Początek września nie oznacza rozpoczynania nowego roku szkolnego w Japonii. Szkoła zaczyna się tam w kwietniu, ponieważ system edukacji przyjęto na wzór francuskiego z XIX wieku. W 1872 roku Japonia reformowała swoje szkoły, jako państwo otwierała się na zachodnie nowości i miała ten komfort, że mogła przyjmować nowinki z każdego z państw, z jakiego tylko chciała. Konstytucja i wojska lądowe najbardziej podobały się Japończykom u Niemców, ale już marynarka wojenna była wzorowana na brytyjskiej, wiedza lekarska robiła wrażenie pod postacią holenderskich lekarzy, kodeksy prawne można było łączyć na podstawie doświadczeń wypracowanych przez różne państwa (kodeks cywilny Japonia zaczerpnęła z Niemiec, karny już z Wielkiej Brytanii). System edukacji został natomiast importowany z Francji. W drugiej połowie XIX wieku było to jedyne rozwinięte państwo, które miało własne ministerstwo edukacji i scentralizowany, sprawny system zarządzania wiedzą.
Początek szkoły w Japonii?
Warto dodać tutaj małą dygresję – fakt, że Japonia była w stanie nadrobić setki lat spędzone jedynie w obrębie własnych granic i skutecznie wdrożyć u siebie mechanizmy podpatrzone u innych, pokazuje, że to najlepsza metoda na szybki rozwój. Kraj nie musi zawsze być na pierwszej linii odkryć, postępu i nowoczesności. Wystarczy, że będzie miało się sprawnym przywódców, którzy zadecydują, którą drogą warto się udać, by szybko dorównać do pozostałych. Społeczeństwo wcale nie musi być do tego karne i naznaczone piętnem pracoholizmu. Japonia, przeprowadzając reformy tzw. ery Meijim, czyli czasu otwierania się na zachód (od drugiej połowy XIX wieku) dysponowała narodem „normalnym", tzn. nie lubiącym pracować i wolącym korzystać z życia. Korporacyjność i nadgodziny na stanowiskach prowadzące do śmierci to późniejszy wynalazek samych Japończyków.
Zanim sięgnięto po szkolnictwo na wzór francuski i pozostałe rozwiązania z Niemiec, Holandii i innych krajów Europy, Japonia chciała wzorować się na Stanach Zjednoczonych. Było to dość zrozumiałe, ponieważ to właśnie amerykańskie okręty komodora Perry'ego jako pierwsze zmusiły japońskich samurajów do podpisania traktatu otwierającego kraj. Jednak to co z USA nie było do końca dobre dla Japonii. Kilka pierwszych lat po otwarciu na zagranicę jest w ocenie historyków czasem straconym, potrzebnym jedynie do tego, by stwierdzić, że nie ma co kopiować w Japonii Ameryki.
Co zatem się pamięta tego dnia?
Zatem pierwszy września to w Japonii nie początek szkoły. Nauka zaczyna się na nowo co roku w kwietniu. Wiosna to dobry moment na start czegokolwiek, natura budzi się do życia, powinno się także dziać to samo z szarymi komórkami młodych ludzi. Dodatkowo rok podatkowy rozpoczyna się w Japonii w tym samym miesiącu, a lepiej mieć w papierach porządek niż bałagan. Nauka dzieli się na trymestry, a we wrześniu rozpoczyna się jedynie drugi z nich.
Początek września to też nie pora, by w Japonii rozpamiętywać początek II wojny światowej. Gliwicka prowokacja wojska Hitlera w nocy z sierpnia na wrzesień 75 lat temu dla Japończyków znaczy niewiele. Oni prowadzili swoje działania wojenne dużo wcześniej, bo praktycznie od 1931 roku. Ich początek zresztą nie jest okazją do pamiętania, bo nie ma co podsycać pamięci o szaleńczym nacjonalizmie. Czci się zakończenie wojny, w szczególności dwa dni upamiętniające zrzucenie na japońskie miasta bomb atomowych przez Stany Zjednoczone.