Czy każda prawda wyzwala? Załóżmy roboczo, że każda, ale skąd wiemy, że wiemy wystarczająco dużo, by ją ustalić? Na pewno w tym celu bardzo przydają się informatorzy, którzy ryzykują czasem karierę, a nawet życie, by ujawnić rzeczy, które różne mroczne siły (rządy, służby specjalne, międzynarodowe korporacje, miliarderzy i inni źli ludzie) nie chcą ujawniać. Dzięki takim buntownikom jak Edward Snowden, Bradley (obecnie Chelsea) Manning, Julian Assange wiemy więcej, niż chcieliby wrogowie prawdy.
Gdyby w Polsce w odpowiednim czasie pojawił się Snowden albo Manning, to może nie musielibyśmy czekać na artykuł w „Washington Post", aby dowiedzieć się czegoś konkretnego na temat więzień CIA w Polsce.
Prawo służb
Trzeba było słuchać Andrzeja Leppera – mówią najbardziej radykalni komentatorzy. Andrzej Lepper polskim wcieleniem Edwarda Snowdena? Właściwie czemu nie – przy okazji rewelacji na temat więzienia CIA w Polsce pada tyle odważnych, acz niedorzecznych tez, że można by i z Leppera zrobić obrońcę praw niewinnych talibów.
Każdy, kto chciałby zajrzeć do komputera, może ustalić, że Lepper mówił o Afgańczykach, którzy w Klewkach (fakt, Klewki podobnie jak Szymany leżą na jeziorach) rzekomo hodowali wąglika w celu wykorzystania go do ataku terrorystycznego na USA, a nie o więzieniu. Lepper wygłaszał swoje rewelacje w listopadzie 2001 roku, więzienie zaczęło funkcjonować rok później. I nie przetrzymywano w nim hodowców wąglika. Nic nie trzyma się kupy, również to, że wielu komentatorów, którzy od jakiegoś czasu poważnie analizują słowa Leppera, w czasie kiedy je wypowiadał i przez następnych kilka lat, a zwłaszcza kiedy był członkiem rządu, uważali go za największą (obok braci Kaczyńskich) zarazę polskiej polityki.
Właściwie jedynym człowiekiem w Polsce, który od początku konsekwentnie i publicznie stara się ujawnić prawdę na temat więzień CIA w Polsce, jest senator Józef Pinior. I chwała mu za to. Członkowie władz i pracownicy służb ukrywają prawdę, dziennikarze do niedawna nie mieli pojęcia, co działo się w Starych Kiejkutach na przełomie lat 2002–2003, a dziś wygłaszają moralizatorskie opinie – post factum i zapominając o tym, co sami mówili i pisali przez ostatnie lata.