Nigdy po 1989 r. żaden rząd nie wprowadził tak szerokiego programu wsparcia, jakim jest planowany przez nas program 500+. Dlatego bardzo chcielibyśmy poddać go możliwie szerokim konsultacjom. Wychodzimy przy tym z fundamentalnego założenia, że po pierwsze, to zaszczyt dla nas (a nie nasze prawo), by – jako rząd – dzielić pieniądze, które zarabiają Polacy. A jeśli tak, to chcemy zrobić to maksymalnie efektywnie. Po drugie, wolimy sugerować się mądrością Sokratesa o tym, że „nic nie wiemy", niż przeświadczeniem głupca, że wszystko jest jasne. Pokora wobec rodaków – tak rozumiemy naszą misję.
Inwestycja w rodzinę
Na początek o aksjologii projektu. Opiera się on na pięciu fundamentalnych filarach.
Pierwszy to uznanie, że to ludzie są największą wartością, jaką dysponuje państwo. Można oczywiście powtarzać lewicową narrację, że im mniejsza ich liczba, tym wyższe PKB na głowę czy mniej zanieczyszczeń. Tyle że ma to niewiele wspólnego z rzeczywistością. O sile, rozwoju, przyszłości i podmiotowości państwa decyduje liczba obywateli oraz ich kompetencje. Wystarczy rzut na mapę świata, by się o tym przekonać. Na każdym kontynencie ta sama żelazna korelacja – najludniejsze państwo znaczy najwięcej. USA, Brazylia, Niemcy, Chiny, Indonezja, Nigeria to hegemoni lub przyszli hegemoni w swoich regionach.
Bez ludzi nie ma także silnej gospodarki. Steven A. Nyce i Sylwester J. Schieber w książce „Ekonomiczne konsekwencje starzenia się ludności" dochodzą do fantastycznej w swojej prostocie konstatacji. Piszą, że „choć ekonomiści używają skomplikowanej terminologii, podstawowe mechanizmy gospodarcze są bardzo proste. PKB jest równa sumie wzrostu zasobów siły roboczej i produktywności". Co to oznacza? O sile danej gospodarki, a zatem danego państwa, decyduje liczba ludzi oraz to, jak wykorzystujemy ich pracę.
Drugi fundament naszego myślenia opiera się na zerwaniu z przekonaniem, że polityka rodzinna jest równoznaczna z polityką socjalną, a pieniądze na nią wydane zniechęcają do aktywności zawodowej. Premier Beata Szydło podkreśla, że polityka rodzinna to inwestycja. To fundamentalne spostrzeżenie, które potwierdza nie tylko intuicja – jeśli inwestujemy w ludzi, budujemy silne państwo, ale także liczne badania, m.in. ostatnie doświadczenia z Kanady, opracowania Parlamentu Europejskiego czy OECD. Także doświadczenia międzynarodowe podpowiadają: jeśli wydajemy pieniądze na rodziny, poprawia się jakość ich życia oraz rodzi się więcej dzieci. Mówią też o tym polskie opracowania, choćby tegoroczne raporty PwC czy Instytutu Ordo Iuris (wszystkie te opracowania są dostępne na stornie resortu pracy w zakładce Rodzina 500+).