Pierwszym Japończykiem, który poleciał w kosmos, nie był żaden specjalnie szkolony do tego kosmonauta. Nie żaden Mirosław Hermaszewski – pierwszy Polak na orbicie, ani Bertalan Farkas – pierwszy Węgier, który dotarł hen wysoko. Pierwszym Japończykiem w kosmosie był Toyohiro Akiyama, telewizyjny dziennikarz, którego ponad chmury wysłała tokijska stacja TBS. Do historii przeszedł jako uchuu tokuhain, dosłownie: korespondent z kosmosu.
Rekordy z kosmosu
Po Akiyamie byli kolejni, łącznie w przestrzeń poleciało 7 profesjonalnych astronautów. Między nimi Koichi Wakata, który przeszedł do historii jako pierwszy japoński dowódca Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Właśnie wrócił na ziemię, zakończył swoją sześciomiesięczną misję. Wylądował tradycyjnie, na pustkowiach Kazachstanu. Szefował orbitującemu pojazdowi przez 66 dni, od 9 marca tego roku.
Bycie kapitanem takiej stacji to poważna odpowiedzialność. Wartość MSK (zwanej częściej akronimem pochodzącym od angielskiej nazwy International Space Station – ISS) szacuje się na ponad 100 mld dolarów, współtworzy ją 15 państw. Wakata był nie tylko pierwszym Japończykiem na głównym stanowisku, ale także pierwszym Azjatą, który dostąpił tego zaszczytu, 39. dowódcą od momentu powstania stacji.
Do jego obowiązków należało między innymi dbanie o bezpieczeństwo ISS podczas ewentualnego deszczu meteorytów. Wakata pobił także japoński rekord długości pobytu w kosmosie, przebywał na stacji 188 dni. Poprzednim rekordzistą był Satoshi Furukawa, który spędził tam 167 dni. Łącznie kapitan Wakata „wylatał" w kosmosie prawie rok, bo 348 dni, a to także najwięcej ze wszystkich Japończyków.
Rosja i USA razem
Na stacji nie jest jednak ważne, z jakiego kraju się pochodzi. To oczywiście kwestia prestiżu i zawsze szef rządu może sobie zrobić z takim dzielnym człowiekiem oficjalne zdjęcie, ale w kosmosie pracuje się razem, cele są wspólne. Amerykanie pracują razem z Rosjanami, nie omawia się kwestii Krymu, czy legalności przeprowadzanych referendów. Może i się na ten temat mówi, ale na orbicie pracuje się dla wspólnego dobra. Wakata miał pod sobą właśnie taką łączoną, amerykańsko-rosyjską drużynę. Także teraz na stacji znajdują się Rosjanie i Amerykanin.