Choćbyśmy zaklinali się, że nic się nie stało, to oczywiste jest, że Euro pogorszyło stosunki polsko-rosyjskie. I to w stopniu znaczącym. Jest to pierwsza taka sytuacja od lat.
Jak to? - może ktoś zapytać - a wszystko, co działo się przedtem? Nasze wsparcie dla pomarańczowej rewolucji na Ukrainie? Embargo na polskie mięso? Gry w sprawie gazu? Skandaliczne śledztwo w sprawie tupolewa? Utajnienie akt katyńskich?
To wszystko prawda, ale mimo że wśród wymienionych spraw są kwestie nieskończenie ważniejsze od warszawskich bójek, są one jakościowo inne. Inne, bo nie uczestniczyli w nich zwykli ludzie, zwykli Polacy i Rosjanie. Niezależnie od tego, jakie te sprawy potrafiły wywoływać emocje, raczej nie wywoływały psychicznego efektu polegającego na tym, że zwykli Polacy lub Rosjanie czuli się osobiście dotknięci czy zagrożeni działaniami zwykłych ludzi z drugiego kraju. Teraz przekroczyliśmy ten próg.
Przekroczyliśmy, bo w minionych dniach udziałem wielu Rosjan tych zwykłych, wcale nie kiboli, nawet wcale nie uczestniczących w feralnym marszu przez most stało się poczucie poniżenia i zagrożenia. Królujące na ulicach śpiewy o „j.....ej ruskiej k...ie", przemierzające miasto grupki skandujące pogromowe hasła, przypadki plucia i zastraszania, grupki „karków" łowiące pojedynczych rosyjskich kibiców, wreszcie umożliwiony przez niezdecydowanie policji atak na legalny przemarsz - wszystko to musiało tak zaowocować. A rosyjskie media, choć zachowują się wstrzemięźliwie, to przecież reprodukują doznania rodaków obecnych w Warszawie na cały ich kraj.
Czuję się głupio...
Do tej pory, jeśli zwykli Rosjanie zastanawiali się, jak odbierani są w Polsce (a zastanawiali się rzadko, bo nie jest to główny dla nich problem), mieli do wyboru dwie narracje. Starą, związaną z historią, zaborami i okresem radzieckiej dominacji, głoszącą, że są nad Wisłą znienawidzeni. I nową, też wywodzącą się z historii, bo z czasów romansu antyreżimowych inteligencji Warszawy i Moskwy, ale w głównej mierze kształtowaną przez doświadczenie Rosjan odwiedzających nasz kraj w ostatnich latach. Doświadczenie w sensie kontaktu z ludźmi zwykle pozytywne, a co najmniej neutralne. Nowa narracja powolutku zdobywała przewagę. Teraz jej skuteczność została dramatycznie zredukowana.