Choć ostatni szczyt unijny nie przyniósł - podobnie jak zresztą i inne „przełomowe" szczyty - oczekiwanej rewolucji, europejscy przywódcy zbliżyli się na nim do decyzji o powołaniu unii bankowej. Skoro dziś, obok wielkich długów rządów, największym problemem wspólnej Europy jest brak płynności wielu banków (które skądinąd wpadają w tarapaty, finansując długi rządów - i tu koło się zamyka), coraz bliższy realizacji jest pomysł stworzenia nie tylko europejskiego nadzoru bankowego (o jego istnieniu zeszłotygodniowy szczyt de facto już przesądził), ale również systemu zabezpieczania depozytów i omijania rządów przy udzielaniu pomocy poszczególnym bankom. Pomysłem na przerwanie błędnego koła zadłużenia ma być de facto uwspólnotowienie systemu bankowego.
Władza nad bankami
Premier Donald Tusk nie przesądza, czy Polska będzie chciała do unii bankowej wchodzić. Powód? Obawa, by jej mechanizmy nie doprowadziły do tego, iż polscy podatnicy będą finansować np. długi rządów Hiszpanii czy Włoch przez umożliwienie przerzucania kapitału z banków córek do macierzystych banków na południu Europy.
Jednak niebezpieczeństwem dla Polski jest nie tylko ucieczka kapitału z Polski. Kto wie, czy nie ważniejsze jest, w kontekście unii bankowej, zadanie sobie pytania o przyszłość naszej suwerenności państwowej. Władza nad sektorem bankowym, choć uzależniona od wielu międzynarodowych reguł, to wciąż ważny atrybut podmiotowości państwa. Prowadzenie regulacji i kontroli bankowej to istotna prerogatywa rządów, od której wdużej mierze zależy kondycja gospodarki.
Tym bardziej że do problemu suwerenności odnosił się nie tylko ostatni unijny szczyt - tej samej kwestii dotyczyły dwa przygotowane w ubiegłym tygodniu europejskie dokumenty.
Pierwszy to perspektywa rozwoju Unii przygotowana przez przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya. Drugi - analiza przygotowana przez byłych unijnych przywódców, m.in. Jacques'a Delorsa. Wnioski obu dokumentów są w dużej mierze zbieżne: bez dalszej integracji UE nie uda się przezwyciężyć skutków trawiącego Unię kryzysu.