W Korei Południowej paraliżujący kraj konflikt z północnym sąsiadem, korupcyjna gospodarka z nieprzejrzystą działalnością wielkich korporacji, chaotyczne inicjatywy gospodarcze indywidualnych przedsiębiorców (na 100 zakładanych nowych firm 90 upada w ciągu paru lat), kłopoty Samsunga przegrywającego kolejne miliardowe procesy w sprawach patentowych czy wreszcie oskarżenia o nieprawidłowości wyborcze pod adresem pani prezydent, obciążonej dodatkowo ojcem – byłym dyktatorem kraju.
To wszystko prawda, ale, szczerze mówiąc, każdy mój obecny pobyt pozostawiał mnie pod silnym pozytywnym wrażeniem.
400 kilometrów na godzinę
Z Pekinu pojechałem pociągiem do leżącego nad oceanem miasta Tianjin. Odległość 126 km pokonaliśmy w niecałe pół godziny, a prędkość pociągu na całej trasie oscylowała wokół 300 km/h. Dodać należy, że całość tego kolejowego osiągnięcia, z wyjątkiem elektroniki firmy Siemens, jest dziełem chińskich naukowców i inżynierów. Nie wspominam już nawet szerzej o dworcu, który niczym nie różni się od eleganckich europejskich terminali… lotniczych. Niepostrzeżenie koleje dużych prędkości stały się w Chinach jedną ze specjalności technologicznych, a powyższy przykład jest tylko jednym z wielu sukcesów na tym polu.
Pociąg łączący Pekin z Szanghajem pokonuje trasę ponad 1300 kilometrów (mniej więcej odległość z Warszawy do Brukseli) w niecałe pięć godzin, a po drodze osiąga prędkość prawie 400 km/h. A w ciągu doby jedzie kilkadziesiąt takich pociągów w każdą stronę i przewożą 200 tys. pasażerów! Łączna długość linii kolejowych dużych prędkości przekracza ?10 tys. km i jest dłuższa niż w całej Europie. Odwiedziłem parę chińskich uniwersytetów oraz tzw. kluczowych narodowych laboratoriów badawczych i nie miałem ani przez moment wątpliwości, że prowadzi się tam badania na najwyższym światowym poziomie. I to w najbardziej obiecujących obszarach technologii – optoelektronice, zaawansowanych materiałach, bioinżynierii, chemii przemysłowej, informatyce stosowanej.
Chiny produkują dzisiaj konkurencyjne w skali globalnej urządzenia dla elektrowni węglowych i wodnych, dysponują także doskonałymi technologiami dla energetyki wiatrowej i słonecznej oraz, co może najciekawsze, energetyki jądrowej. Wbrew obiegowym opiniom Chiny dokonują olbrzymich wysiłków, aby ograniczyć emisję gazów cieplarnianych i, choć droga do sukcesu jest daleka, mają już wiele spektakularnych osiągnięć. Priorytetem rządu są nakłady na B+R (prace badawczo-rozwojowe), mierzone odsetkiem PKB, już dzisiaj równe nakładom w UE i szybko rosnące.
To prorozwojowe nastawienie wręcz widać na twarzach naukowców – słuchacze moich wykładów wydawali się znacznie bardziej zmotywowani do zadawania dociekliwych pytań, niż tego standardowo doświadczam w Europie. Symbolem innowacyjnych osiągnięć Chin może być rozpoczynająca się właśnie misja wysłania na księżyc sondy wyposażonej w lądownik z pojazdem, którego zadaniem będzie badanie powierzchni Srebrnego Globu. Jej oficjalny cel zdefiniowany jest jako chęć rozwijania zupełnie nowych technologii i stworzenie dodatkowych możliwości badawczych dla kadry najzdolniejszych naukowców – naprawdę trudno o bardziej dobitne wyrażenie prawdziwych ambicji rozwojowych. Z satysfakcją obserwowałem także znacznie wyższą niż przed paru laty kulturę dnia codziennego, z restauracjami serwującymi wyszukane, bynajmniej nie tanie potrawy, a mimo tego obleganymi przez tłumy ludzi niewyglądających na jakąś elitę. Kulturę znaną mi dotychczas tylko z Japonii, gdzie zresztą nie doznała ona w ostatnich latach żadnego uszczerbku.
W Polsce przez miesiąc nie spotka nas tyle uprzejmych gestów i uśmiechów co w Japonii w czasie jednej wizyty w restauracji czy urzędzie. A zdecydowane działania i pokora w stawianiu czoła skutkom tragedii w Fukushimie odbieram jako symbol siły i jedności japońskiego społeczeństwa. Dbałość o interes wspólny, poświęcenie dla firmy czy konsekwentna realizacja zaplanowanych celów to widoczne na każdym kroku cechy, które wydają się gwarantować Japonii stabilny rozwój.