Konrad Czarnecki: Reforma Unii znowu nas zaskoczyła. Jaki właściwie pomysł na nią ma Donald Tusk?

Jeśli chcemy liczyć na korzystne miejsce w zredefiniowanej Europie, nie możemy oczekiwać, że ktoś zadba o nasze sprawy za nas. Musimy jak najszybciej wypracować polską strategię i oczekiwania wobec renegocjacji traktatów unijnych.

Publikacja: 22.11.2023 12:50

Donald Tusk może sam sobie podłożyć nogę i stać się zakładnikiem własnej opowieści o uśmiechniętej,

Donald Tusk może sam sobie podłożyć nogę i stać się zakładnikiem własnej opowieści o uśmiechniętej, pozytywnej i europejskiej Polsce, ponieważ jednym z fundamentów tego mitu jest dogmat o tym, że bycie w Europie jest dla nas dobrem samym w sobie.

Foto: PAP/Piotr Nowak

Ze szczerą frustracją obserwuję, jak temat nadchodzących reform Unii Europejskiej zyskuje w ostatnich dniach zainteresowanie polskich mediów i jest odkrywany przez kolejnych polityków. Z frustracją, ponieważ tradycyjnie już dyskusję o sprawach fundamentalnych dla przyszłości Polski zaczynamy zbyt późno, zbyt emocjonalnie oraz sprawiając wrażenie nieprzygotowanych i zaskoczonych.

Czytaj więcej

Marcin Święcicki: Reforma Unii Europejskiej jest w interesie Polski. Czas skończyć z unijnym liberum veto

W Polsce temat postulowanej polityki wobec Unii Europejskiej i jej reform był wielkim nieobecnym zakończonej niedawno kampanii wyborczej. Politycy w swoich wypowiedziach i deklaracjach programowych partii ograniczali się do frazesów o „przywróceniu Polsce znaczenia” z jednej strony i „eurokratach” z drugiej. Równolegle poważna debata na temat reform Unii trwa na zachodzie Europy już od dobrych kilkunastu miesięcy. Od początku bieżącego roku pracowała też francusko-niemiecka grupa ekspertów, mająca za zadanie przedstawić kompleksową wizję reform.

Na czym ma polegać reforma Unii Europejskiej

Opublikowany niedawno raport wspomnianej grupy roboczej wskazuje na kluczowe z punktu widzenia Paryża i Berlina obszary zmian. Do najważniejszych postulatów należą: rozszerzenie systemu głosowania większością kwalifikowaną w Radzie UE na wszystkie polityki wspólnotowe, wzmocnienie funkcjonującego już mechanizmu warunkowości, który uzależnia wypłatę środków unijnych od oceny praworządności w danym kraju, przeniesienie na poziom wspólnotowy wielu kompetencji leżących obecnie w gestii państw członkowskich, takich jak polityka klimatyczna, a także zwiększenie unijnego budżetu dzięki nowym źródłom dochodu – postulowane jest m.in. wprowadzenie nowych podatków oraz nadanie Unii prawa do emisji uwspólnotowionego długu.

Francuzi, po raz kolejny dając wyraz swoim tendencjom centralistycznym, forsują też pomysł wprowadzenia w obrębie Wspólnoty podziału na tzw. cztery koncentryczne kręgi, co w praktyce jest ewolucją koncepcji Europy dwóch prędkości.

Co reforma Unii oznacza dla Polski

Jak w odniesieniu do nadchodzących negocjacji definiujemy cele strategiczne Polski i nasz interes? Czy mamy swoje postulaty? Jaką strategię negocjacyjną planujemy przyjąć? Niestety nasza klasa polityczna nie stara się rzetelnie odpowiedzieć na te pytania i nic nie wskazuje na to, że politycy podejmą ten trud w najbliższym czasie.

