Donald Tusk i agencje ratingowe - Igor Janke

Premier wie, że w obecnej kryzysowej sytuacji kartka wyborcza ma drugorzędną wagę, jedyne realne znaczenie mają zaś instytucje finansowe. Tylko one mogą zmieść polski rząd – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej"

Aktualizacja: 29.11.2011 07:08 Publikacja: 28.11.2011 19:30

Igor Janke

Igor Janke

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Jeszcze nigdy w historii III Rzeczypospolitej premier polskiego rządu nie miał tak komfortowej sytuacji politycznej, by móc rządzić tak, jak ma na to ochotę. W kraju nie grozi mu nic. Opozycji praktycznie nie ma. PiS się dzieli, SLD ledwo zipie. Prezydent raczej będzie wspierał rząd. Tak dobrze nie miał do tej pory żaden gabinet, może poza ekipą Tadeusza Mazowieckiego, która w tamtym niezwykłym czasie mogła przeforsować w parlamencie wszystko, co chciała.

Nadchodzi burza

Olbrzymie zagrożenia są gdzie indziej. Gabinetowi Donalda Tuska dziś zagrażają agencje ratingowe, ceny obligacji i inwestorzy. Sypiące się europejskie domino może przewrócić też biało-czerwoną kostkę. I wtedy zapewne premiera nie uratuje nic, tak jak nic nie uratowało premierów Grecji czy Włoch. Tusk o tym wie. Stąd takie a nie inne exposé i zapowiedź podejmowania decyzji, których do tej pory podejmować nie chciał.

Dlaczego do tej pory ich nie podejmował? Bo bał się, że zostanie za to odrzucony przez wyborców. Dlaczego dziś chce je podejmować? Bo wie, że w obecnej sytuacji kartka wyborcza ma drugorzędną wagę, znaczenie zaś mają instytucje finansowe. To one mogą zmieść polski rząd. I to do nich premier kierował swoje przesłanie.

Niewykluczone, że za chwilę Tusk będzie zmuszony ogłosić podjęcie jeszcze bardziej drastycznych kroków, bo na kontynencie zaczyna się jazda bez trzymanki. Czeka nas bardzo burzliwy okres.

Przyjazny prezydent

Przeciwnicy rządu mają nadzieję, że ta sytuacja pogrąży ekipę Platformy, że szybko wpadnie także w polityczne tarapaty. To oczywiście nie jest wykluczone, bo w tak nieprzewidywalnych czasach trudno cokolwiek wykluczyć. Spójrzmy jednak, jaki jest punkt wyjścia.

Po pierwsze, prezydentem jest dziś Bronisław Komorowski, polityk wywodzący się z Platformy i namaszczony przez Donalda Tuska. Z jednej strony widać, że głowa państwa nie chce być marionetką Platformy i zaczyna prowadzić niezależną politykę. Zapewne będzie więc dochodziło do tarć między Komorowskim a premierem jeszcze wielokrotnie. Prezydent w trudnych czasach będzie chciał być aktywnym graczem. Będzie popędzał rząd do konkretnych działań.

Wie, że niewiele go to kosztuje. Pokazuje się jako głowa państwa bardzo dbająca o rozwój kraju, a jednocześnie całe odium za kłopoty związane z trudnymi decyzjami spadnie przecież nie na prezydenta, ale na rząd. Mylą się jednak ci, którzy mają nadzieję, że prezydent wytoczy totalną wojnę premierowi.

Komorowski będzie budował własną niezależność na tyle, na ile będzie mu to potrzebne do zapewniania sobie spokojnego zwycięstwa w następnych wyborach prezydenckich. Będzie grał tak, by Platforma musiała go poprzeć, aby Donaldowi Tuskowi nie wpadł do głowy pomysł wystawienia innego kandydata na prezydenta albo samodzielnego startu.

Tusk ma więc w Pałacu Prezydenckim partnera może nie bardzo łatwego we współpracy, ale takiego, który raczej nie wstrzyma ważnych reform, jeśli rząd zdecyduje się je wprowadzać.

Oswojony koalicjant

Ewentualnym problemem – teoretycznie – mógłby być natomiast partner koalicyjny Platformy, czyli PSL. Tyle tylko, że PSL już od dawna jest partią oswojoną, taką, która za odpowiednią cenę zgodzi się na wiele. Waldemar Pawlak jest partnerem bardzo racjonalnym, który dobrze rozumie język interesów. Jest bardzo prawdopodobne, że obie strony rozumują w sprawie KRUS w następujący sposób: Pawlak wie, że Tusk i tak wprowadzi zmiany w KRUS. Platforma zaś wie i akceptuje, że PSL będzie protestował, ale z tego powodu z rządu nie wyjdzie. Pawlak będzie się teatralnie burzył, ale przyjmie do wiadomości, że zmiany zostaną wprowadzone. Być może dzięki głosom Ruchu Palikota.

