W czwartek ochotnicy z Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego, z Grupy Granica i Fundacji Ocalenie, indywidualni wolontariusze, strażacy z OSP w Michałowie i pracownicy Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży spotkali się w Czerlonce. Współpracowała z poszukującymi nawet komenda policji w Hajnówce. 20 osób ruszyło tyralierą w las, szukając mężczyzny, który odłączył się od grupy uchodźców, kiedy ta uciekała przed Strażą Graniczną. Ciało znaleziono kilkadziesiąt metrów od drogi. Gdyby ktoś wcześniej szukał... Ale nie szukał.
„Nie ma ciepłej herbaty ani jedzenia, nie ma śpiwora, które pozwoliłyby się ogrzać. Mokry, zziębnięty, przerażony, nie wie gdzie jest, dokąd iść. Postanawia zostać tu gdzie usiadł, odpocząć, przeczekać do świtu. Oczy powoli się zamykają. Zasypia. Zamarza. Umiera. Kilkaset metrów dalej umiera inny uchodźca. Otula ich Puszcza” – napisał w mediach społecznościowych jeden z szukających, prof. Rafał Kowalczyk z IBS PAN, biolog.
„Zmarły, którego ciało odnaleźliśmy w czwartek, miał podróżować razem z przyjacielem, który też nie żyje. Umarł po białoruskiej stronie. Jak twierdzą jego bliscy, wcześniej został wyrzucony z Polski. To był grudzień” – pisze Piotr Czaban, dziennikarz i aktywista, autor kanału „Czaban robi raban”.
Czytaj więcej
Organizacje pozarządowe i rzecznik praw obywatelskich apelują do senatorów w sprawie rządowej nowelizacji ustawy o cudzoziemcach.
A więc zmarły mężczyzna nie jest tym, po którego wyruszyła grupa, to prawdopodobnie Etiopczyk, rozpoznał go brat. Wszystko to ustalają aktywiści, a dane przekazywane są policji. Tego samego dnia Straż Graniczna poinformowała o znalezieniu kolejnych dwóch ciał – kobiety i mężczyzny – w granicznej rzece Świsłocz. Tydzień wcześniej patrol POPH znalazł ciało młodej kobiety z Etiopii. Jak pisze Czaban, „jej towarzysze prosili o ratunek dla niej, ale zamiast odnaleźć dziewczynę strażnicy wyrzucili do Białorusi jej przyjaciół”.