Dwa teksty zawierające w tytule nazwisko profesora Balcerowicza ukazały się ostatnio w „Rzeczpospolitej" – artykuły Michała Karnowskiego „Balcerowicz pokonany" oraz Dominika Zdorta „Fałszywy mit profesora Balcerowicza". Choć wymienieni autorzy ze sobą polemizują, to łączy ich, ujmijmy to eufemistycznie, wielka emocjonalna niechęć do osoby profesora oraz systemu OFE. Brakuje za to odniesienia do centralnego punktu sporu, który Balcerowicz toczy z rządem.
Błędne założenie
Oba teksty opierają się na błędnym założeniu. Zarówno Karnowski, jak i Zdort przyjmują, że ZUS i OFE to dwa podmioty, które można ze sobą bezpośrednio porównywać. Pierwszy autor na tym gruncie rozwija dalej swoją tezę. Twierdzi, że ponieważ w takiej konfrontacji z ZUS OFE uległy, to padł „mit o wyższości prywatnej własności nad państwową". Z kolei Zdort, chcąc uniknąć konkluzji swojego poprzednika, argumentuje, że OFE tak naprawdę nie są prywatne, więc ich porażka niczego odnośnie do niższości własności prywatnej nie dowodzi.
Problem polega jednak na tym, że to, czy system emerytalny jest kapitałowy, czyli opierający się na inwestowaniu składek ubezpieczonych, czy też repartycyjny, czyli polegający na wypłacaniu emerytur z bieżących składek, jest niezależne od formy sprawowania zarządu. Spokojnie można wyobrazić sobie system kapitałowy, w którym składki inwestowane są przez państwowy fundusz oraz system repartycyjny, gdzie wypłatami administruje wybrany w przetargu prywatny podmiot.
W takim systemie ten sam „sens" miałaby reforma Rostowskiego. Gdyby wtedy obniżono składkę na państwowy fundusz kapitałowy i przekierowano ją do prywatnego ZUS, to czy któryś z autorów dostrzegłby dowód na wyższość prywatnego nad publicznym?
Pominięcie tego fundamentalnego rozróżnienia zaciemnia obraz sytuacji, z góry stawiając OFE w niekorzystnym świetle pod względem kosztów działalności. Nawet bowiem nieefektywna, zbiurokratyzowana instytucja państwowa lepiej poradzi sobie z prostym zadaniem niż podmiot prywatny postawiony przed znacznie trudniejszym problemem.