Imperium rosyjskie należy pokonać, a nie przekonać. Żadne rozmowy nie dadzą pokoju, jeżeli nie zostanie najpierw wywalczony na froncie. Wsparcie Ukrainy przez Zachód ma zakończyć, a nie zamrozić, konflikt. Niestety, bajka o gołębiach i jastrzębiach wraca z archiwum zimnej wojny, by nas demobilizować.
Prof. Grzegorz Kołodko pisze w „Rzeczpospolitej” („Wojna trwa i ma trwać”, 25 stycznia), że wojna na Ukrainie jest bez sensu i powinna jak najszybciej zakończyć się rozmowami dyplomatów, ale ci nie chcą rozmawiać. „Problem w tym, że obie strony z uporem stoją na stanowiskach nawzajem się wykluczających” – pisze Kołodko, ustawiając się w pozycji symetrycznej wobec Ukrainy oraz Federacji Rosyjskiej.
Czytaj więcej
Wyścig zbrojeń nie jest sposobem zakończenia rosyjsko-ukraińskiego konfliktu. Trzeba dyplomacji.
Rola akademika pozwala na dywagacje, ale te powinny służyć, jak całe studia uniwersyteckie, poszukiwaniu prawdy. A prawda jest nieprzyjemna. Federacja Rosyjska prowadzi wojnę przeciwko Ukrainie od 2014 r., a weszła ona w nowy etap 24 lutego 2022 r. Tylko niezłomność Ukraińców wsparta walnie przez Zachód uchroniła ich kraj przed usunięciem z mapy, przed wysiedleniami i zbrodniami, do których dochodzi wszędzie tam, gdzie stanie dziś żołnierz rosyjski.
„I tym razem mamy do czynienia z konfliktami dwu »i«: idei i interesów” – peroruje Grzegorz Kołodko. „O ile dla państw wysyłanie sprzętu wojskowego jest kosztowne, o tyle dla ich koncernów zbrojeniowych to lukratywny biznes” – czytamy nie w rosyjskim Sputniku, szczęśliwie zablokowanym już w Unii Europejskiej, ale w publicystyce cytowanego profesora.