Oto ugrupowanie, które przez wiele lat karmiło Polaków opowieściami o tym, że dzięki przynależności do NATO i Unii Europejskiej żyją w części świata na zawsze wolnej od wojen, przechodzi głęboką przemianę. W obliczu dramatycznych wydarzeń na Ukrainie PO występuje jako formacja jastrzębi, ?co nabiera dodatkowego smaczku ?w kontekście rywalizacji na krajowym podwórku.
Hasło Platformy w trwającej kampanii przed eurowyborami brzmi: „Silna Polska w bezpiecznej Europie". A teraz cofnijmy się o ?11 lat, kiedy w naszym kraju toczyła się kampania przed referendum akcesyjnym. Pojawiło się wówczas hasło przypominające to, które dziś widać na billboardach PO. Brzmiało ono: „Silna Polska w Europie". Szermująca nim partia (a przynajmniej jej ścisłe kierownictwo) opowiadała się za wejściem naszego kraju do UE, a jako państwo wrogie Polsce wskazywała Rosję. Czy tym ugrupowaniem była Platforma? Nie, PiS.
PO jako naśladowca tej formacji ?to jednak w obecnej sytuacji nic dziwnego. I nie chodzi tu bynajmniej o czynniki zewnętrzne, które poniekąd zmuszają partię rządzącą do bicia w bębny wojenne. Serwowana przez Platformę koncepcja polityki zagranicznej nie zdała egzaminu. Życie okazało się brutalne. ?A zatem to PiS miało słuszność ?i trzeba to uznać.
Wiadomo jednak, że politykom trudno jest przyznawać się do błędów. PO więc postanowiła podjąć pewną grę wizerunkową. ?W jej wyniku ma się stać PiS-em – tyle że lepszym, bo bez Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza, czyli polityków, którymi straszy się w Polsce dzieci.
Ktoś może powiedzieć, że mamy ?do czynienia z udoskonalonym produktem: asertywnym wobec Rosji, ale pozbawionym oszołomów ciągnących Polskę na minę. ?Ale można też na sprawę popatrzeć inaczej: Platforma to marna podróbka PiS. Jej politycy dużo teraz krzyczą o tym, co się dzieje na Ukrainie, lecz na krzyku się kończy. Determinacji, którą było widać w przypadku Lecha Kaczyńskiego, gdy ten udał się ?w sierpniu 2008 roku do Tbilisi, ewidentnie brakuje.