Należy pamiętać, że konwencja jeszcze nie została ratyfikowana. Dokonać tego może dopiero prezydent. Jako strażnik konstytucji powinien ją jednak skierować do kontroli prewencyjnej – czyli do Trybunału Konstytucyjnego. Pojawiły się bowiem istotne wątpliwości natury konstytucyjnej.
Niekiedy zdarzały się również kompromitujące błędy Biura Analiz Sejmowych, jak ten, że pojęcie „płci społeczno-kulturowej" pojawia się w konwencji tylko jeden raz w art. 4, chociaż jest ono zdefiniowane w art. 3, art. 6 zaś czyni zeń ogólny klucz interpretacyjny wszystkich jej postanowień i pojawia się ono w konwencji przynajmniej 25 razy! Dowodzi to, że autorzy opinii, na których oparła się komisja sejmowa, nie czytali autentycznych tekstów konwencji, ale bazowali jedynie na nieoficjalnym tłumaczeniu Rady Europy!
Wydaje się, że w tej sytuacji obowiązkiem prezydenta jest skierowanie tej umowy do Trybunału Konstytucyjnego. To sprawa, która budzi zbyt wielki sprzeciw obywateli, by można było metodami siłowymi narzucać społeczeństwu radykalny dokument pod wpływem wąskiego lobby feministek i homoseksualistów.