– Musimy mieć świadomość, że Polska musi sięgać po najnowocześniejsze możliwości związane także z bronią nuklearną i nowoczesną bronią niekonwencjonalną. Czeka nas bardzo poważny wyścig. I to jest wyścig o bezpieczeństwo, nie wyścig do wojny - powiedział premier Donald Tusk, który przedstawił w Sejmie informację w sprawie sytuacji międzynarodowej i bezpieczeństwa Polski po posiedzeniu Rady Europejskiej i szczycie państw sojuszniczych w Londynie.
Czy wróci obowiązkowy pobór do wojska i czy Polska będzie miała broń nuklearną?
Wystąpienie szefa rządu było ważne i potrzebne. Premier przedstawił stan bezpieczeństwa Polski i plany państwa w czasie agresji Rosji na Ukrainę oraz w sytuacji, kiedy nowa administracja w Białym Domu zmienia strategię wobec Ukrainy a korzystną wobec Rosji. Każdy dorosły mężczyzna powinien być szkolony na wypadek wojny – usłyszeliśmy od szefa rządu. Donald Tusk zaprzeczył jednak, jakoby miał powrócić obowiązkowy pobór do wojska. Zapowiedział natomiast potrzebę stworzenia półmilionowej armii.
Podczas wystąpienia premiera usłyszeliśmy także, że jesteśmy w trudniejszej sytuacji, jeśli chodzi o nasze bezpieczeństwo. Ma to związek ze zmianą prezydenta w Białym Domu i przekonania, że nie możemy polegać jedynie na USA, ale również musimy współpracować z krajami skandynawskimi oraz Turcją i Rumunią. Premier po raz kolejny potwierdził, że Polska nie wyśle swoich wojsk na Ukrainę oraz będzie się starać o nowoczesną broń. To ważne, gdy wiemy, że w sytuacji kryzysu militarnego na świecie i wyścigu zbrojeń, liczą się jedynie mocarstwa nuklearne.
Można się z Tuskiem zgadzać lub nie, ale jego wystąpienie było nowym otwarciem w kwestii bezpieczeństwa Polski. Szkoda, że niektórzy wykorzystali wystąpienie szefa rządu do robienia awantur.