Demokracja zasadza się nie tylko na wolnych wyborach, ale i na ich uczciwości. Wymaga ona nie tylko niefałszowania ich wyników, ale też równych możliwości promowania się przez rządzących i opozycję. Równe możliwości nie mogą opierać się na dobrej woli rządzących. Implikują więc konieczność ograniczenia władzy. Im te ograniczenia są silniejsze, tym mniejsze jest ryzyko, że wybory będą nierówne, a więc nieuczciwe, a demokracja stanie się fasadą.
Acemoğlu, Johnson i Robinson, tegoroczni nobliści z ekonomii wykazali, że demokracja z silnymi ograniczeniami władzy jest najlepszym ustrojem dla dobrobytu. Dobrze ilustrują to wyniki transformacji gospodarczej w Polsce i Ukrainie. W tej ostatniej niedostatek ograniczeń władzy sprzyjał kleptokracji. W efekcie, PKB na mieszkańca, który jeszcze w 1992 roku był podobny jak w Polsce, do 2021 roku obniżył się do 37 proc. naszego poziomu.
Niemniej, poprzednie osiem lat pokazało, że również w Polsce ograniczenia władzy nie są wystarczające – rządzący, jeśli tylko zechcą, są w stanie łatwo je usuwać. Jeżeli więc ograniczenia będą tylko przywracane, i to tylko ustawami lub rozporządzeniami, to przetrwają jedynie do pojawienia się kolejnego rządu, który postanowi się ich pozbyć. Potrzebne są dużo silniejsze zarówno ograniczenia władzy, jak również ich zakotwiczenie w prawie.
Jak zmienić wybory parlamentarne, prezydenckie i samorządowe
Pierwszym ograniczeniem władzy wymagającym wzmocnienia są same wybory. Podział mandatów poselskich powinien zostać przybliżony do preferencji wyborców. Rezygnacja z progu wyborczego groziłaby nadmiernym partyjnym rozproszeniem, co potwierdzają wyniki wyborów z 1991 roku. Ale jak wskazują wybory z 2001 roku, zamiana metody d’Hondta przeliczenia głosów na metodę Sainte-Laguë skutecznie zabezpieczałaby kraj przed rządami jednej partii.
Trzeba też ujednolicić, i to na trwałe, wagę każdego głosu. Żeby to osiągnąć, okręgi wyborcze powinny być możliwie duże, liczba wyborców w każdym z nich możliwie zbliżona, a mandaty dzielone dopiero na podstawie liczby faktycznie oddanych głosów – tak jak w wyborach do Europarlamentu.