Reklama

Franciszek Rzońca: Polska polityka wymaga poważnych zmian. Jak uratować demokrację nad Wisłą?

Osiem lat rządów PiS pokazało, że ograniczenia władzy nie są wystarczające – rządzący, jeśli tylko zechcą, są w stanie łatwo je usuwać. Potrzebne są dużo silniejsze zarówno ograniczenia władzy, jak również ich zakotwiczenie w prawie, czyli zmiana konstytucji.

Publikacja: 08.12.2024 08:00

Franciszek Rzońca: Polska polityka wymaga poważnych zmian. Jak uratować demokrację nad Wisłą?

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Demokracja zasadza się nie tylko na wolnych wyborach, ale i na ich uczciwości. Wymaga ona nie tylko niefałszowania ich wyników, ale też równych możliwości promowania się przez rządzących i opozycję. Równe możliwości nie mogą opierać się na dobrej woli rządzących. Implikują więc konieczność ograniczenia władzy. Im te ograniczenia są silniejsze, tym mniejsze jest ryzyko, że wybory będą nierówne, a więc nieuczciwe, a demokracja stanie się fasadą.

Acemoğlu, Johnson i Robinson, tegoroczni nobliści z ekonomii wykazali, że demokracja z silnymi ograniczeniami władzy jest najlepszym ustrojem dla dobrobytu. Dobrze ilustrują to wyniki transformacji gospodarczej w Polsce i Ukrainie. W tej ostatniej niedostatek ograniczeń władzy sprzyjał kleptokracji. W efekcie, PKB na mieszkańca, który jeszcze w 1992 roku był podobny jak w Polsce, do 2021 roku obniżył się do 37 proc. naszego poziomu.

Niemniej, poprzednie osiem lat pokazało, że również w Polsce ograniczenia władzy nie są wystarczające – rządzący, jeśli tylko zechcą, są w stanie łatwo je usuwać. Jeżeli więc ograniczenia będą tylko przywracane, i to tylko ustawami lub rozporządzeniami, to przetrwają jedynie do pojawienia się kolejnego rządu, który postanowi się ich pozbyć. Potrzebne są dużo silniejsze zarówno ograniczenia władzy, jak również ich zakotwiczenie w prawie.

Jak zmienić wybory parlamentarne, prezydenckie i samorządowe

Pierwszym ograniczeniem władzy wymagającym wzmocnienia są same wybory. Podział mandatów poselskich powinien zostać przybliżony do preferencji wyborców. Rezygnacja z progu wyborczego groziłaby nadmiernym partyjnym rozproszeniem, co potwierdzają wyniki wyborów z 1991 roku. Ale jak wskazują wybory z 2001 roku, zamiana metody d’Hondta przeliczenia głosów na metodę Sainte-Laguë skutecznie zabezpieczałaby kraj przed rządami jednej partii.

Trzeba też ujednolicić, i to na trwałe, wagę każdego głosu. Żeby to osiągnąć, okręgi wyborcze powinny być możliwie duże, liczba wyborców w każdym z nich możliwie zbliżona, a mandaty dzielone dopiero na podstawie liczby faktycznie oddanych głosów – tak jak w wyborach do Europarlamentu.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Czy demokracja przetrwa do 2084 roku?

Wybory prezydenckie powinny odbywać się w środku kadencji parlamentu, żeby ich wyniki były możliwie niezależne od wyników wyborów parlamentarnych i same możliwie słabo wpływały na te drugie. To wymagałoby skrócenia kadencji prezydenta do czterech lat. W przypadku rozwiązania parlamentu kolejna kadencja prezydenta powinna być automatycznie tak dostosowana, żeby następne wybory ponownie odbyły się w środku kadencji parlamentu.

Żeby oderwać wybory samorządowe od polityki krajowej, nie powinny one odbywać się w całym kraju w tym samym czasie. Ich terminy mogłyby być równomiernie rozłożone po wszystkich kwartałach; w każdym kwartale odbywałyby się w jednej szesnastej gmin, powiatów i województw. Wybory władz Warszawy, które wywołują najwięcej politycznych emocji, powinny być przeprowadzane pomiędzy wyborami parlamentarnymi a prezydenckimi.

Podział władzy na nowo

Drugim ograniczeniem jest podział władzy. Żeby go wzmocnić, można byłoby przywrócić większość dwóch trzecich głosów potrzebną do odrzucenia weta prezydenckiego przewidzianą w tzw. małej konstytucji z 1992 roku oraz nadać prawo weta także Senatowi. Sejm mógłby odrzucić senackie weto większością trzech piątych głosów. Tyle samo głosów byłoby potrzebnych do odrzucenia poprawek Senatu. Sejm powinien jednak móc na końcu zdecydować normalną większością głosów, czy godzi się na ustawę z poprawkami senackimi, czy też trafia ona do kosza zamiast na biurko prezydenta.