W kilku innych trudnych sprawach Platforma także może spokojnie szukać poparcia u Janusza Palikota albo nawet w SLD. PSL z rządu nie wyjdzie, bo mu się to nie opłaca. Konfitury, którymi może obdarować swoich działaczy i wyborców, są tu, a nie w opozycji.

Premier ma więc w Sejmie potencjalnie koalicję szerszą niż w rzeczywistości. Palikot będzie w opozycji, będzie atakował rząd w wielu sprawach, ale będzie w stanie poprzeć część liberalnych rozwiązań, jeśli rząd zdecyduje się je wesprzeć.

Opozycja bez siły

No i zasadnicza rzecz. Największa partia opozycyjna jest w głębokim kryzysie. Prawo i Sprawiedliwość w ciągu roku przeżyło dwa rozłamy. Niezadowolenie w PiS jest powszechne, bo wybory zostały przegrane dość mocno i były to kolejne przegrane wybory. Autorytet prezesa Kaczyńskiego jest w partii ciągle ogromny, ale na razie nie widać, by prezes miał jakąś wizję wyjścia z kryzysu.

Słabość PiS nie powoduje jednak, że rozkwitają konkurencyjne prawicowe inicjatywy polityczne. Środowisko Pawła Kowala nie odgrywa żadnej poważnej politycznej roli w Polsce. Zbigniew Ziobro i jego ekipa jeszcze długo zajęci będą budowaniem własnych struktur i prowadzoną po cichu walką z Jarosławem Kaczyńskim. Po cichu, bo zgodnie z przyjętą strategią ziobryści nie będą otwarcie atakowali prezesa PiS, ale bez rozgłosu przeciągali działaczy i wyborców tego ugrupowania na swoją stronę.

W jeszcze większym kłopocie jest Sojusz Lewicy Demokratycznej, który może nie dotrwać do następnych wyborów. Na razie nie widać w SLD liderów ani wewnętrznej siły zdolnej do postawienia tej partii na nogi.

Czy Donald Tusk mógłby sobie wymarzyć lepszą sytuację? Dzielące się Prawo i Sprawiedliwość, pogrążony w kryzysie SLD, Ruch Palikota, który może poprzeć część rozwiązań rządowych, i jeszcze wspierający de facto rząd prezydent. Do tego duża życzliwość mediów.

Zagrożenie z zewnątrz

Jedyne zagrożenie, jak wspomniałem na początku, płynie z zewnątrz. Jeśli kryzys uderzy w nas mocno (a jest to wciąż bardzo prawdopodobne), jeśli rynki nie ocenią Polski jako bezpiecznego miejsca o stabilnych finansach, wtedy krajowe zasoby polityczno-medialne na wiele się nie zdadzą i Tusk z dnia na dzień może zostać zdmuchnięty jak Berlusconi.

Ma jednak w rękach wszystkie narzędzia, by się obronić, by podjąć trudne decyzje, przeprowadzić niezbędne reformy. O niektórych z nich premier mówił podczas exposé, jednak w porządkowaniu finansów publicznych należałoby posunąć się znacznie dalej.

Ostatnie cztery lata nie wskazywałyby, aby Donald Tusk miał jakąkolwiek skłonność do robienia rzeczy trudnych i nieprzyjemnych, choć przy okazji pożytecznych. Równocześnie jednak szef rządu wykazał się genialną intuicją polityczną. A ta powinna dziś nakazywać mu, aby zaczął podejmować poważne decyzje i pracować na poważnie.

Jeszcze nigdy w historii III Rzeczypospolitej premier polskiego rządu nie miał tak komfortowej sytuacji politycznej, by móc rządzić tak, jak ma na to ochotę. W kraju nie grozi mu nic. Opozycji praktycznie nie ma. PiS się dzieli, SLD ledwo zipie. Prezydent raczej będzie wspierał rząd. Tak dobrze nie miał do tej pory żaden gabinet, może poza ekipą Tadeusza Mazowieckiego, która w tamtym niezwykłym czasie mogła przeforsować w parlamencie wszystko, co chciała.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę