Roch Zygmunt: Nowa Lewica przestaje mieć rację bytu. Blamaż samorządowy Czarzastego

Po wyborach samorządowych Lewica zostaje z pytaniem: po co być drugą, tylko nieco bardziej lewicową PO? Ktoś powie, że „lewicy ludowej”, pozycjonującej się w kontrze do liberałów, elektorat nie chce. Czy jednak ostatnie wyniki Lewicy dowodzą, że chce tę obecną?

Publikacja: 08.04.2024 10:06

Włodzimierz Czarzasty podczas wieczoru wyborczego Lewicy

Włodzimierz Czarzasty podczas wieczoru wyborczego Lewicy

Foto: PAP/Rafał Guz

Tylko 6,8 proc. Taki wynik uzyskała w wyborach samorządowych koalicja Lewicy; ta sama, która podobno jest na fali sukcesów, ponieważ po wielu chudych latach wróciła do władzy na szczeblu ogólnopolskim. Tak przynajmniej argumentuje lider tego środowiska Włodzimierz Czarzasty. I o ile w październiku – mimo niezbyt satysfakcjonującego rezultatu – taka narracja trzymała się w ryzach, o tyle teraz trudno poprawiać nią sobie nastroje. 

Wybory samorządowe 2024: wnioski dla Lewicy są druzgocące

Jasne, Magdalena Biejat osiągnęła w Warszawie całkiem niezły wynik, ale stolica nie jest Polską w soczewce i snucie na tej podstawie mocarstwowych wizji byłoby skrajnie nieuprawnione. Kilku polityków powtórzyło już slogan „wybory samorządowe zawsze były trudne dla Lewicy”. Może i racja, ale to bardzo wygodne wytłumaczenie, które – po pierwsze – można odnieść do wielu sytuacji (co ma powiedzieć PiS o wyborach do Parlamentu Europejskiego?), a po drugie – zrzuca odpowiedzialność za porażkę na bliżej nieokreślone zjawisko.

Czytaj więcej

Wybory samorządowe. Czarzasty: Czas na poważną rozmowę w koalicji

Z takiej diagnozy nie da się wyciągnąć wniosków, a te dla formacji Roberta Biedronia i Włodzimierza Czarzastego są druzgocące: Lewica (ze szczególnym uwzględnieniem Nowej Lewicy) przestaje mieć na polskiej scenie politycznej rację bytu. Nie potrzeba bowiem ugrupowania bliźniaczo podobnego do Platformy Obywatelskiej, która ma nad Lewicą tę przewagę, że jest silniejsza, a zatem stanowi naturalny wybór dla tych, którzy przede wszystkim nie chcą powrotu PiS-u do władzy. 

Jakiej lewicy chcą Polacy

Tylko wytrawni obserwatorzy życia publicznego, uważnie studiujący programy wyborcze, są w stanie wskazać poważne różnice pomiędzy Nową Lewicą a Platformą Obywatelską. Taki stan rzeczy wynika nie tylko z tego, że ekipa Donalda Tuska coraz wyraźniej staje się partią bezprzymiotnikowego liberalizmu (niektórzy nazywają to „skrętem w lewo”), ale również – a może i przede wszystkim – z merytorycznej indolencji Lewicy. Jedynym tematem, który ta koalicja potrafi mniej lub bardziej skutecznie wskazać jako swój wyróżnik, jest aborcja. To trochę za mało, zważywszy na fakt, że sam Donald Tusk także zaordynował swoim posłom, że liberalizację prawa do przerywania ciąży mają poprzeć. 

Czytaj więcej

Roch Zygmunt: Aborcja znów jako temat zastępczy

Nie jest rzecz jasna tak, że tych tematów nie ma, a obecność Platformy zapewnia realizację lewicowej agendy. Tyle tylko, że gdy działacz Razem – bo to ta partia najczęściej próbuje wyraźniej zaznaczyć swoją obecność – powie coś niepopularnego o podatkach albo postawi jasno sprawę budowy przez państwo mieszkań na wynajem, a politycy Trzeciej Drogi i PO zaczną oponować (ich święte prawo), to któryś z przedstawicieli Nowej Lewicy tłumaczy, że to w sumie nie do końca tak, a w ogóle najważniejszy jest dialog… Innymi słowy: rozmywają przekaz, który jasno dałby wyborcom do zrozumienia, po co tak naprawdę istnieje takie ugrupowanie jak Lewica. W ten sposób nie da się promować własnego programu w ramach koalicji; można jedynie robić za kwiatek do kożucha. Ktoś powie: takiej „lewicy ludowej”, pozycjonującej się w kontrze do liberałów elektorat nie chce. Czy jednak ostatnie wyniki Lewicy dowodzą, że chce tę obecną?

Czarzastemu zależy przede wszystkim na dobru partyjnej koterii

Trudno zarzuty o grzebanie partii kierować w stronę samego Włodzimierza Czarzastego, bo przebieg jego kariery politycznej nigdy nie skłaniał do refleksji, że jest to polityk szczególnie ideowy, a już od czasów kampanii przed wyborami październikowymi widzimy, że zależy mu przede wszystkim na dobru jego partyjnej koterii. Zastanawiam się jednak, dlaczego wśród parlamentarnego aktywu Nowej Lewicy nie ma ludzi, którzy chcieliby publicznie przeciwstawić się takiej polityce. Są tam bowiem politycy mocniej akcentujący ideowe korzenie, tacy jak choćby Anna Maria Żukowska. Czy naprawdę i oni chcą za parę lat startować z list PO?

Autor

Roch Zygmunt

Publicysta, członek redakcji politycznej Klubu Jagiellońskiego, student politologii Uniwersytetu Jagiellońskiego

Tylko 6,8 proc. Taki wynik uzyskała w wyborach samorządowych koalicja Lewicy; ta sama, która podobno jest na fali sukcesów, ponieważ po wielu chudych latach wróciła do władzy na szczeblu ogólnopolskim. Tak przynajmniej argumentuje lider tego środowiska Włodzimierz Czarzasty. I o ile w październiku – mimo niezbyt satysfakcjonującego rezultatu – taka narracja trzymała się w ryzach, o tyle teraz trudno poprawiać nią sobie nastroje. 

Wybory samorządowe 2024: wnioski dla Lewicy są druzgocące

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Duopol kontra społeczeństwo
analizy
PiS, przyjaźniąc się z przyjacielem Putina, może przegrać wybory europejskie
analizy
Aleksander Łukaszenko i jego oblężona twierdza. Dyktator izoluje i zastrasza
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Arak: Po 20 latach w UE musimy nauczyć się budować koalicje
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Krótka ławka Lewicy
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?