Przełamiemy niemoc

Nie jesteśmy skazani na dryf. Doświadczenia innych krajów dowodzą, że mądra, długofalowa, strategiczna polityka demograficzna przynosi efekty. Program 500+ może w tym pomóc – przekonuje wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej.

Publikacja: 03.01.2016 20:45

Z badań wynika, że Polacy chcą mieć zdecydowanie więcej dzieci niż mają w rzeczywistości – pisze aut

Z badań wynika, że Polacy chcą mieć zdecydowanie więcej dzieci niż mają w rzeczywistości – pisze autor

Foto: 123RF

Nigdy po 1989 r. żaden rząd nie wprowadził tak szerokiego programu wsparcia, jakim jest planowany przez nas program 500+. Dlatego bardzo chcielibyśmy poddać go możliwie szerokim konsultacjom. Wychodzimy przy tym z fundamentalnego założenia, że po pierwsze, to zaszczyt dla nas (a nie nasze prawo), by – jako rząd – dzielić pieniądze, które zarabiają Polacy. A jeśli tak, to chcemy zrobić to maksymalnie efektywnie. Po drugie, wolimy sugerować się mądrością Sokratesa o tym, że „nic nie wiemy", niż przeświadczeniem głupca, że wszystko jest jasne. Pokora wobec rodaków – tak rozumiemy naszą misję.

Inwestycja w rodzinę

Na początek o aksjologii projektu. Opiera się on na pięciu fundamentalnych filarach.

Pierwszy to uznanie, że to ludzie są największą wartością, jaką dysponuje państwo. Można oczywiście powtarzać lewicową narrację, że im mniejsza ich liczba, tym wyższe PKB na głowę czy mniej zanieczyszczeń. Tyle że ma to niewiele wspólnego z rzeczywistością. O sile, rozwoju, przyszłości i podmiotowości państwa decyduje liczba obywateli oraz ich kompetencje. Wystarczy rzut na mapę świata, by się o tym przekonać. Na każdym kontynencie ta sama żelazna korelacja – najludniejsze państwo znaczy najwięcej. USA, Brazylia, Niemcy, Chiny, Indonezja, Nigeria to hegemoni lub przyszli hegemoni w swoich regionach.

Bez ludzi nie ma także silnej gospodarki. Steven A. Nyce i Sylwester J. Schieber w książce „Ekonomiczne konsekwencje starzenia się ludności" dochodzą do fantastycznej w swojej prostocie konstatacji. Piszą, że „choć ekonomiści używają skomplikowanej terminologii, podstawowe mechanizmy gospodarcze są bardzo proste. PKB jest równa sumie wzrostu zasobów siły roboczej i produktywności". Co to oznacza? O sile danej gospodarki, a zatem danego państwa, decyduje liczba ludzi oraz to, jak wykorzystujemy ich pracę.

Drugi fundament naszego myślenia opiera się na zerwaniu z przekonaniem, że polityka rodzinna jest równoznaczna z polityką socjalną, a pieniądze na nią wydane zniechęcają do aktywności zawodowej. Premier Beata Szydło podkreśla, że polityka rodzinna to inwestycja. To fundamentalne spostrzeżenie, które potwierdza nie tylko intuicja – jeśli inwestujemy w ludzi, budujemy silne państwo, ale także liczne badania, m.in. ostatnie doświadczenia z Kanady, opracowania Parlamentu Europejskiego czy OECD. Także doświadczenia międzynarodowe podpowiadają: jeśli wydajemy pieniądze na rodziny, poprawia się jakość ich życia oraz rodzi się więcej dzieci. Mówią też o tym polskie opracowania, choćby tegoroczne raporty PwC czy Instytutu Ordo Iuris (wszystkie te opracowania są dostępne na stornie resortu pracy w zakładce Rodzina 500+).

Ochronić dzieci przed nędzą

Przed Polską stoją wielkie wyzwania. Po 25 latach transformacji zorientowaliśmy się na przykład, że model naszego rozwoju oparty na taniej pracy i imporcie zagranicznego kapitału może sprowadzić nas do roli operatorów śrubokrętów i wózków widłowych oraz dostarczycieli zysków zagranicznych koncernów. Dobitnie mówi o tym m.in. wicepremier Mateusz Morawiecki. Takim samym wyzwaniem – to trzeci fundament programu 500+ – jest ochrona Polski przed demograficzną katastrofą. Tną nas trzy ostrza ludnościowej gilotyny – zastraszająco mała liczba rodzących się dzieci, emigracja głównie młodych ludzi (wystarczy powiedzieć, że wyjechało 10 proc. urodzonych w latach 1976–1985 Polaków) oraz brak realistycznej i strategicznej polityki imigracyjnej. Trwanie w tym stanie, co wielokrotnie podkreśla prezes Jarosław Kaczyński, to prosta droga wręcz do samounicestwienia.

Najsmutniejsza – a to czwarty fundament programu 500+ – jest konstatacja, że najbardziej narażone na nędzę w Polsce są dzieci. Nie ubóstwo, ale nędzę właśnie. Dane GUS są w tej kwestii zatrważające. 840 tys. polskich dzieci żyje poniżej tzw. minimum egzystencji (nie wystarcza im na zaspokojenie podstawowych biologicznych potrzeb), a ponad milion dzieci jest zmuszonych korzystać z pomocy społecznej. Tak jest od lat, a nędza najbardziej dotyka rodzin wielodzietnych. Program 500+ przełamie tę niemoc i nasz wspólny wstyd.

Zaufanie do Polaków i zerwanie z paternalizmem – to piąty fundament naszego programu. Przekazując rodakom pieniądze na dzieci, wierzymy, że co do zasady – to oni są ich najlepszymi przyjaciółmi. To nie my, urzędnicy, powinniśmy decydować, czy mają wydać te pieniądze na edukację czy żywność. Oczywiście w programie zostaje wentyl bezpieczeństwa, który mówi, że w skrajnych przypadkach pomoc może być przekazana w formie rzeczowej.

Jak Węgry i Estonia

Nie chcemy przerażać Państwa licznymi danymi, które wskazują, w jak trudnej sytuacji demograficznej jesteśmy. Wystarczy powiedzieć, że Polska zajmuje 216. miejsce na świecie na 224 kraje w kategorii „wskaźnik dzietności". Do tego, jak już wspomnieliśmy, dochodzi wielka emigracja młodych Polaków i brak skutecznej polityki imigracyjnej. Przez ostatnie osiem lat nie byliśmy nawet w stanie rozwiązać tak podstawowej kwestii jak repatriacja.

Wierzymy, że nie jesteśmy skazani na dryf. Doświadczenia innych krajów dowodzą, że mądra, długofalowa, strategiczna polityka demograficzna przynosi efekty. I niekoniecznie musimy się tu odwoływać do Francji, która taką politykę stara się prowadzić. Można szukać bliżej nas.

O tym, że odważne działania w sferze ludnościowej przynoszą efekty, świadczy przykład Węgier. Po wprowadzeniu w 2011 r. ustawy CCXI o ochronie rodziny (może zostać uchylona jedynie dwiema trzecimi głosów parlamentu), która przewiduje bardzo istotne wsparcie rodzin, Węgry notują wzrost wskaźnika dzietności z 1,24 do 1,43. Podobne doświadczenia ma Estonia. W listopadzie 2001 r. tamtejszy parlament Riigikogu przyjął ustawę o państwowych świadczeniach rodzinnych, rozszerzającą zakres działań na rzecz rodzin. Efekt? Wspomniany wskaźnik skoczył tam z 1,32 do 1,72 w roku 2010. Później zmalał – zarówno na skutek kryzysu, jak i w jego efekcie wycofywania instrumentów polityki rodzinnej.

Ktoś powie, że Niemcy wydają na politykę rodzinną krocie i nic to nie daje. To prawda, tyle że jest to wyjątek od reguły. Doświadczenia światowe i europejskie wskazują, że dobra polityka rodzinna przynosi efekty. A Polska jest w tej szczęśliwej, w swoim nieszczęściu sytuacji, że u nas może to zadziałać w sposób efektywny. Dlaczego? Bo Polacy – co deklarują w licznych badaniach, np. CBOS – chcą mieć zdecydowanie więcej dzieci niż mają w rzeczywistości. Dla Polaków rodzina to wciąż wielka wartość. Ta luka pomiędzy chęciami posiadania potomstwa a faktyczną ich realizacją jest jedną z największych na świecie. Co więcej, jako główne bariery, które powodują, że nie mają dzieci, Polacy wskazują szeroko rozumiany brak bezpieczeństwa ekonomicznego. Proszę zajrzeć do wyników badań Diagnozy Społecznej czy Warsaw Enterprise Institute. Także to, jak zachowują się Polki w Wielkiej Brytanii, gdzie ich wskaźnik dzietności wynosi 2,1 (w Polsce 1,3) podpowiada nam, że wystarczy mądra polityka rodzinna, by poprawić naszą sytuację.

A to już ostatni dzwonek. W dorosłość wkraczają właśnie ostatnie liczne roczniki urodzone w latach 80. i na początku lat 90. Jeśli nie zachęcimy tych ludzi, by zostali w Polsce i tu mieli dzieci, możliwość poprawy naszej sytuacji przepadnie bezpowrotnie. Dlatego nie ma już czasu na drapanie się po głowie. Trzeba zacząć działać.

Zapraszamy do debaty

Zdajemy sobie sprawę z ciążącej na nas odpowiedzialności, zarówno ze względu na skalę wydatków na program (ma on w roku 2017 r. kosztować ok. 23 mld zł), jak i uciekający czas. Dlatego chcielibyśmy, by ostateczny projekt ustawy wprowadzającej 500+ był maksymalnie szeroko konsultowany.

Wiemy, że trzeba poszukiwać dobrych rozwiązań – mówi o tym m.in. premier Beata Szydło – na przykład w zakresie powiązania 500+ z obecnym systemem wsparcia rodzin, kosztami administracji tego systemu, wliczaniem/niewliczaniem nowego świadczenia do dochodu uprawniającego do innych świadczeń socjalnych, wprowadzenia/niewprowadzenia kryterium dochodowego dla najzamożniejszych osób, ewentualnymi problemami z dezaktywizacją. Jesteśmy otwarci na uwagi, sugestie, dialog. Konsultacje mają potrwać do drugiej dekady stycznia, następnie projekt będzie jeszcze omawiamy w Sejmie.

Zapraszamy do tej debaty – ekspertów, organizacje związkowe, pracodawców i pozarządowe, think tanki, Polaków oraz wszystkich, którym na sercu leży nasza przyszłość. Sam projekt, ale także badania, opracowania, analizy, wyliczenia znajdziecie Państwo na stronie internetowej ministerstwa w zakładce Rodzina 500+. W Kancelarii Premiera działa też specjalny adres internetowy: rodzina500plus@kprm.gov.pl. Będziemy również opracowywać miniraporty z tego, o czym Państwo do nas piszecie.

Powtórzmy na koniec. Nie było w historii Polski tak dużego programu upodmiotowienia rodzin. Chcemy, by przy okazji jego wprowadzania także Państwo, czyli podmiot naszych starań, zabrali w tej sprawie głos.

Autor jest wiceministrem rodziny, pracy i polityki społecznej. Wcześniej był zastępcą redaktora naczelnego tygodnika „Wprost", pracował też w „Rzeczpospolitej" i „Dzienniku Gazecie Prawnej". Był ekspertem Instytutu Sobieskiego w dziedzinie polityka społeczna

Nigdy po 1989 r. żaden rząd nie wprowadził tak szerokiego programu wsparcia, jakim jest planowany przez nas program 500+. Dlatego bardzo chcielibyśmy poddać go możliwie szerokim konsultacjom. Wychodzimy przy tym z fundamentalnego założenia, że po pierwsze, to zaszczyt dla nas (a nie nasze prawo), by – jako rząd – dzielić pieniądze, które zarabiają Polacy. A jeśli tak, to chcemy zrobić to maksymalnie efektywnie. Po drugie, wolimy sugerować się mądrością Sokratesa o tym, że „nic nie wiemy", niż przeświadczeniem głupca, że wszystko jest jasne. Pokora wobec rodaków – tak rozumiemy naszą misję.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA