Reklama

Gwiazdowski: Walka z miliarderami

W gazecie potępiającej w najlepsze konflikty narodowe propaguje się konflikty klasowe. A to przecież to samo.

Aktualizacja: 05.05.2016 22:36 Publikacja: 05.05.2016 20:31

Gwiazdowski: Walka z miliarderami

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

To francuscy rewolucjoniści zaraz po tym, gdy rozpętali walkę klas, posyłając na gilotynę wrogów ludu, w obliczu zagrożenia zewnętrznego podnieśli hasło ojczyzny w niebezpieczeństwie. Podobnie jak kontynuator ich walki o sprawiedliwość społeczną Józef Stalin. Stalin był jednak sprytniejszy od Robespierre'a. Podbój innych narodów pod hasłami „internacjonalistycznymi" był łatwiejszy.

Czym się jednak różnią nacjonaliści od internacjonalistów? Jedni i drudzy muszą się konsolidować w obliczu wroga. Jedni konsolidują naród przeciw innym narodom. Drudzy konsolidują klasę przeciwko innej klasie. W zasadzie jeden czort.

Przeciwnicy konfliktów narodowych uważają, że „w tradycyjnie pojmowanej demokracji obywatele wspólnie określają sposób podziału dóbr oraz wysokość danin. Obecnie jednak milionerzy i miliarderzy są w stanie dostosowywać prawo do swoich potrzeb. Dzięki korzystnym dla siebie ustawom pomnażają zyski i przekazują je poza zasięg fiskusa, gdzie pieniądze nie będą służyć ogółowi".

Po pierwsze – demokracja w ogóle nie jest instrumentem podziału dóbr. Niestety, niektórzy uczynili z niej taki instrument i nic dobrego z tego nie wyszło. Przecież w demokracji większość przegłosowuje mniejszość. A to biedni są w większości i wybierają swoich przedstawicieli, żeby odebrali bogatym i oddali im – biednym. Jakim więc sposobem „miliarderzy są w stanie dostosować prawo do swoich potrzeb"? Może dlatego, że przedstawiciele biednych wykorzystują ich głosy do zdobycia władzy dla własnych interesów? Każdy wolałby być bogaty niż biedny. Więc ci, którzy mają władzę, chcą się dzięki niej wzbogacić.

Dla autora walki z miliarderami pretekstem stała się Kanada. A dokładniej ujawnienie, że kanadyjscy miliarderzy ulokowali w Panamie prawie 200 mld dolarów. Dla każdego Kanadyjczyka kwota ta jest niewyobrażalna. Problem polega na tym, że Kanadyjczyków jest 35 mln. Żyją statystycznie 85 lat. Gdyby skonfiskowano ulokowane w Panamie oszczędności „miliarderów", to na każdego Kanadyjczyka przypadłoby 6 dolarów miesięcznie. Nawet jeśli tych dolarów w Panamie i innych rajach podatkowych jest „kilkakrotnie więcej", to będzie może 60 dolarów. Sęk w tym, że dochody z pracy Kanadyjczyków w ciągu 40 lat ich aktywności zawodowej pewnie byłyby mniejsze, gdyby pieniądze z Panamy – zamiast od czasu do czasu być inwestowane w intratne przedsięwzięcia – zostały po prostu skonfiskowane i rozdane.

Reklama
Reklama

Autor jest profesorem Uczelni Łazarskiego i adwokatem

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Komu podziękować za transformację
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Gdyby Rosjanie finansowaliby dziś Leszka Millera, użyliby bitcoina
Opinie polityczno - społeczne
Stanisław Żaryn: Strategia bezpieczeństwa USA? Histeria niewskazana, niepokój uzasadniony
Analiza
Rusłan Szoszyn: Łukaszenko uwolnił opozycjonistów. Co to oznacza dla Białorusi
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Świat jako felieton Donalda Trumpa
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama