Ja – zaimek osobowy, słówko niewielkie. Pierwszy raz w życiu przychodzi do nas po wyciągniętym przed siebie paluszku wskazującym. Wraz z gestem tożsamości. Z nazywaniem świata. To mama, to lala, to brat. Pierwszy etap wyrastania z pieluszek to właśnie narodziny tej wiedzy. Świadomości, że świat, to to i to. To, a nie ja. Ja – wkrótce też świat sam dla siebie. Ja – słowo ważne.
Wyznał w radiu były premier: „Chciałbym sobie wyobrazić Platformę bez Donalda Tuska". Co człowiek, to świat. Każdemu wolno sobie wyobrażać. Cóż robić, gdy wyobraźni nie staje. Marcinkiewicz, mimo chęci, Platformy bez Tuska wyobrazić sobie nie potrafi. Tymczasem, do użytkowania języka właśnie wyobraźni potrzeba sporo. Niekiedy i do tego, żeby jak to mówią, wyjść z siebie i stanąć obok, co brzmi zabawnie, ale głupie wcale nie jest. Bo, jak zrozumieć, o chodzi z zaimkiem „ja", gdy zapytam „komu"? Z tymi „mnie" i „mi", gdy wydaje nam się, że słówka te znaczą to samo a przecież tak nie jest. Mylimy ich znaczenia i role, choć naukę tych znaczeń zaczynamy również bardzo wcześnie. Wraz z pierwszym żądaniem – daj! Komu? Mnie, mnie daj, nie jemu! Komu nie zabraknie energii dla Polski? Mnie energii nie zabraknie! Podoba się panu?- Nie, nie podoba mi się.
Mnie bardzo nie podoba się odpowiedź: „Nie podoba mnie się". Może komuś się podoba, ale mnie nie. Przemądrzali już tak mają. Przypuszczam, że taka odpowiedź byłego premiera ubawiłaby również Wojciecha Młynarskiego. Z jakiegoś chyba powodu napisał piosenkę z refrenkiem, która szalenie mi się podoba - „Podchodzą mnie wolne numery, fa ra ra ra, fa ra ra ra, fa ra ara ra" , a nie jest to łzawa piosenka, tylko optymistyczna i żartobliwa. Romantyczną duszę objawia tam „wrażlywy" swojak z dawnego Targówka, czy też z Pragi, po przodkach może nawet aż z Żyrardowa. Trzeba oddać byłemu premierowi, że w toku wywiadu w końcu przyznał - „Mnie się też podoba pomysł Palikota", zatem jakoś się uratował, a Palikota wypominać mu nie będę. Pierwsze wrażenie robi się jednak tylko raz. Nie musimy dowiadywać się tego od speca piaru i zarządzania pozytywnymi odczuciami elektoratu na nasz temat.
Zdanie „Mi nie zabraknie energii" też mi się nie podoba. Mnie się nie podoba, ale ja już taka dziwna jestem. W dodatku, intryguje mnie pytanie, czy u podstaw tych legendarnych, bajońskich kwot wydawanych na rządowy piar, nie leży czasem głównie opracowywanie zużytych gestów w rodzaju partyjnej, zaciśniętej pięści? Szlifowanie diamentów za pomocą kamieniarskich młotków i rylców? Na zadawanie takich pytań jakoś nie brak mi energii. Komu, jak komu, ale mnie nie. Fa ra ra ra, fa ra ra ra, fa ra ra ra... dżezzz...