Krytykując łamanie prawa, dewastację państwa i fasadowość demokracji w ostatnich ośmiu latach, nie zauważamy, że już wcześniej, w poprzednich kadencjach Sejmu, zaczęliśmy ignorować praktyki przekraczania granic pomiędzy władzą ustawodawczą i wykonawczą.
Nominaci partii, obiecujący w kampanii wyborczej reprezentowanie interesów i postulatów wyborców, mający być ich głosem w Sejmie, z chwilą wyboru często przesiadali się błyskawicznie na fotele ministerialne i administracyjne, swoją pracę sejmową sprowadzając do mechanicznej roli szabli swojej partii, niekiedy wzbogaconą barwną retoryką. Deklarowali bycie głosem narodu i pracę nad kreacją nowego, lepszego prawa, a gdy tylko było to możliwe, przechodzili do rządu i jego agend, czyli władzy wykonawczej.
Czytaj więcej
Posłanka Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus powiedziała w Radiu ZET, że niektórzy parlamentarzyści P...
Tego nie tylko się już nie dostrzega, ale takie działania, nierzadko będące politycznym kupczeniem (nagrodą za partyjną lojalność), uważa się za normalny i uzasadniony standard rządzenia.
PiS stworzył kastę
Skoro obecnie konieczne jest przywrócenie praworządności po rządach PiS, to warto pochylić się również nad tym problemem. Przypomnijmy więc, że trójpodział władzy ma w Polsce podstawę konstytucyjną. W art. 10 ust. 1 Konstytucji RP zapisano, że „Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej”.