Papież Franciszek budzi mocne uczucia. Z jednej strony wywołuje entuzjazm przeważnie u ludzi będących daleko od Kościoła, a z drugiej – rosnącą i wcale nieukrywaną irytację u konserwatywnych katolików, którzy swoją katolickość utożsamili z pewną formą wiary. Formą, z którą argentyńskiemu papieżowi jest wyraźnie nie po drodze. Sądzę, że warto spokojnie przyjrzeć się zarówno przyczynom zachwytu, jak i źródłom zaniepokojenia.
Gromadzenie materiału dowodowego
Lista tych pierwszych jest powszechne znana, więc ograniczę się do wyliczenia najważniejszych: spontaniczny styl życia, rezygnacja z papieskich apartamentów, otwarte i bezpośrednie kontakty z wszystkimi, a zwłaszcza ludźmi krytycznymi wobec Kościoła (najbardziej znane są opublikowane rozmowy z lewicowym, a nawet antyklerykalnym dziennikarzem włoskim Eugenio Scalfarim), rehabilitacja teologii wyzwolenia, zachęcanie do otwartej dyskusji na wszystkie tematy, niechęć do osądzania (słynna odpowiedź na pytanie o stosunek do homoseksualizmu – „kimże ja jestem, by kogokolwiek osądzać"). Najtrafniej jednak istotę przesłania Franciszkowego Kościoła określił ostatnio amerykański pisarz katolicki Garry Wills, który swój artykuł z 19 listopada w „Boston Globe" zatytułował: „Powrót do Jezusa w Kościele katolickim" (użył neologizmu re-Jesuising, którego nie potrafię oddać po polsku).
Zarówno Socci, jak i Cenckiewicz zdają się nie dostrzegać teologicznego wymiaru przemian, jakim podlegał i podlega katolicyzm
Natomiast przyczyny negatywnych emocji są znacznie trudniejsze do zrozumienia, ale właśnie dlatego należy poświęcić im więcej uwagi. Warto też zauważyć, że te same przyczyny, które powodują wzrost popularności Franciszka wśród liberałów, chrześcijan innych wyznań i wyznawców innych religii, a nawet ateistów, budzą niepokój, a nawet przerażenie wśród konserwatywnych katolików.
Jak się wydaje, mamy do czynienia nie tyle z odmiennymi opiniami, bo to przecież jest naturalne w debacie publicznej, ile z próbą zawłaszczenia i podporządkowanie sobie samej idei katolickości, a nawet idei papiestwa. Skłócone z sobą grupy nie dyskutują, ale gromadzą materiał dowodowy mający udowodnić „heretyckie skłonności" lub po prostu brak ortodoksji strony przeciwnej.