Michał Szułdrzyński: Niemcy chcą zbrojeń. Dla siebie, Europy i Ukrainy

– Potrzebujemy nie tylko więcej pieniędzy na obronność, ale też większej kooperacji miedzy państwami – przekonują w Berlinie politycy rządzącej SPD.

Publikacja: 03.04.2023 03:00

Olaf Scholz (na zdjęciu) zapowiedział specjalny fundusz w wysokości 100 mld euro, prócz kilkudziesię

Olaf Scholz (na zdjęciu) zapowiedział specjalny fundusz w wysokości 100 mld euro, prócz kilkudziesięciu miliardów rocznie wydawanych na obronność

Foto: KENZO TRIBOUILLARD / AFP

Podczas rozmów z politykami, dyplomatami czy ekspertami z think tanków w Berlinie zwraca uwagę ciekawy kontrast. Z jednej strony wciąż pojawia się szczere wyznanie, że Niemcy popełniły błąd w ocenie Rosji i polityce wobec niej. Ale równocześnie słychać dumę, że teraz, po roku, Niemcy całkowicie zmieniły swoją politykę wschodnią. – Uważaliśmy, że Putin dużo mówi, ale za tym nie pójdą czyny – mówi jeden z byłych liderów rządzącej Niemcami partii SPD. – To był błąd.

Punktem zwrotnym była ogłoszona trzy dni po wybuchu wojny przez kanclerza Olafa Scholza Zeitenwende: Historyczna zmiana. – Dziś Niemcy są drugim [w Europie - przyp. red.] po Wielkiej Brytanii dostawcą broni i sprzętu wojskowego – przekonuje minister rządu Scholza. – Wysłaliśmy tam cenione haubice, transportery Marder, czołgi Leopard, systemy Mars i IRIS, wysyłamy baterie Patriot i mnóstwo innego sprzętu. Przeszkoliliśmy cztery tysiące żołnierzy, teraz kolejnych pięciuset jest u nas na ćwiczeniach – wylicza rozmówca z rządu w Berlinie. Zapewnia, że Niemcy teraz są zdeterminowane do tego, by zrobić wszystko, by Ukraina wygrała tę wojnę.

Podobnie widzi to Wolfgang Ischinger, były ambasador Niemiec w USA i Wielkiej Brytanii, przez ostatnie 14 lat dyrektor Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. – Jako UE i NATO musimy działać tak, by nikt nie mógł nas oskarżyć, że nie zrobiliśmy wszystkiego, co mogliśmy i przez nas Ukraińcy przegrali z Rosją – mówił w rozmowie opublikowanej w rp.pl w weekend.

Czytaj więcej

Niemiecki dyplomata: Musimy razem kupować broń i szkolić żołnierzy

Rozmówca z rządu federalnego przekonuje, że Niemcy, które były wschodnią flanką NATO podczas zimnej wojny czują dziś szczególną odpowiedzialność za dzisiejszą wschodnią flankę, państwa bałtyckie, Polskę, Europę Środkową. – Po upadku Związku Radzieckiego i zjednoczeniu Niemiec mieliśmy dwie myśli: pierwsza, że jesteśmy wdzięczni Rosji za to, że wyzwoliła nas od Nazizmu płacąc wielką cenę krwi w 1945 roku, oraz, że pozwoliła na zjednoczenie. A równocześnie poczuliśmy, że graniczymy wyłącznie z przyjaznymi nam krajami – mówi jeden z polityków SPD. – Dlatego doprowadziliśmy dziś armię do stanu, w którym czołgi nie mogą jeździć, a samoloty latać – przyznaje.

Dlatego Niemcy muszą sporo zainwestować w swoje siły zbrojne. Scholz zapowiedział specjalny fundusz w wysokości 100 mld euro, prócz kilkudziesięciu miliardów rocznie wydawanych na obronność. Jak sensownie wydać te pieniądze? – Nie chcemy tego robić sami – przekonuje członek niemieckiego rządu. – Potrzebujemy nie tylko więcej pieniędzy, ale też większej kooperacji miedzy państwami. Takich projektów jak na przykład wspólna obrona przeciwlotnicza. – mówi.

Czytaj więcej

Czołgi z Zachodu przyjechały. Czy teraz nastąpi ukraiński atak?

Jeszcze dosadniej przedstawia to Ischinger: - 27 członków UE ma 36 różnych systemów obronnych. Gdybyśmy działali wspólnie i wspólnie zamawiali te same czołgi, te same systemy rakietowe, lotnicze, moglibyśmy zapłacić za sztukę znacznie mniej, niż gdy to robimy osobno. Uważam, że powinniśmy dojść do momentu, w którym będziemy wspólnie szkolić i wyposażać naszych żołnierzy i pozbyć się w perspektywie czasu 27 różnych armii – przekonuje.

Zaś nasz rozmówca z rządu podkreśla: - Pora odrzucić egoizmy narodowe i myśleć wspólnie. Zbudowanie pełnej interoperacyjności armii europejskich to wyzwanie na jakieś 10 lat.

Przykładem takiej kooperacji są misje niemieckiej marynarki, które nabrały wagi po eksplozji gazociągu Nord Stream. – Pod Bałtykiem mamy krytyczną infrastrukturę informatyczną i energetyczną – tłumaczy inny rozmówca, ekspert rządu do spraw bezpieczeństwa. – Dlatego wejście Finlandii i Szwecji do NATO jest dla nas krytycznie ważne.

– Jeszcze nie wszyscy w Europie zrozumieli, ze potrzeba zmienić sposób myślenia - dodaje nasz rozmówca z rządu. Ale do tego potrzebna są decyzje polityczne. -  Potrzebujemy dziś w Europie nowych osi. Na przykład współpracy Paryża, Berlina i Warszawy, która odgrywa w tej wojnie szczególną rolę – mówi. Czy współpraca z rządem w Warszawie jest dziś możliwa - dopytujemy? - Chcielibyśmy tu bliżej współpracować z Polską. Ale rozumiemy, że do jesieni będzie trwała kampania wyborcza.

Podczas rozmów z politykami, dyplomatami czy ekspertami z think tanków w Berlinie zwraca uwagę ciekawy kontrast. Z jednej strony wciąż pojawia się szczere wyznanie, że Niemcy popełniły błąd w ocenie Rosji i polityce wobec niej. Ale równocześnie słychać dumę, że teraz, po roku, Niemcy całkowicie zmieniły swoją politykę wschodnią. – Uważaliśmy, że Putin dużo mówi, ale za tym nie pójdą czyny – mówi jeden z byłych liderów rządzącej Niemcami partii SPD. – To był błąd.

Pozostało 88% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika