Jeśli fakty nie zgadzają się z teorią, tym gorzej dla faktów. Taki wniosek nasuwa się po lekturze polemiki Wiesława Wawrzyniaka z Piotrem Semką „Skołatana dusza polskiego konserwatysty" („Rz" 19 maja 2014 r.). Wawrzyniak zarzuca Semce przede wszystkim to, że patrzy on na niemiecką scenę polityczną przez ideologiczne okulary, czyli szuka wrogów Polski wyłącznie po lewej stronie. I próbuje udowodnić, że to niemiecka prawica (do której oprócz chadecji zalicza również liberałów z FDP) reprezentuje opcję zacieśniania współpracy z Rosją, podczas gdy niemiecka lewica (socjaldemokraci, Zieloni) krytycznie odnosi się do działań Kremla.
Wawrzyniak przyjmuje w tej kwestii proste kryterium: istotą współpracy Berlina z Moskwą są tak naprawdę kontrakty, które proponuje Rosja wielkiemu niemieckiemu przemysłowi, a ten jest w rękach chadeków, konserwatystów i nacjonalistów. Publicysta jest więc zdania, że prorosyjskość w Niemczech to domena tamtejszej prawicy. I apeluje, żeby nie przeceniać roli, którą w budowie gazociągu północnego odegrał niewątpliwie u schyłku swoich rządów socjaldemokrata Gerhard Schröder, ponieważ projektu tego „jak lwica" broniła potem Angela Merkel, czyli polityk prawicy. I tu pada kuriozalny argument: kanclerz Niemiec „popierała rurę bałtycką, bo poza Rosją chciała ją mieć frakcja przemysłowców w CDU i koalicjant FDP".
Przeinaczone fakty
Cofnijmy się zatem do kadencji lat 2005–2009, wtedy to bowiem ważyła się przyszłość gazociągu północnego. Kto wówczas był w koalicji z chadecją? Odpowiedź brzmi: SPD. Nie wiadomo, dlaczego Wawrzyniak ten fakt całkowicie przeinaczył. W każdym razie trzeba wyraźnie zaznaczyć: socjaldemokraci także firmowali w tamtym czasie politykę wschodnią Berlina, zwłaszcza że szefem niemieckiej dyplomacji był ich człowiek Frank-Walter Steinmeier.
Nie wiadomo też, dlaczego Wawrzyniak przypisuje prorosyjskość FDP – ugrupowaniu, które było koalicjantem CDU w latach 2009–2013. Przecież kiedy liberał Guido Westerwelle był ministrem spraw zagranicznych Niemiec, stosunki Berlina z Moskwą uległy względnemu ochłodzeniu. Oczywiście, miała w tym udział sama Rosja, która podjęła na swoim terytorium walkę z organizacjami pozarządowymi, co spotkało się z krytyką Westerwellego. Dziwne zresztą, że publicysta kojarzy partię tego polityka jednoznacznie z prawicą. To prawda, że Westerwelle stał na czele formacji reprezentującej interesy wielkiego przemysłu niemieckiego, ale jednocześnie – jako zdeklarowany homoseksualista – sprzeciwiał się konserwatyzmowi obyczajowemu charakterystycznemu dla polityki Kremla wobec mniejszości seksualnych.
Sporo także o rozwoju stosunków Berlina z Moskwą w okresie rządów Angeli Merkel mówi to, kto zajmował wtedy stanowisko pełnomocnika niemieckiej dyplomacji do spraw kontaktów z Rosją. Kiedy koalicjantem chadecji była FDP, piastował je Andreas Schockenhoff z CDU, polityk, który zgłosił zastrzeżenia do sposobu, w jaki władze rosyjskie prowadzą śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Wypowiedzi Schockenhoffa spotykały się z kąśliwymi uwagami szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa.