Samoograniczająca się suwerenność

To, co obywatele i państwa Unii Europejskiej „tracą", godząc się na ograniczenie suwerenności, „odzyskują", zapewniając sobie konkretne korzyści, np. finansowe i udział w swobodach, które gwarantuje im rynek wewnętrzny - pisze profesor Uniwersytetu Adama Mickiewicza

Publikacja: 25.07.2012 20:14

Zbigniew D. Czachór

Zbigniew D. Czachór

Foto: Rzeczpospolita

Red

Po lekturze artykułów Michała Szułdrzyńskiego oraz Aleksandra Kaczorowskiego opublikowanych ostatnio na łamach „Rzeczpospolitej", a także wielu innych wypowiedzi na temat ograniczania czy też zaniku, a nawet likwidacji suwerenności w Unii Europejskiej warto je podsumować, wprowadzając pod rozwagę czytelników kilka nowych wątków.

Po pierwsze w integracji europejskiej mamy do czynienia z ograniczoną zdolnością państw do stawiania czoła zarówno wewnętrznym, jak i zewnętrznym problemom i kryzysom. Widzimy to szczególnie teraz, gdy w Europie szaleje kryzys zadłużeniowy. Takie kraje jak Grecja, Hiszpania, Włochy nie bardzo radzą sobie z problemami, licząc przecież na pomoc Unii. Wszystko to prowadzi do przekonania, że granice między tym, co wewnątrzpaństwowe i tym, co europejskie, ulegają wyraźnemu zatarciu.

Unia Europejska dziś nie jest już li tylko sumą władzy jej państw członkowskich. Staje się samodzielną władzą, która przyjmuje nowy ponadnarodowy i ponadpaństwowy kształt. Nie dochodzi tu jednak do eliminacji państw, które całkiem skutecznie walczą o swoje, realizując nadal swe funkcje i interesy. Wystarczy popatrzeć na aktywność zwłaszcza Francji i Niemiec w związku z negocjacjami paktu fiskalnego i pakietu rozwiązań antykryzysowych, które uczyniły wiele, aby przy tej okazji osłabić Komisję i Parlament Europejski. Czy powinien być to wzór dla polskiej polityki europejskiej - to już zupełnie inny temat.

Odwracalne zlecenie

Po drugie nie można też zapomnieć, że współczesny świat, w tym szczególnie Europa, opiera się na współzależnościach, które z założenia prowadzić mają do niwelowania dysproporcji, rywalizacji oraz zagrożeń. Dla suwerenności celem nadrzędnym jest interes państwa i narodu. Współzależności skłaniają często do przyjmowania interesu wspólnego - grupy państw, regionu lub całej społeczności europejskiej. W wyniku współzależności państwa w Unii Europejskiej ograniczają swą autonomię (kompetencje) w wytyczaniu i realizacji ich polityki wewnętrznej i zagranicznej. Nie jest to jednak „zrzeczenie się" na zawsze kompetencji i władzy państw, lecz odwracalne zlecenie uprawnienia do ich wykonywania i kreowania - na podstawie umowy międzynarodowej (traktatu) lub aktów oraz decyzji ustanowionych w ramach UE. Dlatego też suwerenność państw członkowskich w procesie integracji europejskiej nie podlega uszczupleniu. Ograniczeniu podlega wykonywanie ich suwerenności, którego nie możnajednak utożsamiać z nieodwracalną utratą (części/całości) lub zanikiem suwerenności.

Po trzecie państwa w procesie integracji europejskiej nie wyzbywają się władzy, ale jedynie godzą się na zarządzanie tą władzą przez Unię Europejską i jej instytucje, które podejmują się tego zadania za ich zgodą, w ich imieniu i przy ich współudziale. Tym samym kompetencje przenoszone przez państwa członkowskie na rzecz UE kreują jej własną suwerenność, co eurosceptykom nie mieści się w głowie.

Mimo to proces integracji europejskiej oparty jest na wielopoziomowym, wielofunkcyjnym łączeniu (pooling) suwerenności państw członkowskich. W konsekwencji Unia nie staje się państwem (i dobrze!), ale nabiera suwerennych cech państwa, przekształcając się nie w państwo federalne, ale swoistą i jedyną na świecie federację państw. Quasi-suwerenem w tym ujęciu staje się wspólnota obywateli UE, państw członkowskich i samej Unii jako organizacji dysponującej kompetencjami władczymi wytworzonymi i wytransferowanymi dobrowolnie przez państwa członkowskie. Efektem tego jest przekonanie, że suwerenność UE kreowana i wykonywana jest wspólnie przez obywateli, państwa i unijne instytucje.

Zyskujemy wraz z Unią

W Unii Europejskiej obowiązuje praktyczna zasada, która brzmi: „obywatele i państwa członkowskie nie tracą, a wespół z Unią zyskują". Rezygnują z pełnej swobody decyzji w danej dziedzinie (na rzecz przestrzegania wspólnie przyjętych reguł integracyjnych), uzyskując w zamian określone uprawnienia, które wynikają z zawartych przez nie porozumień (prawo pierwotne i wtórne UE) oraz kompromisów. Na dodatek to, co obywatele i państwa „tracą", godząc się na ograniczenie wykonywania swej suwerennej władzy, „odzyskują" przez zapewnienie sobie konkretnych korzyści np. finansowych (co dla Polski i milionów Polaków jest szczególnie istotne), a także udział w swobodach, które gwarantuje im rynek wewnętrzny, o wspólnym bezpieczeństwie nie wspominając.

Usamodzielnianie, a tym samym suwerenne upodmiotowienie Unii Europejskiej napotyka w ostatnich kilku latach na istotne ograniczenie i spowolnienie.

Coraz bardziej widoczna jest próba realizacji nowej koncepcji zwanej „odwróconą subsydiarnością", za pomocą której państwa członkowskie intensywniej niż dotąd (czasami nawet wbrew zapisom traktatowym) włączają się w proces integracji tam, gdzie ich do tej pory nie było.

Efektem tego jest ekspozycja metody międzyrządowego rozwiązywania problemów, a tym samym osłabianie pozycji Komisji i Parlamentu Europejskiego. Przykładem niech będą projekty unijnych regulacji w obszarze rynku wewnętrznego, redukcji emisji dwutlenku węgla czy negocjacje poprzedzające przyjęcie międzyrządowego paktu fiskalnego oraz innych rozwiązań antykryzysowych.

Pozostaje mieć nadzieję, że ten trend nie zostanie utrzymany w trakcie negocjacji wieloletnich ram finansowych na okres 20142020, bo to oznaczałoby, że sprzyjające Polsce unijne instytucje zostaną zdominowane przez płatników netto, którym nie bardzo odpowiada perspektywa wzmocnienia finansowego Unii Europejskiej po to, aby mogła ona skuteczniej realizować swoje zamierzenia i cele.

Na koniec jeszcze jeden komentarz. W ostatnim wywiadzie dla „Polityki" premier Donald Tusk uznał, że nastał już najwyższy czas, aby w parlamencie i poza nim zacząć poważną dyskusję, czy Polska chce być jednym z motorów integracji czy też stać ma z boku, opowiadając się za dezintegracją Unii Europejskiej? Bez wątpienia sprawa suwerenności, transferu kompetencji oraz federalizacji integracji powinna zostać do tej debaty włączona.

Autor jest profesorem UAM w Poznaniu oraz stałym doradcą Komisji do spraw Unii Europejskiej Sejmu RP

Po lekturze artykułów Michała Szułdrzyńskiego oraz Aleksandra Kaczorowskiego opublikowanych ostatnio na łamach „Rzeczpospolitej", a także wielu innych wypowiedzi na temat ograniczania czy też zaniku, a nawet likwidacji suwerenności w Unii Europejskiej warto je podsumować, wprowadzając pod rozwagę czytelników kilka nowych wątków.

Po pierwsze w integracji europejskiej mamy do czynienia z ograniczoną zdolnością państw do stawiania czoła zarówno wewnętrznym, jak i zewnętrznym problemom i kryzysom. Widzimy to szczególnie teraz, gdy w Europie szaleje kryzys zadłużeniowy. Takie kraje jak Grecja, Hiszpania, Włochy nie bardzo radzą sobie z problemami, licząc przecież na pomoc Unii. Wszystko to prowadzi do przekonania, że granice między tym, co wewnątrzpaństwowe i tym, co europejskie, ulegają wyraźnemu zatarciu.

Pozostało 86% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?