PiS podejmuje temat reformy Unii wyłącznie ze względu na interes partyjny w polityce wewnętrznej

Jako pierwszy z najważniejszych polskich polityków głos w tej sprawie zabrał prezes Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński przy okazji Święta Niepodległości wygłosił w charakterystycznym dla siebie tromtadrackim stylu przemówienie, w którym ostrzegał przed zagrożeniami dla polskiej suwerenności, a nawet istnienia państwa polskiego, które widzi w reformie Unii Europejskiej. Zauważył m.in., że postulowane reformy Unii, są „niczym innym jak realizacją planu (niemieckiego – red.), który można określić krótko, jako likwidacja naszej niepodległości”. A w efekcie realizacji tego planu „stalibyśmy się terenem zamieszkiwania Polaków, rządzonym z zewnątrz, bo taki plan został przyjęty przez Komisję Konstytucyjną Parlamentu Europejskiego”. Prezes PiS wzywał również do podjęcia wielkiego wysiłku i konsolidacji narodu, by ten proces zatrzymać.

Jarosław Kaczyński wykorzystuje reformę, by wytyczyć nową linię polityczną PiS

Mocnych słów Jarosława Kaczyńskiego nie traktowałbym poważnie w kontekście polityki zagranicznej z dwóch powodów. Po pierwsze, wskazuje na to doświadczenie historyczne. Środowisko Prawa i Sprawiedliwości przy okazji ostatniej renegocjacji europejskich traktatów również bardzo głośno i długo sprzeciwiało się postulowanym zmianom, żeby w efekcie zgodzić się na wszystkie propozycje i decyzją prezydenta Lecha Kaczyńskiego ratyfikować w 2009 r. Traktat lizboński. Po drugie, wszystko wskazuje na to, że PiS podejmuje temat reformy Unii wyłącznie ze względu na interes partyjny w polityce wewnętrznej.

Czytaj więcej

Eugeniusz Smolar: Polska-Niemcy. Będzie lepiej, też dla UE, ale…

Jarosław Kaczyński zdaje się wytyczać nową linię polityczną Prawa i Sprawiedliwości. Opowieść o zagrożeniu polskiej niepodległości ze strony Brukseli i potrzebie konsolidacji „sił patriotycznych” ma pozwolić PiS przetrwać trudny czas po utracie władzy i zbudować poparcie przed nadchodzącymi wyborami.

Czy to się uda? Bardzo wątpliwe, ponieważ w niedawnych wyborach parlamentarnych Polacy zmobilizowali się m.in. właśnie dlatego, żeby poprzeć i chronić obecność naszego kraju w Unii Europejskiej.

Czy nowy rząd zajmie się na poważnie tematem reformy Unii?

Spójrzmy zatem na drugą stronę politycznego sporu. Trudno wyrokować, jak wiele uwagi nowy rząd poświęci sprawom europejskim. Oczywiście możemy się spodziewać większej łatwości i bardziej koncyliacyjnego podejścia w rozmowach z europejskimi partnerami, ale patrząc na programy wyborcze partii tworzących nową koalicję, trudno znaleźć tam spójną wizję polskiej polityki wobec Unii i zapisy wykraczające poza ogólniki o wspomnianym już „przywracaniu Polsce znaczenia w Europie”.

Istnieje ryzyko, że „sprzątanie po PiS” będzie tak absorbujące dla nowych rządzących i krajowych mediów, że – co by nie mówić – specjalistyczne zagadnienia związane z polityką wobec reform Unii Europejskiej zostaną zepchnięte na dalszy plan.

Nie ma nic zdrożnego w wyrachowanym walczeniu o swój interes podczas wewnątrzwspólnotowych negocjacji

Obawiam się też, że Donald Tusk może sam sobie podłożyć nogę i stać się zakładnikiem własnej opowieści o uśmiechniętej, pozytywnej i europejskiej Polsce, ponieważ jednym z fundamentów tego mitu jest dogmat o tym, że bycie w Europie jest dla nas dobrem samym w sobie. Formatowanie pola dyskusji w ten sposób jest z gruntu szkodliwe, ponieważ nie dopuszcza krytycznego podejścia i zwalnia nas z myślenia. W efekcie prowadzi to do zrezygnowania ze swoich interesów na rzecz cudzych, a potem rytualnego zawodzenia i długich dyskusji, dlaczego znowu przegraliśmy negocjacje.

To od nas zależy, jakie miejsce zajmiemy w nowym europejskim porządku

Jeśli chcemy zagrać o coś więcej i liczyć na korzystne miejsce w zredefiniowanej Europie, nie możemy oczekiwać, że ktoś zadba o nasze sprawy za nas. Wydaje się, że obecnie mamy wybór między dwiema drogami donikąd. Na szczęście dla nas proces renegocjacji traktatów jest długi i bardzo skomplikowany, więc jest jeszcze czas, żeby określić polską strategię i oczekiwania wobec reform. Trzeba o tym myśleć i rozmawiać z lodowatym spokojem, wnikliwie i rzetelnie analizując szanse i zagrożenia dla państwa polskiego. Musimy zrozumieć, że Unia to nie jakiś zewnętrzny twór, tylko my sami. Nie ma nic zdrożnego w wyrachowanym walczeniu o swój interes podczas wewnątrzwspólnotowych negocjacji. W końcu na naszych oczach wykuwa się nowa równowaga i to od nas zależy, jakie miejsce zajmiemy w nowym porządku i podziale pracy.

Czytaj więcej

Reformy przed poszerzeniem Unii Europejskiej. Czy Berlin chce Ukrainy w UE?

Jeśli zaś zadowala nas status kraju peryferyjnego i niesamodzielnego, to już dziś możemy iść na piwo. Czesi już dawno powiedzieli sobie: „niech się inni martwią”. Wtedy można z czystym sumieniem usiąść w kawiarni i poczytać kryminał. I zaznaczam, sama w sobie nie jest to strategia gorsza od innych, pod warunkiem, że zostanie świadomie przyjęta i konsekwentnie realizowana. Trzeba się na coś zdecydować, ale to wymagałoby od polityków wyjścia poza myślenie kategoriami „od sondażu do sondażu”. Chociaż może rzeczywiście nie ma problemów, których nie dałoby się rozwiązać przez zaniechanie? Obawiam się tylko, że jeśli na poważnie nie zainteresujemy się polityką międzynarodową, to ona niedługo jeszcze bardziej zainteresuje się nami.

AUTOR

Konrad Czarnecki

Młody publicysta, student socjologii stosowanej i antropologii społecznej na Uniwersytecie Warszawskim

Ze szczerą frustracją obserwuję, jak temat nadchodzących reform Unii Europejskiej zyskuje w ostatnich dniach zainteresowanie polskich mediów i jest odkrywany przez kolejnych polityków. Z frustracją, ponieważ tradycyjnie już dyskusję o sprawach fundamentalnych dla przyszłości Polski zaczynamy zbyt późno, zbyt emocjonalnie oraz sprawiając wrażenie nieprzygotowanych i zaskoczonych.

W Polsce temat postulowanej polityki wobec Unii Europejskiej i jej reform był wielkim nieobecnym zakończonej niedawno kampanii wyborczej. Politycy w swoich wypowiedziach i deklaracjach programowych partii ograniczali się do frazesów o „przywróceniu Polsce znaczenia” z jednej strony i „eurokratach” z drugiej. Równolegle poważna debata na temat reform Unii trwa na zachodzie Europy już od dobrych kilkunastu miesięcy. Od początku bieżącego roku pracowała też francusko-niemiecka grupa ekspertów, mająca za zadanie przedstawić kompleksową wizję reform.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Kto nie z nami, ten z Putinem? Radosław Sikorski sięga po populizm i demagogię
Opinie polityczno - społeczne
Jarosław Kuisz: Polacy, czyli perfekcyjni narodowi egoiści. Co nas obchodzi Izrael, Palestyna i Ukraina?
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Kultura walutą niepodległości, czyli lament pożegnalny dla ministra Sienkiewicza
Opinie polityczno - społeczne
Jan Zielonka: W sprawie migracji liberałowie i chadecy w UE mówią głosem populistów
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
analizy
Tysiące Białorusinów uciekły do Polski. To prawdziwa klęska wizerunkowa