„Izrael kocha Iran". Tak uważa Rony Edrygrafik z Tel Awiwu. Rony zaprojektował plakaty składające się ze zdjęć Izraelczyków (Rony'ego, jego żony, znajomych i sąsiadów) z napisem: „Irańczycy! Nigdy nie zbombardujemy waszego kraju. Izrael (serduszko) Iran". Potem umieścił jeden z plakatów na Facebooku. Po kilku godzinach setki, potem tysiące Izraelczyków przyłączyło się do akcji (to znaczy wcisnęło guzik „lubię to"). Po jakimś czasie odezwał się pierwszy Irańczyk. Jak mówił Rony Edry w CNN, tak się tym wszystkim podekscytował, że aż obudził żonę.
„Ktoś z Iranu jest na Facebooku" – powiedział. Następnie rozesłał wzór plakatu do znajomych z Facebooka, by każdy, kto chce mógł nałożyć napis na swoje zdjęcie. Od ubiegłej niedzieli Edry zaczął otrzymywać regularne posty z Iranu, ich autorzy w obawie przed władzami zakrywają jednak twarz i nie ujawniają tożsamości. „My też was kochamy. (...) Naród irański, z wyjątkiem władz, nie czuje wrogości wobec nikogo, zwłaszcza wobec Izraelczyków. Nigdy nie traktowaliśmy Izraelczyków jak wrogów. Nienawiść została wymyślona przez propagandę reżimu, który wkrótce zginie. Ajatollah wkrótce umrze, Ahmadineżad zniknie. On jest wyłącznie oportunistą, a nade wszystko – idiotą. Wszyscy go nienawidzą. Was natomiast kochamy. Niech żyje miłość, pokój. I dzięki za przesłanie. "
Izraelska akcja jest kolejnym przejawem nowej globalnej wiary. Wiary w Facebooka, który swoim istnieniem zmienia oblicze świata. A w zasadzie to nie Facebook – on jest tylko narzędziem. Świat możemy zmienić my. Polityka jest zbyt ważną dziedziną, by zostawić ją zapatrzonym w siebie, skorumpowanym, nierzadko głupim i pozbawionym wyobraźni politykom. Możemy im przeciwstawić nasz entuzjazm, wiarę w dobro, miłość, jedność i determinację w dążeniu do celu. Wystarczy wejść na Facebooka, zalogować się, kliknąć „lubię to", dołączyć do dialogu, razem dać wyraz, wspólnie przedsięwziąć, wytworzyć jedną energię, albo nawet synergię...
Wystarczy bransoletka
Od kilku tygodni największym światowym hitem internetowym jest film „Kony 2012". Wyprodukowany przez amerykańską organizację pomocową o nazwie Invisible Children film jest częścią kampanii mającej na celu schwytanie Josepha Kony'ego, ugandyjskiego watażkę, który od ponad 20 lat sieje śmierć i spustoszenie w Afryce środkowej. Kony jest jednym z najbardziej okrutnych zwyrodnialców współczesnej historii, odpowiedzialnym za morderstwa, gwałty, porwania dzieci i terroryzowanie setek tysięcy ludzi. Od 2005 roku poszukiwany jest listem gończym Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze. Bezskutecznie.
Organizacja Invisible Children wyprodukowała 30-minutowy spot reklamowy, którego – niewątpliwie szlachetnym – celem jest zwrócenie uwagi świata na zbrodnie dyktatora. W warstwie merytorycznej film jest zbiorem banałów, błędów i kompletnych bredni na temat armii Kony'ego, w warstwie politycznej jest typową dla zachodnich „humanitarystów" próbą uproszczenia tematu w takim stopniu, by ktoś, kogo Afryka kompletnie nie interesuje przejął się opowiadaną historią.