W raz z drugim zwycięstwem Andrzeja Dudy znaleźliśmy się w sytuacji bezprecedensowej w historii III RP: pierwszy raz przez tak długi czas (jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego – minimum osiem lat) jeden obóz polityczny, formalnie niebędący w Sejmie nawet koalicją, będzie niepodzielnie sprawować władzę w Polsce. Nawet Platforma Obywatelska – w dodatku w ramach koalicji z PSL – niepodzielnie rządziła jedynie pięć lat, a więc tyle, ile już minęło od przejęcia rządów przez partię Jarosława Kaczyńskiego.
Poszli na wojnę
Po stronie zwycięzców widzimy teraz przygnębiający, arogancki tryumfalizm, jako żywo przypominający zachowania członków i sprzymierzeńców obozu PO w 2011 r. Po stronie przeciwnej wylewa się frustracja, lekko tylko pokrywana słabymi okrzykami „w końcu wygramy!", przejawiająca się mnożącymi się składanymi przez celebrytów deklaracjami wyjazdu z Polski czy niekupowania produktów od polskich rolników („bo wieś wybrała nam Dudę!").
Są oczywiście i inne, dużo bardziej stonowane reakcje, a nawet gdzieniegdzie refleksja nad koniecznością zmieszczenia się jakoś w jednym kraju z „tymi drugimi". Lecz nie łudźmy się: nawet jeśli zrywanie znajomości i ostre podziały w rodzinach nie są standardem, to jest nim głęboka negatywna emocja skierowana wobec przeciwników, na której budują poparcie obie strony.
Fetyszyzacja frekwencji – która okazała się drugą najwyższą po tej z 1995 r. z drugiej tury wyborów prezydenckich – sprawia, że umyka nam, iż tę frekwencję zawdzięczamy właśnie bipolarnej emocji opartej na najgłębszym możliwym podziale. Mówiąc prościej: Polacy masowo poszli głosować, bo mobilizuje ich przekonanie, że toczą wojnę na śmierć i życie.
To nie jest dobra prawidłowość. Polityczny wybór taką wojną nie jest i nie powinien być tak przedstawiany. Wspominał o tym trafnie podczas wieczoru wyborczego Andrzej Duda. Niestety, jego własny obóz polityczny i jego własny sztab taki właśnie sentyment wzmacniał i z niego korzystał podczas całej kampanii, dlatego te powyborcze refleksje zwycięzcy nosiły znamię hipokryzji.