Do rozważenia jest federalizacja Polski, która jest demonizowana w naszym kraju, a od państwa unitarnego różniłaby się jedynie tym, że władza centralna zostałaby pozbawiona prawa zmieniania granic regionów

Żeby wzmocnić niezależność instytucji przewidzianych jako takie w Konstytucji, należałoby utworzyć dla nich swoisty sąd dyscyplinarny złożony z wszystkich byłych członków Trybunału Konstytucyjnego (nieusuniętych z urzędu). W szczególności należałaby do nich ocena, czy osoby wybierane na poszczególne funkcje spełniają warunki określone w Konstytucji i ustawach. Dzięki temu zmalałoby ryzyko nie tylko dalszego łamania niezależności, ale i lekceważenia wymogów apolityczności i fachowości w tych instytucjach. Dodatkowym wzmocnieniem ich niezależności byłoby wprowadzenie możliwości sprawowania każdej z takich funkcji tylko przez jedną kadencję oraz, w przypadku ciał kolegialnych takich jak RPP, równomierne rozłożenie wyboru ich członków na każdy rok. Taka zmiana ułatwiłaby również zachowywanie pamięci instytucjonalnej, w tym eliminowałaby ryzyko braku ciągłości w polityce tych instytucji, które się pojawia, kiedy ciała te są wymieniane w całości.

Reklama
Reklama

A może federalizacja Polski?

Trzecim ograniczeniem do wzmocnienia jest rozproszenie władzy. Jego zwiększeniu służyłoby daleko idące rozszerzenie kompetencji samorządów, postulowane np. przez Inkubator Umowy Społecznej. Marszałkowie województw i prezydenci największych miast mogliby automatycznie stawać się senatorami. Na szczeblu centralnym mogłyby być określane, po pierwsze, maksymalne poziomy regulacji, redystrybucji i opodatkowania, oraz, po drugie, minimalne standardy usług publicznych. Władze lokalne mogłyby ograniczać te pierwsze i podnosić drugie. Kluczowe jest, aby w większym stopniu finansowały swoje wydatki z podatków, których wysokość same będą ustalać. Z jednej strony uniemożliwi to próby wpływania przez rząd na politykę samorządów przez obcinanie im funduszy, a z drugiej pozbawi go możliwości zbijania kapitału politycznego na obniżaniu podatków, którego koszty obciążają budżety lokalne. Ważne jest również, żeby rozszerzenie kompetencji władz lokalnych było takie samo w całym kraju. Wtedy nie będzie ono paliwem dla separatyzmów. Problemu z nimi wcale nie mają państwa głęboko zdecentralizowane, jak np. Niemcy, a mają kraje, jak Hiszpania czy Włochy, w których szerokie kompetencje powierzono władzom lokalnym tylko w wybranych regionach.

Do rozważenia jest federalizacja Polski, która jest demonizowana w naszym kraju, a od państwa unitarnego różniłaby się jedynie tym, że władza centralna zostałaby pozbawiona prawa zmieniania granic regionów. Gdyby zapytać Polaków, czy chcą odebrać władzy centralnej to uprawnienie, zapewne większość z nich by się za tym opowiedziała.

Czytaj więcej

Czy Polska to demokratyczna dyktatura?

Państwa federalne mają zwykle długą historię podziału i niezależności poszczególnych regionów. Polska, mimo że unitarna, też ma taką przeszłość. Są tereny trzech dawnych zaborów, a do tego ziemie poniemieckie zasiedlone po drugiej wojnie światowej przez osadników z Polski Centralnej i Kresów Wschodnich. Jest wreszcie Górny Śląsk, który przez większość swojej historii pozostawał poza granicami Polski, a na którego terenie po wojnie doszło do wymieszania się ludności autochtonicznej z napływową. Różne doświadczenia tych regionów mogą mieć, i jak widać po wynikach wyborów, często mają realny wpływ na decyzje polityczne ich mieszkańców.

Federalizacja ma tą zaletę, że bardzo utrudnia przejęcie władzy w całym państwie, a więc i wprowadzenie rządów autokratycznych. By jednak była trwała, należy dobrze zabezpieczyć ją przed zakusami rządu centralnego. Można to zrobić, wprowadzając do konstytucji zasadę, że każda przyszła poprawka ustawy zasadniczej, aby wejść w życie, musiałaby być zatwierdzona przez określoną minimalną liczbę sejmików wojewódzkich.

Wzmocnienie ograniczeń władzy: Potrzeba zmiany konstytucji

Wszystkie opisane propozycje wymagają zmiany konstytucji. Nawet jeśli niektóre byłyby do pogodzenia z obecnym jej brzmieniem, to ich zakotwiczenie w niej jest potrzebne dla ich trwałości. I to jest zasadnicza słabość: zmiany te wymagają współpracy z partią o tendencjach autokratycznych, która łamała konstytucję. Jej poparcie dla zmian nie jest jednak niemożliwe, gdyż i ona byłaby ich beneficjentem: mogłaby rządzić w części Polski. Choć próby jego pozyskania musiałyby budzić moralne wątpliwości, to bez tego każde kolejne wybory będą walką o demokrację. Walką, która w końcu może zostać przegrana.

analizy
Rusłan Szoszyn: Rozmowy pokojowe i ofensywa propagandowa Władimira Putina
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Dlaczego nie ma już tej Ameryki, którą pamiętamy?
Analiza
Jędrzej Bielecki: Donald Tusk zawstydza Niemców
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Niebezpieczna gra Zachodu z Rosją. Lepiej żeby Polska nie stała z boku
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
analizy
Rusłan Szoszyn: Gruzja dołączy do grona dyktatur?
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama