także scenę polityczną, która się wyłoni po wyborach 2011.
W konsekwencji utworzy się nowa konstelacja polityczna – z dwiema partiami lewicowymi (lewicowo-liberalnym SLD i lewicowo-tradycjonalistycznym PiS), z hegemonistyczną partią umiarkowanie prawicową o coraz bardziej nieostrym programie (PO) i z luką na prawicy tradycjonalistyczno-wolnorynkowej. Ta ostatnia luka zresztą mnie specjalnie nie martwi, ale ponieważ natura, także polityczna, nie znosi próżni, to prędzej czy później możemy się spodziewać ugrupowania na wzór amerykańskiego „Tea Party”, które zechce zagospodarować to właśnie miejsce.
W amerykańskich naukach politycznych wśród badaczy zajmujących się wyborami prezydenckimi istnieje pojęcie „wyborów przegrupowujących” (realignment elections). To wybory o szczególnym, przełomowym znaczeniu. Ich ważność nie polega wszakże na tym, kto je wygrał, ale na tym, że są one znakiem fundamentalnego przebudowania dotychczasowych konfiguracji i koalicji politycznych.
[srodtytul]Preludium do 2011[/srodtytul]
Wydaje mi się, że takie przemeblowanie sceny politycznej nastąpiło właśnie teraz w Polsce w wyniku wolty Jarosława Kaczyńskiego, odrzucającego cały zestaw pojęć i haseł IV RP jako legitymizującą podstawę PiS. Dziś kluczowe pytanie dotyczy tego, czy przemiana PiS z partii zapiekłej, małostkowej, podniecającej się brudami przeszłości w umiarkowaną partię lewicowo-tradycjonalistyczną (łączącą mocny program socjalno-roszczeniowy z tradycjonalizmem obyczajowo-prawnym i niechęcią do świeckości państwa) na trwałe przemebluje polską scenę polityczną i przygotuje grunt pod nowy krajobraz polityczny, w którym odbędą się najbliższe wybory parlamentarne.