W dzienniku „Rzeczpospolita" nie boimy się rzeczowej polemiki, zwłaszcza jeśli dotyczy spraw dla polskiej przyszłości fundamentalnych. Dlatego zdecydowaliśmy się wydrukować tekst Grzegorza Wodowskiego, działacza Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej, mimo że jego poglądy, zdaniem wielu członków naszej redakcji, są nie tylko niezborne, ale po prostu szkodliwe. Ponieważ Grzegorz Wodowski odnosi się bezpośrednio do mojego tekstu, odpowiem mu w sposób autorski.
W jednej sprawie Wodowski ma całkowitą rację; mój tekst „Niemyte dusze" jest manifestem osobistych poglądów. Wodowski nazywa je „uprzedzeniami wobec zjawiska zażywania narkotyków". W tym też ma rację. Tak, są to uprzedzenia zrodzone z osobistych doświadczeń. Może nie aż tak blisko jak Grzegorz Wodowski, ale też przez ostatnie 35 lat życia obserwowałem narkomanów. Byli wśród moich przyjaciół, nosiłem ich lęki i obsesje, kilku odprowadziłem na cmentarz. Czy mam prawo być uprzedzony? Chyba nikt mi tego prawa nie może odmówić. Ale nie o moim uprzedzeniu chcę tu napisać, lecz o sprawach ważniejszych.
Legalność marihuany może ułatwić inicjację narkotykową dzieci
Brak gwarancji
Zacznę od fundamentu mojej argumentacji: nie mam wątpliwości, że narkotyki, w tym marihuana, są bezpośrednią przyczyną zła zarówno w wymiarze społecznym, jak i osobistym. Tym złem jest zjawisko narkomanii. Dokładnie to samo można powiedzieć o innych uzależnieniach. Nie jest niczym lepszym uzależnienie od alkoholu, na dłuższą metę również od nikotyny. Alkohol i papierosy, co dziś już wiemy na pewno, powodują ciężkie choroby i skracają życie. Niestety są legalne i ze względów kulturowych powszechnie obecne. Czy jednak komukolwiek przychodzi do głowy, by te „czynniki ryzyka" promować? Namawiać do ich używania? Mam wrażenie, że cała polityka społeczna w większości krajów świata sprowadza się do profilaktyki i innych form walki z nałogami alkoholizmu i nikotynizmu.
Wydajemy na to gigantyczne fundusze. Czy z tej perspektywy, skoro walczymy z innymi uzależnieniami, jest sens legalizować kolejny „czynnik ryzyka"? Czy nie otworzylibyśmy w ten sposób bramy do już legalnego, a zatem z pewnością powszechniejszego uzależniania się od marihuany? Trudno mieć w tej sprawie wątpliwości, zwłaszcza że każdy terapeuta wśród czynników sprzyjających uzależnieniu wymieni jednym tchem dostępność i przyzwolenie.