Bajka o jastrzębiach

Czy Grzegorz Kołodko uległ mitom powielanym dawniej przez sowiecką propagandę? – pyta publicysta.

Publikacja: 30.01.2023 03:00

Bajka o jastrzębiach

Foto: AFP

Imperium rosyjskie należy pokonać, a nie przekonać. Żadne rozmowy nie dadzą pokoju, jeżeli nie zostanie najpierw wywalczony na froncie. Wsparcie Ukrainy przez Zachód ma zakończyć, a nie zamrozić, konflikt. Niestety, bajka o gołębiach i jastrzębiach wraca z archiwum zimnej wojny, by nas demobilizować.

Prof. Grzegorz Kołodko pisze w „Rzeczpospolitej” („Wojna trwa i ma trwać”, 25 stycznia), że wojna na Ukrainie jest bez sensu i powinna jak najszybciej zakończyć się rozmowami dyplomatów, ale ci nie chcą rozmawiać. „Problem w tym, że obie strony z uporem stoją na stanowiskach nawzajem się wykluczających” – pisze Kołodko, ustawiając się w pozycji symetrycznej wobec Ukrainy oraz Federacji Rosyjskiej.

Czytaj więcej

Grzegorz Kołodko: Wojna trwa i ma trwać

Rola akademika pozwala na dywagacje, ale te powinny służyć, jak całe studia uniwersyteckie, poszukiwaniu prawdy. A prawda jest nieprzyjemna. Federacja Rosyjska prowadzi wojnę przeciwko Ukrainie od 2014 r., a weszła ona w nowy etap 24 lutego 2022 r. Tylko niezłomność Ukraińców wsparta walnie przez Zachód uchroniła ich kraj przed usunięciem z mapy, przed wysiedleniami i zbrodniami, do których dochodzi wszędzie tam, gdzie stanie dziś żołnierz rosyjski.

„I tym razem mamy do czynienia z konfliktami dwu »i«: idei i interesów” – peroruje Grzegorz Kołodko. „O ile dla państw wysyłanie sprzętu wojskowego jest kosztowne, o tyle dla ich koncernów zbrojeniowych to lukratywny biznes” – czytamy nie w rosyjskim Sputniku, szczęśliwie zablokowanym już w Unii Europejskiej, ale w publicystyce cytowanego profesora.

Podobne tezy można było znaleźć w czasach zimnej wojny w literaturze zawierającej krytykę obozu zachodniego. Kołodko pisze tak, jak ówcześni autorzy o „jastrzębiach” z USA i Wielkiej Brytanii: nie chcą jak najszybciej zakończyć wojny (jak życzyłby sobie tego zapewne Kreml), ale uprawiają „geopolityczne gry”. Takie bajki wracają do łask środowisk próbujących demobilizować Zachód. Czy uległ im prof. Kołodko? Prawdą jest zaś, że inwazja Rosji na Ukrainę skończyłaby się jedną decyzją Kremla. Rosyjscy politycy otwarcie mówią, że ich celem jest zajęcie całego kraju i zmiana rządu w Kijowie.

Warto uczyć się na błędach. Należy w tym celu przypomnieć debatę, która przetoczyła się w Polsce tuż przed inwazją Rosji na Ukrainę. Na początku kryzysu energetycznego podsycanego przez rosyjski Gazprom, który z niewiadomych przyczyn ograniczał podaż gazu w Europie od wakacji 2021 r., pojawiły się głosy, że należy jak najszybciej podpisać nowy kontrakt jamalski z Rosjanami, aby uchronić Polskę przed nieszczęściem. Przekonywano Polaków, że lata dywersyfikacji dostaw gazu nie przyniosły owoców, terminal LNG nie wystarczy, a gazociąg Baltic Pipe może wręcz stać pusty. Gdyby opinia publiczna posłuchała tych głosów i wymusiła na politykach podpisanie nowego kontraktu jamalskiego, doznalibyśmy poważnego dysonansu poznawczego w lutym 2022 r., widząc, jak nasz dostawca gazu rozjeżdża czołgami Ukrainę, by kilka miesięcy później zatrzymać dostawy, m.in. do Polski, pod byle pretekstem sporu o płatności w rublach nieprzewidziane w umowie.

Tak samo słuchając dzisiaj bajek o gołębiach i jastrzębiach na Zachodzie, możemy się obudzić w zupełnie innej rzeczywistości, widząc, jak demobilizacja wsparcia Ukrainy wydłuża granicę Polski ze strefą pod kontrolą następcy Związku Sowieckiego o kilkaset kilometrów. Na szczęście dziś wsparcie Zachodu na rzecz Ukraińców raczej się wzmaga, deklarowana jest wysyłka nowego sprzętu, w tym abramsów i leopardów.

Rozwiązanie dyplomatyczne zakończy wojnę na Ukrainie, ale będzie możliwe dopiero po porażce Rosji i odzyskaniu przez Kijów wszystkich ziem zagrabionych z pogwałceniem prawa międzynarodowego, na straży którego stoi dziś Zachód. Alternatywa to chaos, kolejne zamrożone konflikty i bezpośrednie zagrożenie z Rosji coraz bliżej Polski.

„Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili” – pisał Edmund Burke, stary konserwatysta, którego powinni czytać częściej leciwi symetryści. A zatem przytaczam po raz kolejny maksymę, którą ukułem na łamach „Rzeczpospolitej” w przeddzień inwazji Rosjan na Ukrainę. Wobec zamętu sianego w naszych szeregach należy trzymać się zasady 3S: spokój, sankcje, solidarność. Należy tak czynić dla idei wolnego świata i w najlepiej rozumianym interesie.

Autor jest redaktorem naczelnym portalu BiznesAlert.pl

Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: My, stare solidaruchy