Ryzyko prezentera

Tońko - fryzjer męski golił dziadka brzytwą, a ja siedziałam jak trusia naprzeciwko nas wszystkich odbitych w lustrze. Tońko miał tylko jedno, prawe ucho. Pierwszy raz w życiu rozmyślałam wtedy na temat ryzyka, jakim jest praca w niektórych zawodach.

Publikacja: 18.07.2013 16:30

Anna Kozicka-Kołaczkowska

Anna Kozicka-Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

Zajęcie prezentera telewizyjnego wydaje się pozbawione ryzyka i bezpieczne jak walki w różowym kisielu. Dziać się może sporo, ale na koniec zawsze ten miły, uśmiechnięty pan, który tak lubi nam opowiadać, nigdy nie straci nadziei, że się z nim znowu spotkamy. Choćby, nie wiadomo co się stało na świecie, ta zalotna brunetka w końcu obieca nam randkę jutro w

„Wiadomoszciach”

, a czyż to nie brzmi słodko? To nie fryzjerstwo, gdzie efektu pracy własnych rąk nie ukryjesz, bo delikwent paraduje z nim co najmniej miesiąc na potylicy, a w czasach mojego dziadka z uchem w kieszeni. Z ostrym żelastwem w ręku terminować nie musisz. Zero ryzyka. Widz je nam z ręki. Ma się wypracowane te sposoby, te formaty.

Po pierwsze informacja. Więc biegniesz korytarzem i pytasz tego typka, co sądzi o przewodniczącym, albo o prezesie. Potem powiadamiasz o tym przewodniczącego, albo prezesa. I już masz fajny njus. Widz rechocze, wiedzy mu przybywa. Reporter w śniegu się zakopie, lokomotywą przejeździ cały dzionek, sól do laboratorium pojedzie zbadać. Widz cały w nerwach, co wyjdzie. Dobra nasza. Najciekawiej jest jak wiosna nadchodzi. Jak jest tuż tuż, albo jak już przyszła. Albo, że ciepło będzie, albo że zimno. Albo nasi znowu w piłę rżną. No i że, chwała Bogu, co roku bociany przylatują. Co najmniej ze cztery njusy można z tego skleić. Na finał informacji przydatny jest spec od jaj. O strzelaniu do chmur coś do śmichu ułoży, albo jak to jacyś cieniarze królów polskich odstawiają. A już nie ma takiego twardziela, któremu by nie pękło serce na widok cierpienia prezentera w obliczu krzywdy dziecka. Tylko, jak się wyjdzie zza stolika, żeby cały garniak pokazać, albo jakiś słupek

(sorry, słupki to podstawa), to trzeba jeszcze dobrze wyćwiczyć machnięcie kartką, co to niby z niej czytamy, jak z głowy nie pójdzie. Od razu widać wtedy, że ten pan ma rację. Aktorstwo takie. Nieraz przychodzi pochylić się nad społeczeństwem. Na przykład, nad marzeniem hotelarzy i właścicieli smażalni ryb o całorocznych feriach szkolnych. Czasem trzeba się użalić nad dolą premiera.

„W przyszłym roku powinno być lepiej (...) -

mówił dziś premier

, mówiąc o gigantycznych pieniądzach, jakich brakuje w budżecie”- tak streścił problemy premiera redaktor Kraśko (16.07.2013), mimo że rzecz, tym razem, wcale nie była dla widza pocieszająca. Co gorsza, już w drugim zdaniu redaktor nie cofnął się przed faktem, że „

Trafi do niego

o 24 miliardy mniej, niż zakładano”.  Gdybym była premierem i trafiłoby do mnie tyle miliardów mniej, to też by mi było miło, gdyby

„Wadmości”

– jak nazywa swój program redaktor, pochyliły się nad moim losem. „

Dziura w nim

miała wynieść 35 miliardów. Teraz, to będzie już ponad 51”- poinformował prezenter za trzecim i czwartym tchem. Auććć!...Dziura w kim?...Już nie chcę, nie chcę, nie chcę być premierem! – co najmniej tak nie chcę, jak pieśniarz Leszek Długosz nie chciał kiedyś być poetą, choć jednak nim został.

Lepiej już, na pewno, być redaktorem „Wadmości”. Nie musi człowieka boleć głowa, dajmy na to, o orzeczenia. Gdyby taki prezenter był prostym filologiem, belfrzyną, musiałby przecież ustawicznie cierpieć, ogłaszając: „Wpływy do budżetu mniejsze o 24 miliardy!”. Nie rozumiejąc, czy wpływy już były, czy są, czy będą, bo może są dopiero w planie oraz od czego miałyby być mniejsze.

Nie takie zdanka redaktor Kraśko ogłaszał. „Dość nieoczekiwanie

p r e z y d e n t

Ukrainy

u ł a s k a w i ł

jednego z najbliższych współpracowników Julii Tymoszenko.

O d s i a d y w a ł

karę więzienia za malwersacje finansowe” . Dostały się nam dzięki temu (7.04.2013) fakty unikalne. Szkoda, że prezydent Janukowycz chyba nie ogląda „Wiadmości”. Miałby szansę uświadomić sobie, że wówczas nie tylko ułaskawił, ale i odsiadywał.

Jakby tamtego wszystkiego było mało, prezenter zawsze może niejednemu ważniakowi przysłużyć się życzliwą sugestią, dać mu do myślenia. Tak i „Co, jeżeli zwierzchnik nie ma racji?” – rzucił redaktor Kraśko (16.07.2013) w tym zbożnym celu dramatyczne pytanie w kwestii nieusłuchanego księdza. Tu troska o podmiotowość wyszła, jak nic.

O, psia kostka, jednak nie! O prezenterce też mi nie marzyć. Podobno w tych „Wiadomościach”  zwierzchnikiem jest właśnie redaktor Kraśko, więc, jakby przyszło wyznać wszystko przed jego życzliwym obliczem? Trzeba mi dogorywać zakichanym filologiem, albo wreszcie zastanowić się nad fryzjerstwem. W gruncie rzeczy, na świecie nie ma już facetów, którzy golą się brzytwą. A jeśli nawet jakiś się trafi, to potem, bez tej małżowiny usznej, jedynie gorzej się słyszy i to może już być wielkie dobrodziejstwo. „Wielkie dobrodziejstwo!”- zupełnie jak z ulubionego powiedzonka – życiowego leitmotivu mojego dziadka.

Zajęcie prezentera telewizyjnego wydaje się pozbawione ryzyka i bezpieczne jak walki w różowym kisielu. Dziać się może sporo, ale na koniec zawsze ten miły, uśmiechnięty pan, który tak lubi nam opowiadać, nigdy nie straci nadziei, że się z nim znowu spotkamy. Choćby, nie wiadomo co się stało na świecie, ta zalotna brunetka w końcu obieca nam randkę jutro w

„Wiadomoszciach”

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Źle o Nawrockim, dobrze o Hołowni, w ogóle o Mentzenie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie polityczno - społeczne
Wybory prezydenckie zostały rozstrzygnięte. Wiemy już, co zrobi nowy prezydent
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne