Przez ostatnie lata rozwój polskiej gospodarki opierał się na imitacji, imporcie technologii oraz konkurowaniu kosztami. Wiele spośród krajowych firm, a także inwestujących nad Wisłą przedsiębiorstw zagranicznych okopało się w podwykonawstwie, wytwarzając na zlecenie globalnych potentatów zazwyczaj dość pracochłonne i nieskomplikowane technologicznie wyroby lub też je składając (vide: fabryki przysłowiowych śrubek czy montownie AGD). Również lokujące się w Polsce usługi – w dużej mierze z uwagi na niewielką obecność nowoczesnego przemysłu – należały do nisko zaawansowanych, wykorzystujących stosunkowo tanie oraz dobrze wykształcone polskie kadry (centra obsługi telefonicznej czy prostych rozliczeń księgowych). W globalnej skali nasza gospodarka stała się mało rozpoznawalnym trybikiem, który w razie potrzeby (wynikającej np. ze wzrostu kosztów) można wymienić na inny.