Gdy rozmawia się z politykami PiS czy opozycji, to jako pierwsza w kontekście wyborów pojawia się kwestia kampanii parlamentarnej. Ale na horyzoncie nie tylko te wybory. Trzydniowy kongres europejski Polski 2050 Szymona Hołowni organizowany razem z grupą polityczną Renew Europe to w praktyce również element przygotowań tej formacji do wyborów do PE, które odbędą się wiosną 2024 roku.

Hołownia stara się działać długoterminowo. Polska 2050 jako stosunkowo nowe ugrupowanie na scenie politycznej musi budować swoją tożsamość na kilku polach. A obecnie to dotyczące Unii Europejskiej i jej przyszłości jest jednym z najważniejszych również w kontekście krajowej polityki, nie tylko długofalowych przygotowań do wyborów. Hołownia razem z sojusznikami z Renew Europe (w Warszawie jest obecnie kilkuset gości z całej Europy, Renew to trzecia co do wielkości frakcja w Parlamencie Europejskim) próbuje znaleźć nieco inny, swój własny ton w sprawach europejskich. Inny niż pozostałe partie opozycyjne, które – zwłaszcza PO – są na swoich dobrze okopanych pozycjach. Dlatego w swoim niedzielnym przemówieniu Hołownia zarówno podkreślał, że zadaniem nowego szefa MSZ po zmianie władzy będzie powiedzenie we wszystkich europejskich stolicach „wróciliśmy”, jak i wspomniał, że odnowienie Europy musi obejmować dążenie do wyrównania szans – np. w kontekście płac. Zadeklarował, że w przyszłości Polacy powinni zarabiać tyle, ile mieszkańcy Hiszpanii czy Niemiec. No i dodał, że trzeba wrócić do kwestii przyjęcia euro, a liderzy opozycji nie powinni chować głowy w piasek w tej sprawie. I chociaż jednocześnie podkreślał – co robią wszyscy liderzy opozycji – że nie można odpuścić kwestii KPO, to wzmianki o płacach i euro to próba ustawienia Polski 2050 na innych polach niż w sferze europejskiej robi to na przykład Platforma.

Wybory do PE odbędą się w maju 2024 roku. Do tego czasu Hołownia będzie musiał podejmować liczne taktyczne i strategiczne decyzje dotyczące współpracy w ramach opozycji

Oczywiście budowa tej własnej tożsamości nie będzie łatwa. Hołownia ma przed sobą wiele wyzwań. W PE reprezentuje go w tej chwili tylko jedna osoba – rozpoznawalna posłanka Róża Thun. Biorąc pod uwagę nadchodzące wybory do Sejmu i klimat w szeregach opozycji, można spodziewać się, że kolejni europosłowie i europosłanki Hołowni pojawią się już raczej po wyborach do PE w 2024 niż poprzez transfery, które w trakcie sejmowej kampanii byłyby źle odebrane w elektoracie opozycji. Ale Hołownia może ten wizerunek też kształtować na nowo – inaczej niż inne partie opozycyjne, które w kwestiach europejskich muszą liczyć się też ze swoją przeszłością.

Hołownia musi też brać pod uwagę kalendarz wyborczy. W 2023 roku Polskę czekają wybory do Sejmu, opozycja liczy na przejęcie władzy i utworzenie rządu. Jeśli ustawa złożona przez PiS wejdzie w życie, to kolejne – wczesną wiosną 2024 roku – będą wybory samorządowe. Dopiero później, w maju 2024 roku, odbędą się wybory do PE. Do tego czasu Hołownia będzie musiał podejmować liczne taktyczne i strategiczne decyzje dotyczące współpracy w ramach opozycji. Nie ułatwi to budowy własnej tożsamości europejskiej. Ale jeśli Polska 2050 ma mieć długoterminową przyszłość jako jedna z sił politycznych, to nie może nie mieć własnego europejskiego głosu. I to jedna z przyczyn, dla których na tej drodze odbywający się właśnie europejski kongres jest dla Polski 2050 tak ważny.