Nie rozumiem, dlaczego konflikt władz litewskich z mniejszością polską na Litwie urósł do takich rozmiarów. W końcu nawet Czesław Okińczyc, jeden z najbardziej znanych na Litwie działaczy mniejszości polskiej, przyznaje, że tak powszechnie dyskutowana ostatnio reforma oświaty na Litwie jest potrzebna. To przecież nienaturalne, że język litewski jest zdawany w tych polskojęzycznych szkołach jako język obcy. Zdawany w dodatku przez obywateli litewskich. To absurd, co przyznają nawet niektórzy przedstawiciele polskiej mniejszości. Jednak wspomniana reforma nie może być wprowadzana bez tzw. okresu przejściowego. Czesław Okińczyc słusznie twierdzi, że nowa ustawa powinna wejść w życie nie za dwa lata, ale za sześć.
Jaka polskość, jaka lituanizacja?
Polacy często powołują się na statystyki, które wskazują, że absolwenci prowadzonych przez nich szkół średnich częściej niż ich litewscy koledzy dostają się na litewskie uczelnie. Świadczy to o tym, że świetnie znają język litewski. W czym więc problem, dlaczego protestują przeciwko temu, by wykładać kilka przedmiotów w tym języku?
Myślę, że intencje tej ustawy – aby Polacy lepiej poznali język litewski, mieli ułatwiony dostęp do studiów, łatwiej mogli znaleźć pracę – są słuszne i trzeba je wziąć pod uwagę przy okazji tego sporu.
Tym samym nie zgadzam się z Waldemarem Tomaszewskim, przewodniczącym Akcji Wyborczej Polaków na Litwie i posłem do Parlamentu Europejskiego, który powiedział, że decyzja o przyjęciu tej ustawy była decyzją polityczną litewskich władz. Tomaszewski to polityk, który zrobił wszystko, by doszło do konfliktu, a nie porozumienia. Ocenia stan mniejszości polskiej na Litwie tak, jakby byli to nie obywatele litewscy, ale polscy, których władze Rzeczypospolitej Polskiej zapomniały zabrać Litwie. Przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie sądzi tym samym, że rejon wileński musi być polskojęzyczny, i to Litwini muszą się tu integrować z Polakami. To pozycja ewidentnie endecka, nacjonalizm początku XX stulecia.
Pojawiają się po stronie polskiej głosy, że ta reforma ma zniszczyć ostatni bastion polskości na Wileńszczyźnie. Mówi się nawet o zagrożeniu lituanizacją. Ale co rozumiemy pod pojęciem "lituanizacja"? Co ma na myśli, mówiąc o lituanizacji, opozycja polsko-litewska, a co władze litewskie? Trzeba dziś szukać nowych formuł współpracy i zadać sobie pytania, jak powinna wyglądać integracja, o jakiej lituanizacji i jakiej polskości mówimy. Dobrym rozwiązaniem dla polskiej mniejszości, ale i dla samych Litwinów, byłoby nawiązanie do tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego, zakładającej równouprawnienie i współistnienie.