Mirosław Żukowski: Doping Igi Świątek. Trzeba z tym żyć

Historia sportu nauczyła nas, że jeśli chodzi o farmakologiczny doping, bardziej uzasadnione jest domniemanie winy niż niewinności. Czy przypadki Jannika Sinnera i Igi Świątek to wystarczający powód, by zmienić zdanie?

Publikacja: 29.11.2024 17:39

Iga Świątek

Iga Świątek

Foto: PAP/EPA

Nasza nieufność spowodowana była tym, że w czasach, gdy doping był już powszechny, a jego kontrola dopiero raczkowała, od sportowców, którzy wpadli, nasłuchaliśmy się tylu bzdur, że aż trudno to sobie z dzisiejszej perspektywy wyobrazić. Był to okres dopingowej wolnoamerykanki, gdy światowym sportem pod koniec XX wieku rządzili Juan Antonio Samaranch (Międzynarodowy Komitet Olimpijski) i Primo Nebiolo (Światowa Federacja Lekkoatletyczna). To oni stworzyli wyhodowanego na sterydach lekkoatletycznego giganta i przy użyciu rodzącej się wówczas globalnej telewizji zapewnili mu deszcz dolarów. By ludzie się takim sportem zachwycili, potrzebne były rekordy, a ich bicie ułatwiał pozornie kontrolowany doping. Ten wyścig był dodatkowo napędzany przez politykę w warunkach postzimnowojennej konfrontacji Wschodu i Zachodu. Mówiąc krótko: był to czas kłamstw i manipulacji, które na długo naznaczyły nasze postrzeganie dopingu.

Pozostało jeszcze 88% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Zostawcie Igę i Sławosza! Politycy powinni trzymać się z dala od ich sukcesów
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: PRL wiecznie żywy
Opinie polityczno - społeczne
Uwaga, dezinformacja! Dlaczego biskup Mering w homilii sięgnął po fake newsy
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Największy błąd Putina. Czy Trump zmusi go, by siadł do stołu?
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Niemcy się zbroją
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama